
26 maja przed mikrofonem radia France Inter zasiadł przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych francuskiego parlamentu Zgromadzenia Narodowego centrolewicowy polityk Jean-Louis Bourlanges. Nie tylko wspierał sankcje na Białoruś za porwanie samolotu i aresztowanie Romana Protasiewicza, ale stwierdził nawet, że powinny one być na tyle dotkliwe, by „sparaliżować ten kraj”.
Deputowany MoDemu (Ruchu Demokratycznego) Jean-Louis Bourlanges mówił, że Białoruś „jest suwerennym państwem i nie będziemy z nią toczyć wojny (wolno tylko z niesuwerennymi ? – przyp. NCzas), ale sankcje muszą być skuteczne”. Wskazał, że tym razem nie chodzi o sankcje symboliczne, które „rzadko są skuteczne”.
Podkreślił rzadko spotykaną „stanowczość i szybkość działania Unii Europejskiej”. Dodał, że jest „to jest coś nowego”, ale jeszcze niewystarczającego.
„Jesteśmy zmęczeni byciem pluszowymi misiami w obliczu grożących nam niedźwiedzi polarnych” – mówił obrazowo francuski polityk. Stanowczość jak na przedstawiciela tego narodu wręcz zaskakująca.
Dla Bourlangesa przekierowanie samolotu do stolicy Białorusi i aresztowanie dziennikarza jest „wyraźnym atakiem na Unię Europejską”. Wyjaśniał, że „to był samolot linii europejskiej, zapewniającej połączenie między dwiema stolicami europejskimi, a zakładnik, o którym mowa, korzystał z prawa do azylu przyznanego przez państwo Unii Europejskiej ”.
Ostry ton Paryża wobec Mińska trochę zaskakuje. W stosunku do sponsora Łukaszenki, Władmira Putina, politycy znad Sekwany bywają znacznie bardziej wyważeni. Pewnie nie wiedzą, w jakim kraju obecnie leży miejsce klęski ich Wielkiej Armii…
Źródło: France Info