
Z oświadczeń majątkowych za ubiegły rok, dostępnych na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Warszawy, wynika, że dyrektorzy w ratuszu stolicy zarabiają lepiej niż prezydent Andrzej Duda czy premier Mateusz Morawiecki.
W Warszawie nie było awarii Czajki, nie ma dziurawych dróg, czy zakorkowanych ulic. Nie mogło i nie może być, bo gdyby takie rzeczy się tam działy, to przecież ratusz wydawałby pieniądze na nie, a nie na gigantyczne pensje dyrektorów.
A skoro już ustaliliśmy, że w stolicy nie ma niezałatwionych spraw niecierpiących zwłoki, czy problemów, które należałoby załatwić, to nic tylko się cieszyć, że niektórym warszawiakom żyje się tak dobrze.
Którym dokładnie? Ano, na przykład Michałowi Czekajowi, skarbnikowi miejskiemu, który zgarnął prawie 377 tys. zł. Jako członek rady nadzorczej MPT zaś dostał 43 tys. zł. Razem – 420 tys. zł w rok.
Z głodu nie umrze także były sekretarz miasta stołecznego Warszawa. Marcin Wojdat zarobił 338 tys. zł. Dyrektor koordynator ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni Justyna Glusman z kolei prawie 256 tys. zł.
Co ciekawe, według oświadczeń majątkowych prezydenta i premiera za rok 2019 roczne uposażenia głównych państwowych urzędników wynoszą odpowiednio 243 tys. zł i 217 tys. zł.
Naczelnicy w warszawskich urzędach dzielnicowych też mają niezłe zarobki – porównywalne z ministrami. Naczelnik Wydziału Architektury i Budownictwa w Śródmieściu w 2020 roku otrzymał 159 tys. zł. Dla porównania – minister infrastruktury Andrzej Adamczyk w 2019 roku otrzymał niecałe 175 tys. zł.