Ideologiczni maniacy z ratusza. Trzaskowski chce sparaliżować ruch samochodowy w centrum Warszawy. Katastrofalne skutki takiej polityki w Paryżu

Rafał Trzaskowski. / foto: PAP/Paweł Supernak
Rafał Trzaskowski. / foto: PAP/Paweł Supernak
REKLAMA

Władze Warszawy zamierzają do jednego pasa w jedną stronę zwęzić Aleje Jerozolimskie. Podobna obłędna, motywowana ideologią polityka doprowadza Paryż na skraj komunikacyjnej katastrofy i niszczy miasto.

Zarząd Dróg Miejskich poinformował o obłędnym projekcie ograniczenia ruchu samochodowego na Alejach Jerozolimskich na odcinku między Marszałkowską a Nowym Światem. Ten odcinek prowadzi na most Poniatowskiego i w każda stronę ma 3 pasy ruchu, w tym 1 bus pas. Teraz ratusz chce odjąć po 1 pasie i w to miejsce zrobić 3-metrowej szerokości ścieżki rowerowe – po 1 w każdą stronę. To oznacza celowe sparaliżowanie ruchu samochodowego na tej ulicy i komunikacji przez Wisłę pomiędzy lewobrzeżną i prawobrzeżna warszawę.

Władze miasta w sojuszu z aktywistami miejskim, którym wydaje się, że wszyscy przesiądą się na rowery chcą zrealizować ten pomysł nie oglądając się na mieszkańców. I na to, że przez pół roku od października do końca marca prawie nikt rowerami nie będzie jeździł. Ratusz Trzaskowskiego tworzy miasto dla lewackich aktywistów, którym wydaje się, że wszyscy są młodzi i będą mknąć na rowerach i hulajnogach.

REKLAMA

Media francuskie donoszą jaką katastrofą kończy się podobna polityka niszczenia ruchu samochodowego w Paryżu, którą prowadzi mer socjalistka Anne Hidalgo. Analizę „korzyści” z zamknięcia miejskich tras przelotowych na wybrzeżach Sekwany portal internetowy dziennika „Le Monde” nazywa kolejną przykrą nowiną dla Anne Hidalgo, która zamierza kandydować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

„Samochody i śmieci mogą zagrodzić jej drogę” – przewidywał uczestnik debaty w BFM TV. Według badania wykonanego przez niezależny Instytut Polityki Publicznej (IPP) zamknięcie trasy nadsekwańskiej, posunięcie, które zmierzało do zmniejszenia zanieczyszczenia atmosferycznego, jedynie przesunęło je w inne okolice. Nie bacząc na krytyki, mer ujawniła kolejny program wykluczenia samochodów z centrum stolicy. „Analiza IPP nie mogła pojawić się w gorszym dla niej momencie” – komentuje autor artykułu w „Le Monde”.

Zgodnie z badaniem IPP, zamknięcie trasy nad Sekwaną, przez którą do roku 2016 przejeżdżało 40 tys. pojazdów dziennie, przeniosło zanieczyszczenie z centrum do dzielnic o wiele gęściej zaludnionych. „Poszkodowanych z powodu zanieczyszczenia powietrza jest teraz dwa razy więcej niż tych, którzy skorzystali na zamknięciu trasy” – piszą autorzy analizy IPP.

Zastępca mer ds. transportu ekolog David Belliard przyznaje, że zamknięcie trasy nadsekwańskiej nie rozwiązało wszystkich problemów, ale pamiętać trzeba, że „wpisuje się ono w politykę transformacji przestrzeni publicznej”.

Tę politykę wyjaśniła mer Paryża w środowym wywiadzie radiowym. Spośród 20 dzielnic Paryża, 7 centralnych zamkniętych ma zostać dla pojazdów spalinowych. Dozwolone pozostaną dostawy, autobusy i taksówki.

Merostwo już rozpoczęło internetową konsultację w tej sprawie, ale mieszkańców nie pyta się, czy są za lub przeciw projektowi.  Według radnej z partii Republikanie Nelly Garnier, projekt wyeliminowania samochodów z centrum musi mieć „podwójnie negatywny wpływ”: dzielnice śródmiejskie stracą kolejnych mieszkańców i zmienią się w strefę turystyczną. A poza „strefą chronioną” mieszkańcy „cierpieć będą z powodu ogromnych korków, a więc i zanieczyszczenia atmosferycznego”.

Natomiast cytowana w “Le Monde” współautorka analizy IPP Lea Bou Sleiman zauważa, że „jeśli zamknie się centrum Paryża, to wielkie są szanse, że powtórzy się to, co stało się po zamknięciu trasy nadsekwańskiej. Problem przeniesie się na inne miejsce”.

Sprawa ruchu samochodowego, to nie jedyna kwestia, która nie przyczynia się do popularności pani Hidalgo. Od dwóch miesięcy w mediach i na portalach społecznościowych rozwija się akcja #SaccageParis (dewastowanie Paryża), której uczestnicy potępiają brud, niszczejące sprzęty uliczne i niekończące się „wykopki”. Dziesiątki tysięcy wpisów ilustrowanych fotografiami, pokazywało sterty, jakby nigdy niesprzątanych śmieci, dziurawe jezdnie, rozwalone ławki i inny sprzęt miejski w fatalnym stanie.

Z protestami spotkało się też ustawienie żółtych karłów (słupków) i betonowych płyt, wyznaczających ścieżki rowerowe, a przede wszystkim, jak twierdzą krytycy, pomniejszających piękno najpiękniejszych ulic stolicy Francji.

Merostwo odpowiedziało potępiając „oczerniającą kampanię”. Istniejący stan rzeczy tłumaczy „zredukowaniem służb oczyszczania miasta o 10 proc. z powodu pandemii, co może być powodem pewnych opóźnień”.

Paryż nie od dziś ma problemy z czystością. W roku 2019 brytyjski dziennik „Guardian” nazwał stolicę Francji „brudnym człowiekiem Europy”.

REKLAMA