Samowola rządzących. Policja: w służbie narodu czy władzy?

Policyjne kontrole w lokalach otwartych pomimo obostrzeń.
Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
REKLAMA

Ja tylko wykonuję rozkazy”, „wypełniam jedynie polecenia”, „to moja praca i taki mam obowiązek”.

Podobne hasła przez wieki towarzyszyły samousprawiedliwianiu się wykonawców niemoralnych działań. Najwyrazistszy przykład: obrona niemieckich narodowych socjalistów w trakcie procesów norymberskich. Ale próby zdjęcia odpowiedzialności z barków „tylko – wykonawców – poleceń” są obecne także tu i teraz – w dobie koronawirusowej samowoli rządzących.

Dlatego warto przyjrzeć się postępowaniu funkcjonariuszy służb mundurowych w Polsce w ciągu ostatniego roku.

REKLAMA

Działania przedstawicieli aparatu siły pod „covidowym reżymem” są powszechnie znane. Pod koniec stycznia policja asystowała sanepidowi w siłowym zamknięciu klubu X-Demon w Poznaniu. Na początku marca siedemdziesięciu policjantów towarzyszących urzędnikom skarbówki i sanepidu „zabezpieczyło” lokal PiwPaw w Warszawie, wylegitymowało pół setki klientów pubu i zarekwirowało część zapasów. W kwietniu mundurowi użyli siły wobec uczestników pokojowego protestu w Głogowie przeciw lockdownowym obostrzeniom. Zaledwie trzy przykłady spośród licznych przypadków policji występującej przeciw obywatelom „winnym” tego, że domagają się respektowania ich praw i wolności. W przededniu Nowej Normalności „przestępcami” stają się ci, którzy chcą normalnie żyć, pracować i zarabiać wbrew bezprawnym i niekonstytucyjnym rozporządzeniom władz.

Ryba psuje się od głowy 

To stare powiedzenie trafnie opisuje rzeczywistość polityczną. Największą moralną odpowiedzialność za zło ponoszą (a powinni ponosić także legalną) nie wykonawcy rozkazów, lecz wydający polecenia. W pierwszej kolejności winni są politycy i klasa rządząca, w następnej urzędnicy i biurokraci okopani na państwowych posadach – to główni winowajcy i autorzy plag etatyzmu, interwencjonizmu i zamordyzmu państwa, w tym twórcy zła wynikłego z bezprawnych obostrzeń, restrykcji, zakazów i nakazów ostatniego roku.

Nie oznacza to jednak, że „tylko – wykonawcy – poleceń” są niewinni ani że należy zdjąć z nich odpowiedzialność prawną i moralną, ponieważ „to jedynie ich praca”. Istnieje granica między przedstawicielem monopolu na użycie siły, czyli państwa, który korzysta ze swoich uprawnień, aby bronić praw i wolności ludzi – a takim, który zasłania się uprawnieniami, aby usprawiedliwić zwykłą przemoc.

Jednym z mierników społeczeństwa – tego, czy jeszcze żyjemy w choćby na wpół wolnym i na wpół praworządnym kraju, czy przekroczyliśmy granicę dzielącą nas od dyktatury – jest stosunek ludzi do służb mundurowych, w szczególności do policji. Czy przeciętny Iksiński traktuje policję jako sojusznika, czy jako nieprzyjaciela? Kiedy Iksiński, niewinny człowiek, widzi na mieście funkcjonariusza policji – to czy czuje się bezpieczniej, czy wręcz przeciwnie: zaczyna się bać, żeby przedstawiciel władzy przypadkiem nie zwrócił na niego uwagi i nie przyczepił się do czegoś? Odpowiedź na to pytanie wiele mówi o relacji obywatel-państwo.

Brutalnych i bezprawnych działań policjantów nie można uzasadnić prostymi sloganami: „oni tylko wykonują rozkazy” ani „takie mają obowiązki”. Gdyby tak było, to co stałoby na drodze do usprawiedliwienia „tylko – wykonawców – poleceń” władz Trzeciej Rzeszy w czasie procesów norymberskich?


PATRONATY NAJWYŻSZEGO CZASU!


Skoro należy odrzucić infantylne usprawiedliwienia – to jak to zrobić?

Po pierwsze: nie ma przymusu pracy w policji. To banalne stwierdzenie – ale wielu o nim zapomina albo tłumaczy: „Przecież mundurowi muszą zarabiać na siebie i rodzinę, spłacać kredyty…” etc. To prawda – dokładnie tak samo jak zarabiać na siebie i rodzinę muszą przedsiębiorcy, którym nakazano bezterminowo zawiesić działalność gospodarczą pod pretekstem lockdownowych obostrzeń; tak samo zarabiać muszą właściciele lokali gastronomicznych, którym nie wolno przyjmować u siebie klientów; tak samo zarabiać muszą wszyscy, którzy stracili miejsce pracy.

Konieczność zarobienia na chleb nie jest usprawiedliwieniem dla działań sprzecznych z moralnością i prawem, a zgodnych jedynie z arbitralnymi decyzjami polityków. Ludzie zdobywali się i nadal zdobywają na decyzje obciążone poważniejszymi zagrożeniami niż rezygnacja z pracy mundurowej. Za komuny mnóstwo „partyjnych”, którzy dali się zwieść lub złamać i wstąpili do PZPR, rzucało legitki partyjne po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku, bo nie chcieli dłużej obciążać sumienia zbrodniami rządzących – a bywały to ryzykowniejsze decyzje niż odejście z policji. W policji nikt nie każe nikomu wiecznie pracować.

Po drugie: niestety obserwujemy przykłady policjantów będących ponadprzeciętnie gorliwymi – a, jak wiemy, nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu. Wielu funkcjonariuszy nie tylko wykonuje wiernie polecenia, lecz także (co gorsza) samodzielnie i bez przykazu z góry wyszukuje ludzi co do których mogliby mieć zastrzeżenia w ramach „covidowego reżymu”. To zapewne niewielka grupa mundurowych, ale grupa istniejąca; a fakt, że w szeregach policji trafiają się jednostki nadużywające władzy i wykorzystujące przywileje, aby zgnębić obywateli, pokazać własną wyższość i odreagować kompleksy, stał się nader widoczny właśnie w dobie koronawirusowego szaleństwa.


POLECAMY W BIBLIOTECE WOLNOŚCI


Służba i odpowiedzialność

Po trzecie wreszcie: policjanci nie są „tylko pracownikami”. Absurdalne jest porównywanie pracy mundurowego do pracy sprzedawcy z warzywniaka, kasjerki w markecie, hydraulika, programisty czy nawet zamożnego właściciela dużego przedsiębiorstwa. Policjanci to ludzie, którzy dobrowolnie zdecydowali się na pełnienie roli oficjalnych funkcjonariuszy aparatu państwa. Skoro podjęli tę decyzję, to powinni rozumieć naturę swojego zawodu. To nie jest „tylko praca” – to jest służba; tak samo jak (w teorii) bycie politykiem to nie „praca”, ale „służba narodowi”. Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi: zadaniem policjanta jest służyć obywatelom; jeśli mu to nie odpowiada – może zrezygnować.

Policjant to również pracownik sektora publicznego – jego zarobki pochodzą z podatków obywateli, a nie z zysku wypracowanego na rynku; do tego to pracownik budżetówki obdarzony wyjątkowymi przywilejami, ponieważ bezpośrednio reprezentuje państwowy monopol na przemoc. Te czynniki – służba narodowi, praca opłacana z podatków pod przymusem płaconych przez obywateli, szczególne uprawnienia do stosowania siły fizycznej – nakładają na policjanta większą odpowiedzialność (moralną i prawną) niż na przedstawicieli większości innych zawodów.

Z tych przyczyn obywatele nie tylko mogą, lecz także powinni patrzeć funkcjonariuszom policji na ręce: chwalić ich, kiedy są ku temu podstawy; ganić, kiedy jest za co – i rozliczać z każdego bezprawnego działania skierowanego przeciw niewinnym obywatelom nawet wtedy (a może wręcz: zwłaszcza wtedy), gdy to działanie jest aprobowane albo zlecane przez rządzących z aktualnego reżymu politycznego. Praca w policji to służba narodowi i obywatelom, a nie politykom i władzy.

Funkcjonariusze policji, którzy stają się wrogami własnych rodaków, to margines wśród mundurowych. Nadal jest więcej uczciwych policjantów, którzy wiedzą, jakie wartości przyświecają noszącemu odznakę. Jednak margines jest widoczny – coraz wyraźniejszy w ciągu ostatniego roku – i może się powiększać, jeśli uczciwi mundurowi nie zabiorą głosu i jeśli my sami, obywatele, nie powiemy w końcu „dość” bezprawiu. Niezależnie, czy bezprawiem będą działania pospolitych przestępców – czy funkcjonariuszy państwa w niebieskich mundurach.

Mateusz Błaszczyk


REKLAMA