Gigantyczny wyciek danych funkcjonariuszy służb mundurowych. Winny stracił pracę, ale słowa szefa RCB są zastanawiające

Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
REKLAMA

Za wielki wyciek danych osobowych ponad 20 tysięcy funkcjonariuszy mundurowych z baz Rządowego Centrum Bezpieczeństwa odpowiada pracownik tej instytucji – poinformował szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Winowajca został już zwolniony z pracy, choć słowa szefa RCB są mocno zastanawiające.

Jak donosi RMF FM, z relacji szefa RCB Konrad Korpowski wynika, że nie ma na razie informacji o tym, by ktoś w sposób przestępczy wykorzystał dane.

Koprowski tłumaczy całą tę skandaliczną sytuację błędem ludzkim, ale nie tylko. Ale to co mówi dalej jest bardzo zastanawiające, a zarazem niepokojące.

REKLAMA

– Brak pełnej gotowości organizacji do działania, spowodowane presją czasu w trudnej sytuacji kryzysowej. Płace w administracji państwowych dla informatyków są na tyle niskie, że nie mamy szans, żeby konkurować o specjalistów tej branży z sektorem prywatnym – mówił szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Trwa dochodzenie

Wcześniej Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła dochodzenie w związku z wyciekiem danych ponad 20 tys. funkcjonariuszy z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa – poinformowała 6. maja jej rzecznik Aleksandra Skrzyniarz. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył dyrektor RCB.

O wycieku danych jako pierwszy poinformował portal Niebezpiecznik.pl – zgodnie z jego informacjami dotyczył on danych policjantów (także z CBŚP), celników, pracowników Służby Ochrony Państwa, Administracji Skarbowej, Straży Granicznej, Straży Pożarnej (także ochotniczej), Inspekcji Transportu Drogowego, Straży Miejskiej, Straży Ochrony Kolei czy Służby Więziennej.

Chodziło o nazwiska, numery telefonów, numery PESEL, e-maile (służbowe lub prywatne), a także dokładne adresy miejsca pracy.

Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył dyrektor RCB płk. Konrad Korpowski. W czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz poinformowała PAP, że 22 kwietnia w sprawie wszczęto dochodzenie.

Dochodzenie wszczęto z art. 267 par. 2 Kodeksu karnego, w którym mowa o uzyskaniu – bez uprawnienia – dostępu do systemu informatycznego zawierającego dane funkcjonariuszy publicznych oraz z art. 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych dotyczącego przetwarzania – bez uprawnienia – danych osobowych funkcjonariuszy publicznych. Oba przepisy zakładają karę nawet do dwóch lat pozbawienia wolności dla sprawców.

Obecnie gromadzony jest materiał dowodowy. Jak podkreślono, ze względu na dobro dochodzenia na jego obecnym etapie prokuratura nie będzie przekazywać szczegółowych informacji o poczynionych ustaleniach.

Do wycieku danych doszło w kwietniu tego roku w wyniku „potencjalnego nieuprawnionego dostępu” do danych osobowych osób, które zarejestrowały się na szczepienia przeciw COVID-19.

Po zaistniałej sytuacji RCB zapewniało, że wszystkie dane zostały „ponownie i niezwłocznie” zabezpieczone, a dalsza możliwość wprowadzania ich w formularzu służącym do zgłaszania się do szczepień została zablokowana. W Centrum trwa wewnętrzna procedura wyjaśniająca. Planowany jest także dodatkowy audyt, którego celem będzie weryfikacja i usprawnienie procedur związanych z ochroną danych osobowych.

O sprawie oprócz prokuratury powiadomiono m.in. policję, zespół reagowania na incydenty bezpieczeństwa komputerowego CSIRT GOV, a także prezesa UODO. Urząd przyznał, że istnieje ryzyko związane z możliwością wykorzystania pobranych danych osobowych funkcjonariuszy przez osoby nieuprawnione, co może wiązać się z „wymierną szkodą dla funkcjonariuszy”.

Źródła: NCzas.com, PAP, RMF FM

REKLAMA