Poseł Krystian Kamiński z Konfederacji miażdży dyplomatyczną naiwność PiS-u. USA stoją po stronie Niemiec i idą na rękę Rosji

Angela Merkel, Władimir Putin Źródło: PAP
Angela Merkel, Władimir Putin Źródło: PAP
REKLAMA

Na czwartkowej konferencji prasowej poseł Konfederacji Krystian Kamiński przekonywał, że Stany Zjednoczone „niestety mają w zwyczaju traktować nas, jak państwo kolonialne”. Na Twitterze rozszerzył swoja myśl i tłumaczył dlaczego Polska nie powinna naiwnie spoglądać w stronę Waszyngtonu, a wziąć się za realizowanie polityki wielowektorowej. Inspiracją do przeprowadzenie krótkiej analizy było odstąpienie – podobno antyrosyjskiego – Joe Bidena wobec twórców Nord Stream 2.

„Dobrze poinformowany amerykański portal axios podał, że Joe Biden odstąpi od walki z gazociągiem Nord Stream 2. Jak skomentował to równie dobrze poinformowany A. Rahr, Biden „skalkulował, że są ważniejsze rzeczy niż Nord Stream. USA są potrzebne Niemcy w roli lidera Europy” – napisał Krystian Kamiński.

„Oficjalnie Departament Stanu zaprzeczył medialnym doniesieniom o odstąpieniu przez USA od walki z Nord Stream 2. Jednak uważna i realistyczna ocena uwarunkowań wewnętrznych i zewnętrznych polityki USA sugeruje, by traktować te medialne doniesienia poważnie” – twierdzi.

REKLAMA

„Główny nurt elity politycznej Stanów Zjednoczonych przywiązany jest do konceptu 'wspólnoty transatlantyckiej’ osadzonej na ideologicznej platformie demoliberalnej. Od kilkudziesięciu lat popiera integrację europejską oczekując, że będzie można ustawiać Europę przez 'jeden numer telefonu” (Kissinger)” – analizuje polityk Konfederacji.

„Od końca „’zimnej wojny’ głównym partnerem w Europie dla USA pozostają Niemcy. Waszyngton go sobie aktywnie lepił. To przecież administracja Busha seniora była najbardziej miękka wobec Kohla, wręcz forsowała jednoczenia Niemiec, wobec zastrzeżeń Londynu, Paryża i Moskwy” – czytamy.

„Niemcy, ekonomiczna potęga, polityczny gracz, obciążony jarzmem przeszłości i z pacyfistycznym, 'reedukowanym’ zresztą przez samych Amerykanów postnarodowym społeczeństwem, były, są i będą dla USA partnerem wygodniejszym niż ktokolwiek w Europie” – zaznacza.

„W kontekście tego szczególnie jaskrawo widać absurd polityki zagranicznej PiS – wasalna wobec USA polityka podszyta oczekiwaniem, że Waszyngton będzie wspierał politykę tego obozu konfrontacyjną jednocześnie i wobec Rosji, i wobec Niemiec jest przepisem na katastrofę Polski” – tłumaczy.

„Znajdują się na innej półkuli niż Polska, mają całkowicie niewspółmierny potencjał wobec Polski, całkowicie inny zakres interesów, w którym nasz region nie ma znaczenia priorytetowego. Próba nadania relacjom ze Stanami Zjednoczonymi wymiaru strategicznego poprzez podporządkowywanie się im jest naiwnością” – twierdzi.

„W świecie coraz bardziej wielobiegunowym, choć kształtowanym w największej mierze przez rywalizację amerykańsko-chińską dla Polski nie ma na razie drogi innej niż polityka samoumacniania i polityka wielowektorowa żmudnego balansowania między potęgami” – podpowiada polskiej dyplomacji.

„Między zgodą na peryferyjność, rezygnacją z podmiotowości, bandwagoningiem, czy wręcz rozpuszczeniem się w ponadnarodowych projektach, a mocarstwowymi rojeniami istnieje dla kraju o potencjale Polski droga obrony interesów choć jest to droga trudna, wymagająca kunsztu i wyrzeczeń” – tłumaczy dalej.

„Podstawowym pytaniem przed jakim stoją dziś Polacy jest pytanie o to czy chcą tworzyć własną formę bytu według własnej idei i koncepcji, czy może chcą być po prostu 'jak Zachód’ oraz, czy są zdolni do indywidualnych wyrzeczeń oraz zbiorowego działania w imię nowej polskiej idei?” – pyta na koniec swojego wywodu.

Biden wycofuje sankcje

W środę niemiecki „Der Spiegel” przekazał, że na razie nie będzie żadnych sankcji – ku zdenerwowaniu republikanów w Kongresie – związanych z budową Nord Stream 2.

„W niemiecko-amerykańskim sporze o gazociąg Nord Stream 2 najwyraźniej widać oznaki odprężenia” – napisał tygodnik.

Według informacji „Spiegela”, administracja prezydenta USA Joe Bidena nie chce na razie nakładać sankcji na Nord Stream AG i jej prezesa Matthiasa Warniga.

Zarówno firma, jak i sam Warnig znajdą się w najnowszym raporcie o sankcjach, który rząd USA wkrótce przedstawi Kongresowi. Zgodnie z informacjami z niemiecko-amerykańskich kręgów negocjacyjnych, przyznano im jednak tak zwane zwolnienie, a zatem są one zawieszone do czasu przedłożenia kolejnego sprawozdania za trzy miesiące.

Według informacji gazety, niemiecki rząd jest świadomy decyzji Waszyngtonu.

Odstąpienie od surowych sankcji, o czym po raz pierwszy poinformował amerykański portal informacyjny Axios, jest sygnałem ustępstwa ze strony Bidena, który jest zdecydowanym przeciwnikiem gazociągu i znajduje się pod ogromną presją polityczną w związku z tym projektem. Bo rura, która ma doprowadzić rosyjski gaz do Niemiec przez Morze Bałtyckie, jest ostro krytykowana nie tylko przez Republikanów, ale także przez wielu Demokratów w Kongresie USA.

Obie strony skarżą się, że gazociąg wspiera reżim prezydenta Rosji Władimira Putina, a także przyczynia się do odcięcia Ukrainy od dostaw energii z Rosji. Rurociąg był już kluczowym punktem spornym w stosunkach niemiecko-amerykańskich za rządów poprzednika Bidena, Donalda Trumpa.

„Decyzja ta wywoła ostrą krytykę Bidena płynącą z obozu republikańskiego” – zauważa tygodnik. Czołowy republikanin w Komisji Spraw Zagranicznych Izby, Michael McCaul, powiedział, że jeśli doniesienia o braku sankcji są prawdziwe, to świadczy to o tym, że demokratyczny prezydent nigdy nie chciał zapobiec budowie rurociągu. Był to „rosyjski projekt złośliwego wpływu, który grozi pogłębieniem energetycznej zależności Europy od Moskwy” – powiedział McCaul. „Jeśli reżimowi Putina pozwoli się dokończyć budowę tego rurociągu, to tylko dlatego, że administracja Bidena postanowiła na to pozwolić”.

Były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton napisał na Twitterze: „Ostra retoryka Bidena w sprawie Rosji jest bezwartościowa, jeśli nie jest poparta działaniem”.

„W ostatnich miesiącach Nord Stream 2 stał się poważnym testem dla ożywienia stosunków niemiecko-amerykańskich po Trumpie” – podkreśla „Spiegel”.

„Na zewnątrz administracja Bidena unikała ostrych słów pod adresem Berlina, ale wewnętrznie doradcy prezydenta z goryczą narzekali na kanclerz Angelę Merkel, która mimo usilnych nalegań nie była skłonna do znaczących ustępstw na rzecz strony amerykańskiej. Rząd niemiecki przekonywał Amerykanów, że Niemcy kupowały gaz od Związku Radzieckiego nawet w najciemniejszych dniach zimnej wojny. Co więcej, hipokryzją było dążenie do zatrzymania rurociągu, gdy w tym samym czasie same Stany Zjednoczone kupowały energię od Rosji”.

Źródło: NCzas.com, PAP, Twitter

REKLAMA