Nieudana aborcja w 18. tygodniu ciąży. 27-latce urodził się żywy syn i umierał 10 godzin. „To utrudniło sytuację”

REKLAMA

27-latka z Blackburn (Wielka Brytania, północno-zachodnia Anglia) próbowała dokonać aborcji farmakologicznej w 18 tygodniu ciąży. Jej syn urodził się jednak żywy. Teraz kobieta żali się, że oglądanie jego katuszy, było dla niej torturą.

Synek, który urodził się 27-letniej Loran Denison byłby jej czwartym dzieckiem. Kobieta zdecydowała się na aborcję z powodu wykrytego u chłopca syndromu Edwarda.

27-latka zakupiła tabletki do przeprowadzenia aborcji farmakologicznej. Coś jednak poszło „nie tak”, chłopiec był na tyle silny, że przeżył – urodził się żywy.

REKLAMA

Teraz to 27-latka uważa się za ofiarę. Po pierwsze – boryka się z wyrzutami sumienia, bo synek nie wyglądał jakby był chory. Kobieta sama przyznaje, że „wyglądał normalnie”. Dlatego obawia się, że „postąpiła źle”.

Po drugie – według niej oglądanie, jak jej dziecko umiera przez 10 godzin, było dla niej torturą.

– Cieszę się, że spędziłem z nim trochę czasu, ale to też znacznie utrudniło sytuację – stwierdziła kobieta.

– Powiedzieli mi [lekarze – red.], że ma typowy zespół Edwardsa, więc odejdzie przed porodem lub zaraz po nim. Mój syn miał lwie serce – dodała.

Sprawę na Twitterze skomentował redaktor naczelny najwyższego czasu – Tomasz Sommer.

– 27-latka postanowiła zabić własne dziecko. Coś Podczas mordu poszło nie tak – urodziło się żywe i umarło dopiero po 10 h. Kobieta jest teraz zdruzgotana, że musiała na to patrzeć. Zezwierzęcenie. – napisał.

Źródło: Daily Mail

REKLAMA