Pielęgniarka z ciężką chorobą płuc została skierowana do pracy z pacjentami z COVID-19. Kobieta zmarła

Foto: Pixabay
REKLAMA

49-letnia pielęgniarka zmagająca się z chorobami płucnymi została skierowana do pracy z pacjentami z COVID-19. Po kilku dniach złapała koronawirusa i zmarła.

Szokująca sprawa śmierci 49-letniej pielęgniarki pokazuje jak bezmyślni ludzi zarządzają polską służbą zdrowia. Pani Barbara zmagała się z chorobami przewlekłymi płuc, miała grupę inwalidzką, a mimo to skierowano ją do pracy w mińskim szpitalu, który zajmował się pacjentami z COVID-19.

Kobieta zgłaszała obawy i wskazywała jakie ma problemy. Jednak przełożeni zapewniali ją, że będzie pracować w tzw. strefie czystej.

REKLAMA

Płakała już po pierwszym dyżurze. Mówiła: „Beacia, tu nie ma żadnej strefy czystej”. Wirus nie rozróżnia kolorów, tym bardziej w szpitalu covidowym. Wpadłam w panikę, bo zdawałam sobie sprawę, że z obciążeniami mojej siostry, to może oznaczać jedno – wyrok – mówi Beata Marcola, siostra pani Barbary.

Moja siostra była osobą otyłą, schorowaną. Miała POChP, jest to ciężka choroba płuc, która objawia się dusznościami, do tego miała cukrzycę. I z powodu tej cukrzycy otrzymała stopień niepełnosprawności. Coraz gorzej się czuła – podkreśla jej siostra.

Zaledwie po tygodniu u 49-latki zdiagnozowano COVID-19. Pielęgniarka trafiła do domowej kwarantanny.

Siostra przesłała mi wynik testu o 21:08, a już o 22:21 była tak przerażona, że napisała mi wprost: „Beaciu, ale w razie czego mnie pochowasz?” – mówi siostra zmarłej pielęgniarki.

Pielęgniarka była wieloletnią pracownicą mińskiego szpitala. Jednak z powodu pogorszenia się stanu zdrowia, odmówiono jej dalszej pracy na oddziale wewnętrznym i skierowano na dyżury szkolne.

Siostra zmarłej mówi wprost, że skierowanie 49-latki do pracy w szpitalu, na takim oddziale było dla niej wyrokiem.

Ambulans długo stał pod blokiem. Policjant zagadywał mnie, nie bardzo chciał, żebym tam szła, ale jak udało mi się wyrwać i dobiec do karetki, lekarz powiedział, że teraz jest już przytomna. Ale już nigdy więcej nie rozmawiałyśmy – wspomina ostatnie chwile życia siostry pani Beata.

Rodzina zmarłej nie kryje żalu do dyrekcji szpitala i wojewody nadzorującego zatrudnienie. Sprawą zajęła się prokuratura.

Źródło: Uwaga TVN

REKLAMA