Macron nie przeprasza, ale uznaje w Rwandzie „współodpowiedzialność” Francji za ludobójstwo z 1994 roku

czaszki ludobojstwo
Fot. ilustr. WIkipedia
REKLAMA

Prezydent Macron podczas wizyty w Kigali uznał, że ​​Francja jest współodpowiedzialna za ludobójstwo w Ruandzie, m.in., dlatego, że zbyt długo zwlekała z uruchomieniem systemu sprawiedliwości. Odnosząc się do ludobójstwa, prezydent powiedział, że „uznanie przeszłości to wymóg sprawiedliwości”.

Francuski prezydent przemawiał pod pomnikiem ludobójstwa w Kigali. Wyjaśnił jednak, że Francja „nie była wspólnikiem” zbrodni, ale jej wina polega na „zbyt długim milczeniu w jej badaniu”.

Deklaracja prezydenta ma na nowo otworzyć relacje Francji i Rwandy i jest ostatnim etapem normalizacji stosunków po ponad 25 latach napięć i oskarżeń wobec Paryża o negatywną rolę Francji w tej tragedii.

REKLAMA

Co najmniej 800 000 ludzi straciło tu życie, głównie Tutsi. Emmanuel Macron zapewniał gospodarzy, że „​​nikt podejrzany o ludobójstwo nie uniknie sądu”. Odciął się jednak od zarzutu bezpośredniego udziału Francji w zbrodniach. Francja „nie była wspólnikiem”, a „przelana krew nie zhańbiła broni ani rąk jej żołnierzy” – dodał prezydent.

To znaczna różnica z dość ochoczym wcześniejszym przepraszaniem przez Macrona Algierii. Tam uznał „francuskie ludobójstwo”, co spotkało się z ostrą krytykę w kraju. W tym przypadku zapewne liczy się z przyszłorocznymi wyborami. Być może dlatego nie padły jednak właściwe przeprosiny.

Francja „ma obowiązek: spojrzeć historii w twarz i rozpoznać część cierpień, jakie zadała ludowi Rwandy, sprawiając, że milczenie przeważyło nad badaniem prawdy przez zbyt długi czas” – mówił Macron. Wyjaśniał, że „chcąc zapobiec konfliktowi regionalnemu i wojnie domowej” popełniono błąd, bo wojsko francuskie pozostawało „obok” wobec „działań ludobójczego reżimu”.

Jednak kwestia roli Francji w Ruandzie jest od lat gorącym tematem. Paryż oskarżano o wspieranie Hutu i doprowadziło to nawet do zerwania stosunków dyplomatycznych między Paryżem a Kigali w latach 2006–2009.

Raport historyków opublikowany w marcu 2009 r. pod przewodnictwem Vincenta Duclerta uznawał częściową winę Francji i zwalał winę na „ślepotę” ówczesnego socjalistycznego prezydenta François Mitterranda i jego ekipy. Miał on nie dostrzec na czas „ludobójczych skłonności rządu Hutu”, który Paryż czynnie popierał w tamtym czasie.

„Mógł przeprosić, ale tego nie zrobił” – ocenił wystąpienie prezydenta szef organizacji ocalałych Ibuka Egide Nkuranga cytowany przez stację FranceInfo. „We Francji jest wielu ludobójców. Przeżyło trzech z 17 członków bezpośredniej rodziny ówczesnego prezydenta Juvenala Habyarimana. Zastanawiamy się, dlaczego Francja, jeśli nie ponosi części odpowiedzialności za ludobójstwo, nadal chroni tych ludobójców bez ścigania ich lub sprowadzania ich z powrotem do Rwandy, jak to ma miejsce w innych krajach. To tak, jakby rodzic chronił swoją rodzinę …” – komentował Eric Nzabihimana z plemienia Tutsi.

Przypomnijmy, że „Operacja Turquoise” w latach 90. XX wieku była kierowaną przez Francję misją ONZ i miała chronić ludność cywilną. Tego nie uczyniła. Z kolei Paryż przez lata 90. dostarczał do Rwandy duże ilości broni i amunicji, a francuskie siły zbrojne wyszkoliły rwandyjską armię rządową.

Źródło: AFP/ Le Figaro/ PAP

REKLAMA