Kot w worku. Nikomu nie przeszkadzało – aż do teraz [FELIETON]

Janusz Korwin-Mikke.
Janusz Korwin-Mikke. / foto: PAP
REKLAMA
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej postanowił wymierzyć cios w worek. Tyle że nie jest to worek treningowy, tylko worek „żytawski” albo „turoszowski”. I tak się składa, że jest to worek należący do III RP.

Wcale nie jest to oczywiste. Po II wojnie światowej Rzeczpospolita 2,5 (bo PRL powstała dopiero w 1952 r.!) otrzymała ten kawałek Łużyc – i usiłowała go zamienić z Czechosłowacją na kawałek Spiszu. Na nasze szczęście Słowacy się sprzeciwili. Nikt wtedy nie wiedział, że ten „worek” jest tak bogaty w rozmaite kopaliny – wśród których najmniej cenną (ale występującą w największej ilości) jest węgiel brunatny.

To ostatnie było akurat znane, bo kopalnia tego węgla działa tam od roku 1904. I jakoś nikomu nie przeszkadzała – aż do teraz.

REKLAMA

Teraz Czesi i Niemcy oraz Górni Łużyczanie protestują – bo elektrownia strasznie hałasuje. Oraz dymi. W dodatku ta część Łużyc jest „zagłębieniem zgorzelecko-żytawskim”, więc odkrywkowa kopalnia ściąga do siebie wodę z Czech!

To istotnie jest prawdą. Każda nieco głębsza kopalnia odkrywkowa ściąga do wykopu wodę z całej okolicy. Skarżą się na to wszystkie gminy wokół kopalni Bełchatów. Na miejscu dawnej kopalni siarki „Machów” koło Tarnobrzega powstało jeziorko o powierzchni 500 ha i głębokości 42 m. To samo kiedyś będzie w Bełchatowie. Ta woda nie jest kopalniom do niczego potrzebna – przeciwnie, jest ich przekleństwem, więc „Turoszów” z pewnością dopłaciłby Czechom, gdyby zechcieli przeprowadzić rurę i zabrać sobie tę wodę z powrotem…

Zaburzenia środowiska są rzeczą nieuniknioną – i w normalnym kraju system odszkodowań za spowodowane straty wlicza się w koszty eksploatacji, dzięki czemu znamy realny koszt wydobycia (w PRL-u nikt tego oczywiście nie robił). Problem powstał, gdy kopalnia i elektrownia wywarły wpływ na środowisko w Czechach i na saskich Łużycach.

W takich przypadkach powołuje się sądy arbitrażowe lub odwołuje do trybunałów międzynarodowych. Z tym, że III RP, Republika Czeska oraz Republika Federalna Niemiec nie są już suwerennymi państwami, tylko autonomicznymi stanami Unii Europejskiej. Czesi odwołali się więc do unijnego Trybunału Sprawiedliwości…

…a Unia Europejska opanowana jest przez lewicowców – w tym zakresie: przez fanatyków, którzy mają kota na punkcie „ochrony środowiska”, a przede wszystkim walki ze „zmianami klimatu”.

Czesi uznają, że wskutek działania tej kopalni powiaty Gródek nad Nysą i Frydland poniosły straty wynoszące 30 milionów złotych. Jest to koszt do zniesienia – tym bardziej że roszczenia są zazwyczaj prewencyjnie zawyżane – i zapewne PGE (właściciel kopalni) by odszkodowanie zapłaciło. Czesi się jednak wściekli, bo polskie władze przedłużyły koncesję na eksploatację Turowa do 2044 roku – i odwołali się do TSUE.

P. Rosario Silva de Lapuerta, wiceprezeska TSUE, przychyliła się do wniosku Pragi, by „ze względu na ciągłe szkody czynione przez Turów” nałożyć już teraz środek tymczasowy obowiązujący do czasu pełnego wyroku TSUE, który może zapaść dopiero za kilkanaście miesięcy. W takich sprawach nie ma jeszcze precedensu i nie wiadomo, czy Trybunał może zmienić decyzje swojej prezeski – ale wiadomo, że jeśli nawet, to potrwa to ładne parę miesięcy, więc można by spokojnie poczekać na rozstrzygnięcie ostateczne. Gdyby nie to, że p.Silva de Lapuerta użyła zwrotu „natychmiastowe” – co w praktyce oznacza okres miesiąca.

Tymczasem zamknięcie kopalni spowoduje znaczne szkody bezpośrednie (nawet tej cholernej wody będzie przybywać znacznie szybciej…) oraz materialne – a ponadto spowoduje to zamknięcie elektrowni, której ponowne uruchomienie będzie trudne i kosztowne.

A nam zabraknie 8% prądu. P. Silva de Lapuerta z pewnością poradzi nam, by przykryć te odkrywkę odpowiednią liczba paneli fotowoltaicznych i postawić paręset tysięcy wiatraków…

Wydaje się, że głównym powodem zaistniałej sytuacji jest utrata suwerenności. Gdyby graniczące z „workiem” tereny Łużyc oraz Kraj Liberecki należały do III RP, to sądzić należy, że polskie sądy kierowałyby się rozsądkiem – i po prostu przyznały poszkodowanym gminom stosowne odszkodowania, bez zamykania kopalni ani elektrowni. To samo jednak robiłyby sądy w Unii Europejskiej, gdyby to państwo nie było opanowane przez lewackich fanatyków, dla których przemysł (zwłaszcza zyskowny!) jest wrogiem, a ideałem jest Zerowy Wzrost.

Tak więc tu akurat przyczyną nie jest utrata suwerenności, lecz zlewaczenie unijnej elity. Przecież z powodu takich wariatów Francja likwiduje (najbardziej przecież przyjazne dla środowiska!) elektrownie atomowe – i podobnie jest w Niemczech, w Ameryce…

Ta sama zaraza obejmuje jednak powoli i polskie sądy – i diabli wiedzą, czy za kilka lat i one nie zaczną wydawać podobnych wyroków. Na miejscu akcjonariuszy „Bełchatowa” zacząłbym pomału wyprzedawać swoje akcje…

Ta mentalność jest naprawdę groźna. Proszę zauważyć, że p.Rafał Trzaskowski, prezydent m. st. Warszawy, najspokojniej oznajmia, że ma zamiar zmniejszyć szerokość głównej arterii łączącej Śródmieście stolicy z Grochowem z sześciu pasów do dwóch! Z powodów, a jakże, ekologicznych. I nikt (poza mną oczywiście…) nie proponuje wsadzić tego człowieka do domu wariatów – a politolodzy twierdzą, że jeśli jego „Ruch” połączy się z ruchem p.Szymona Hołowni, to będzie to najsilniejsza partia w Polsce!

I to ja z nas dwóch jestem uważany przez (tfu!) Większość zacnych obywateli za niebezpiecznego szaleńca!

Janusz Korwin-Mikke


Najwyższy Czas, tygodnik, okładka.

REKLAMA