
W sobotnim zamachu bombowym na szkołę w stolicy Afganistanu – Kabulu, zginęło co najmniej 68 osób, a 165 zostało rannych – informuje agencja Reutera, powołując się na źródła rządowe. Większość ofiar to uczennice, które wracały z zajęć do domów.
Liczba ofiar ataku i jego dokładny przebieg wciąż nie są jasne. Agencja Associated Press informuje o śmierci 50 osób, telewizja BBC o ponad 60 ofiarach.
Eksplozje miały miejsce w zamieszkanej głównie przez szyicką mniejszość Hazarów położonej na zachodzie Kabulu dzielnicy Daszti Barczi. Już wcześniej wymierzone w tę mniejszość ataki przeprowadzała tam sunnicka ekstremistyczna organizacja Państwo Islamskie (IS).
Według Reutersa w sobotę doszło do trzech silnych eksplozji, w tym jednej samochodu pułapki, w okolicach usytuowanej w Daszti Barczi szkoły średniej. Przeważająca większość ofiar to uczennice, które kończyły zajęcia i opuszczały budynek, kierując się do domów.
Niektórym rodzinom wciąż nie udało się odnaleźć swoich dzieci, krewni szukają ich w szpitalach i kostnicach. Odbyły się już także pierwsze pogrzeby ofiar ataku.
Jak na razie żadna grupa nie wzięła na siebie odpowiedzialności za zamach.
W sobotę prezydent Afganistanu Aszraf Ghani o atak obwinił talibów. Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid zaprzeczył tym oskarżeniom i potępił wymierzony w cywilów atak, dodając, że za tak „haniebną zbrodnią” może stać tylko Państwo Islamskie (IS).
Wraz z wycofywaniem się z kraju wojsk USA i innych państw NATO, które mają opuścić Afganistan do 11 września br., narasta napięcie i walki między rządem i kontrolującymi połowę państwa talibami. W dwóch ostatnich tygodniach kwietnia talibowie zabili ok. 120 funkcjonariuszy sił rządowych i 65 cywili.
– To nieludzki czyn – podkreślił modlący się w niedzielę za ofiary zamachu w Kabulu papież Franciszek.