Idziemy na makabryczny rekord. Liczba nadmiarowych zgonów szokuje. „Odpowiecie za to!”

Świeca/fot. ilustracyjne
Świeca/fot. ilustracyjne
REKLAMA

Pandemia kortonawirusa, a może raczej decyzje związane z walką przeciwko niej, kosztują życie dziesiątki tysięcy Polaków. Dane statystyczne dotyczące nadmiarowych zgonów w pierwszym kwartale tego roku przerażają. Idziemy na makabryczny rekord, a w sieci lawinowo przybywa historii dotyczących konsekwencji teleporad czy odwołanych zabiegów i diagnostyki.

Media od ponad roku dzień w dzień straszą Polaków pandemią, podają liczby zakażeń i zgonów.

Nikt jednak nie podaje ilości dramatów, które rozgrywają się poprzez paraliż służby zdrowia, a oznacza dziesiątki tysięcy nadmiarowych zgonów i to nie mających związku z koronawirusem.

REKLAMA

Konsekwencje teleporad, zrobienia szpitali tylko dla covidowców, zawieszenia zabiegów planowanych czy wożenie chorych od szpitala do szpitala przynoszą makabryczne plony w postaci tysięcy nadmiarowych zgonów.

Makabryczny rekord

W I kwartalne 2021 roku odnotowaliśmy 181 325 zgonów (1 619 dziennie). Dla porównania w ciągu pierwszych trzech miesięcy zeszłego roku zmarło 133 025 osób (1 188 dziennie).

„Notujemy wzrost o 48 300 zgonów do 2020 roku [36,31%]. I idziemy trendem na ponad 104 tys. zgonów więcej niż w 2020 roku i 181 tys. więcej niż w roku 2019” – wylicza jeden z twitterowiczów.

„Wstępne dane MC o tygodniowych zgonach za kwiecień sugerują, że można szacować liczbę zgonów w kwietniu na poziomie 50-55 tys. Rok temu był 34,2 tys.” – podaje inny i dodaje, że „suma zgonów za ostatnie 12m to ok 525 tys. O 120 tys. więcej niż rok temu”.

Zabójczy paraliż służby zdrowia

W sieci pojawia się wiele dramatycznych relacji, które pokazują nędzny obraz sparaliżowanej służby zdrowia, która w wielu przypadkach skazuje chorych na śmierć.

„Odwiedziła mnie pół godziny temu Pani, która co jakiś czas zachodzi do mnie do pracy. Jej mamę leczyli teleporadą, syropami na kaszel i ibupromem ból gardła. Właśnie się okazało, że to rak krtani. Odpowiecie za to. Mam nadzieje ze jeszcze w tym życiu. Życzę wam z całego serca’ – napisał na Twitterze jeden z internautów, a pod tym wpisem pojawiło się mnóstwo podobnych relacji.

„U szwagra w pracy Jednemu koledze wbił się patyk w oko. Pojechali do szpitala. Lekarz mówi ze mu nie pomoże bo covidowych biorą. Kolega się pyta – to co? Mam oko stracić? Lekarz na to – a co? Wolisz umrzeć na kowida?? Wybrał śmierć! Oko uratowane” – napisał kolejny.

„Moją znajomą lek. rodzinny leczył maścią – a kobita miała zapchane żyły w lewej nodze” – dodała jedna z internautek. „Tak zmarła moja babcia kilka miesięcy temu. Miała zaawansowana zakrzepicę. Kilka miesięcy, zamiast zastosować prosta terapię heparyną, babcia miała smarować nogę maścią rozgrzewającą. A potem było już za późno” – odpowiedział pan Piotr.

„Znam podobny przypadek, przed teleporadami. Taki jest poziom naszej służby zdrowia. Lekceważące podejście do problemu pacjenta. Oczywiście są wyjątki” – oceniła pani Irena.

„Takich historii jest masa. Osobiście znam kilka osób. Niektóre niestety nie przeżyły braku leczenia, czy hospitalizacji. Można śmiało nazwać to świadomym ludobójstwem. Kiedyś był za to trybunał – jak w Norymberdze. Życzyłbym sobie, żeby znów został zorganizowany” – podsumował pan Maciej.

REKLAMA