Konrad Berkowicz miażdży tracący kontrolę TVN: „To zakusy na wolność słowa”

Konrad Berkowicz.
Konrad Berkowicz.
REKLAMA

Poseł konfederacji Konrad Borkowicz jednym wpisem na Facebooku rozpracował debatę TVN-u ws. funkcjonowania mediów. Jak zauważył, czołowe telewizje wpadły w popłoch, kiedy okazało się, że ich wpływ na opinię publiczną nie jest taki jak przed laty.

Przed chwilą red. Konrad Piasecki, zapowiadając „debatę” w TVN: „Zawód: dziennikarz” powiedział: „Internet tak POTWORNIE zamieszał na rynku mediów, że musimy sobie to na nowo POUKŁADAĆ”. Znamienny dobór słów! – zaczął Berkowicz.

Wcześniej rozwodził się nad wadami tego, że obecnie politycy mają możliwość bezpośredniego docierania do wyborców. Stwierdził, że oczywiście można powiedzieć, że ma to swoje zalety: polityk może np. odpowiedzieć na pytanie zadane bezpośrednio przez wyborcę. Z drugiej jednak strony nie ma już tego „FILTRA” (!), którym były do tej pory media.

REKLAMA

TVN zastanawia się dzisiaj, jakie konsekwencje ma to, że dzięki internetowi powstają setki różnorodnych mediów. Jako wadę tej sytuacji wskazuje, że ludzie wybierają sobie często media, które reprezentują ich poglądy polityczne. Zwracaj też uwagę na to, że internet umożliwił tworzenie się fake newsów. Wyraża nadzieję, że ludzie wrócą z czasem do starej formuły.

O co tak naprawdę chodzi? Do tej pory istniały dwa ośrodki medialne: TVP (PiS + przystawki) i TVN (PO lub jej nowe odsłony: Palikot/Petru/Hołownia + przystawki). Obydwie telewizje często zamilczały, manipulowały lub wprost kłamały na temat opcji spoza duopolu. Obydwie telewizje reprezentowały konkretne opcje polityczne. Każdy niemal Polak miał w domu pudełko, które grało non stop jednym lub drugim przekazem. To zapewniało bezpieczeństwo wahadłowemu układowi PO-PiS (raz my, raz wy). Coraz więcej ludzi przerzucało się z telewizji na internet, który rozwinął się na tyle, że pozwolił na przykład TOTALNIE zamilczanej przez obydwa ośrodki Konfederacji dać o sobie znać, zaprezentować postulaty i wejść do sejmu.

Śmiertelnym zagrożeniem dla układu stało się więc to, że politycy mogą docierać do wyborców bez cenzury i manipulacji („filtr”, „krytyka dziennikarska”). Problemem jest to, że wyborcy mają dostęp do mediów nie tylko przychylnych dwóm bezpiecznym dla systemu opcjom. Problemem jest to, że fake newsy tworzone przez dwa główne ośrodki mają „konkurencję”, a – przede wszystkim – podlegają weryfikacji przez społeczność w internecie.

Na media padł blady strach, że tracą kontrolę nad wynikami wyborów. TVN, z właściwą sobie dyplomacją i subtelnością propagandową (obcą siermiężnemu TVP) urządza dzisiaj paniczny festiwal rozwiązań swoich problemów… Proszę uważnie słuchać, co ci ludzie mówią. Za dyplomatycznym formułkami i inteligencką troską o jakość debaty publicznej kryje się strach i zakusy na wolność słowa.

Trzeba przyznać, że diagnoza postawiona przez Berkowicza wydaje się bardzo trafna. Pytanie czy giganci medialni będą chcieli walczyć i zaczną inicjować np. akcje wprowadzania cenzury pod płaszczykiem poprawności politycznej skalibrowanej na ich potrzeby.

REKLAMA