Pielęgniarka z covidowego wbija szpilę celebrytom. „Ci ludzie nie mają na to siły”

Szpital.
Szpital/fot. ilustracyjne/fot. Pixabay
REKLAMA

Nie widziałam żadnego z moich pacjentów, żeby nagrywał jakąś relację i wrzucał na media społecznościowe – mówi w rozmowie z „Faktem” pielęgniarka Agata Joutsen, pracująca w tymczasowym covidowym szpitalu utworzonym w hali AmberExpo w Gdańsku.

W długiej rozmowie z bulwarówką pielęgniarka zdradza, jak od kuchni wygląda praca w tymczasowym szpitalu covidowym.

Warunki są jednak inne niż w szpitalu. Takie trochę polowe. AmberExpo to taka hala konferencyjno-wystawiennicza i tam w dużej mierze nie ma dostępu do światła dziennego. Przynajmniej na tej części dla pacjentów. Są tylko pojedyncze świetliki. I tam jest po prostu ciemno, całe oświetlenie jest sztuczne. Pacjenci też nie do końca wiedzą jaka jest pora dnia. Takie odizolowanie ich od światła dziennego też wpływa negatywnie na ich samopoczucie – przyznaje.

REKLAMA

Codzienna praca w szpitalu covidowym

Mamy na sobie dwie warstwy sztucznego ubrania. Najpierw zakładamy jednorazowe spodnie z bluzą. Na to zakładamy kombinezon plus ochraniacze na buty, a także specjalne czepki i kaptury. Oprócz tego maski z filtrem ffp3. Do tego przyłbice, do tego część z nas nosi gogle – opowiada pielęgniarka.

Cały czas trzeba monitorować parametry pacjentów, sprawdzać przepływ tlenu. To jest na barkach lekarzy i pielęgniarek. Bardzo dobrze, że w tych czynnościach pielęgnacyjnych odciążają nas ratownicy. Oni wykonują złotą robotę w dużej mierze. Mam wrażenie, że oni są podstawą istnienia tych oddziałów COVID-owych. Pacjenci potrzebują pomocy niemal przy każdej czynności, nawet tej najbardziej prozaicznej – mówi pani Agata.

Przyznaje, że pacjentom na oddziałach covidowych brakuje przede wszystkim spokoju.

Ciągle wyją maszyny. Im brakuje takiego momentu, że mogą się wyciszyć. Że mogą spać. Tutaj to niemożliwe. Tu całą dobę jest ruch. Całą dobę pobieramy krew na badania, całą dobę podajemy leki, zapalone jest światło, jest hałas. Kardiomonitory właściwie wyją cały czas i różne alarmy. Naszym pacjentom, oprócz tego bezpośredniego kontaktu z rodziną, brakuje spokoju – mówi.

Zdjęcia ze szpitala covidowego i relacje znanych osób w mediach społecznościowych

Temat koronawirusa od miesięcy nie schodzi z czołówek mediów. Niektóre osoby znane, które zachorowały na COVID-19, uznały wręcz złapanie wirusa za powód do pochwalenia się tym w mediach społecznościowych – udostępnienia „stosownego” zdjęcia ze szpitala, zdawania relacji. Tak zrobili chociażby Andrzej Piaseczny, Radosław Majdan czy Marek Posobkiewicz (były szef GIS).

Tymczasem pielęgniarka z Gdańska mówi, że ani razu nie widziała, aby jej pacjenci robili zdjęcia, gdyż są na to zwyczajnie za słabi.

Gdzieś w internecie krążą różne filmiki, niby z oddziałów COVID-owych. Ani medycy, ani pacjenci nie wrzucają takich relacji do sieci. Rozumiem celebrytów, ale ja nie widziałam żadnego z moich pacjentów, żeby nagrywał jakąś relację i wrzucał na media społecznościowe, żeby wrzucał jakieś posty. Ci ludzie nie mają na to siły – mówi w rozmowie z „Faktem” pielęgniarka Agata Joutsen.

REKLAMA