Wywalczyli cofnięcie podwyżki podatków. Nie zatrzymują się. Kolumbia na skraju wojny domowej [FOTO]

Protesty w Kolumbii. Foto: PAP/EPA
Protesty w Kolumbii. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Po dwóch tygodniach masowych, krwawo tłumionych przez policję protestów przeciwko rządowemu projektowi wprowadzenia dotkliwej podwyżki podatków, szansa na dialog protestujących z rządem prezydenta Ivana Duque wciąż jest niewielka. Mimo, że prezydent wycofał się z tego zamiaru.

Demonstracje protestacyjne, w których najliczniej uczestniczą młodzi Kolumbijczycy, mają dotąd z dnia na dzień coraz gwałtowniejszy przebieg wskutek wyjątkowej brutalności specjalnych oddziałów policji.

Najnowsze dane ogłoszone przez organizacje pozarządowe, mówią o 37 ofiarach śmiertelnych wśród uczestników protestów. Setki osób uważa się za zaginione.

REKLAMA

Według Centrum Analiz Konfliktów Katolickidego Uniwersytetu Papieskiego Kolumbii 80 proc. ludności przeciwne polityce rządu prezydenta Duque.

Szczególnie napięta sytuacja panuje w liczącym 2,2 miliona ludności mieście Cali, które zostało praktycznie odcięte przez policję i wojsko od reszty kraju. W szpitalach, przepełnionych wskutek pandemii koronawiusa, brakuje leków, a przed sklepami tworzą się długie kolejki.

Brakuje niektórych podstawowych artykułów. Kolejki samochodów oczekują także na dostawy paliwa przed stacjami benzynowymi. Ceny niektórych artykułów pierwszej potrzeby wzrosły wielokrotnie.

Tymczasem prezydent Duque postanowił wysłać do Cali jeszcze więcej żołnierzy. Obawia się, że właśnie tam rozpęta się prawdziwa wojna domowa. Wielu uważa, że taką mają już od kilku dni.

Deklaracja Duque była odpowiedzią na apel burmistrza miasta, który stwierdził, że aktualnie Cali jest „niezdolne do rządzenia” i zaproponował prezydentowi, by sam przyjechał rozwiązać problem.

REKLAMA