Ilona Łepkowska się nie zatrzymuje. Kompromitacji ciąg dalszy. Opłata to nie podatek, a artyści to wyższe dobro, więc płaćcie [VIDEO]

Ilona Łepkowska.
Ilona Łepkowska. (Fot. PAP)
REKLAMA

Ilona Łepkowska, na nieszczęście branży artystycznej, kontynuuje marsz po mediach w obronie podatku reprograficznego. Tym razem postanowiła skompromitować się w radiu RMF FM.

Rząd PiS chce rozszerzyć obowiązujący już w Polsce podatek (nazywany opłatą) reprograficzny, obejmujący wszelkie nośniki pamięci (a także np. kartki papieru). Projekt ustawy jest opracowywany od kilku miesięcy.

Mamy więc płacić więcej, gdy kupimy nowego tableta, smartfona, telewizor, komputer, drukarkę – i tak dalej. A pieniądze mają wędrować do artystów, którzy klepią biedę. W tym celu ma powstać status zawodowego artysty i ludziom, którzy się do niego załapią z podatku reprograficznego wypłacane będą pieniądze lub odprowadzane w ich imieniu składki ubezpieczeniowe, emerytalne i inne takie konieczne.

REKLAMA

Łepkowska, scenarzystka i producent filmowa, ruszyła więc z „promocją” podatku. I na każdym kroku podkreśla, by nie nazywać go podatkiem, bo to nie jest podatek, tylko opłata. Tak jak akcyza nie jest podatkiem, a gruby nie jest gruby, tylko nieszczupły.

Łepkowska zdążyła już się skompromitować swoimi twierdzeniami w wywiadzie dla money.pl (więcej na ten temat TUTAJ). Teraz poszła za ciosem i wystąpiła w radiu RMF FM.

Dostrzegamy pewien postęp. Łepkowska nie uważa już, że telefony w abonamencie od sieci komórkowych dostaje się za darmo – a przynajmniej tego nie zaakcentowała. To jednak jedyny pozytyw.

Pani od scenariuszy uważa, że każdy powinien płacić dodatkowe pieniądze na artystów, ponieważ kultura jest dobrem wyższym. Utrzymuje oczywiście, że podatek zostanie nałożony na koncerny technologiczne i niezbyt chce przyjąć do wiadomości, że koncerny te przerzucą podatek na konsumenta, bo tak działają podatki. Na końcu zawsze płaci go konsument.

Ogólnie rzecz ujmując pani Łepkowska Polaków ma za złodziei. Mówi, że podatek reprograficzny jest konieczny, bo jeśli ktoś kupi e-booka i go potem pożyczy znajomemu, to artysta (pisarz) zarabia tylko raz w takim przypadku. A tak nie może być. Pamiętajcie więc, by kupionych książek nie pożyczać nikomu, bo okradacie artystę.

Co więcej, pani reżyser przekonuje, że trzeba płacić podatek od ryzy papieru i drukarki, bo ktoś tam nielegalnie na tych kartkach drukuje skserowaną książkę. Dlatego podatek mają płacić wszyscy. Wszyscy już na starcie jesteście podejrzani. Rozumiecie ten absurd?

Płacić trzeba też tym artystom, których twórczości ludzie nie chcą zbytnio nabywać. Nam się wydaje, że jeśli artysta nie sprzedaje swoich dzieł, to po prostu powinien zmienić pracę, tymczasem pani Łepkowska uważa, że nie – artysta wprawdzie dzieł nie sprzedał, ale pracę wykonał, więc zapłata się należy. A jak pójdzie pracować to Biedronki na kasę, to już w ogóle nie będzie miał czasu, by te dzieła tworzyć.

Z ust pani Łepkowskiej padły też zarzuty, że prawie wszyscy, którzy ten podatek (przepraszamy, opłatę!) krytykują, piszą jej krytyczne wiadomości (nazywane oczywiście hejtem) są sterowani i przekupieni przez producentów sprzętu. Wiadomo – nie zgadzasz się z pokrętną logiką i próbą drenowania kieszeni, jesteś sprzedawczykiem.

Cały wywiad Łepkowskiej z redaktorem Robertem Mazurkiem to jeden wielki absurd. Łepkowska może być wdzięczna red. Mazurkowi, że ten nie powstrzymał swojej manii przerywania rozmówcy, wcinania się w pół zdania, bo dzięki temu uniknęła większej kompromitacji. Gdyby tak pozwolono jej mówić bez końca…

Drodzy artyści, szczerze współczujemy takiego obrońcy. Naprawdę, dawno nikt wam nie wyrządził takiej krzywdy, jak pani Łepkowska. Sugeruje, że jesteście ofermami, bo nie potraficie zadbać o swój finansowy los i dlatego wszyscy mają się na was zrzucać. Chyba nie macie aż tak niskiego mniemania o sobie?

Kompromitacja Ilony Łepkowskiej. Usprawiedliwiając podatek, straciła rozum

REKLAMA