Manekiny kobiet pojawią się w crash-testach samochodów w imię bezpieczeństwa i „równouprawnienia”

Kongresmenka Norton. Fot. Wikipedia
Kongresmenka Norton. Fot. Wikipedia
REKLAMA

Demokratyczna polityk Eleanor Holmes Norton opowiedziała się za „równouprawnieniem płci” wśród manekinów używanych w testach zderzeniowych. Złożyła nawet 1 czerwca projekt ustawy o zwiększeniu liczby żeńskich manekinów.

Sporo w tym racji, bo manekiny używane podczas testów zderzeniowych nie uwzględniają specyfiki budowy kobiet.

Zdaniem deputowanej crash-testy nie uwzględniające morfologii kobiet, mogą nawet stać za nadmierną śmiertelnością niewiast w wypadkach drogowych.

REKLAMA

Norton to szefowa Podkomisji Ruchu Drogowego Kongresu. Krytykuje fakt, że żadna firma nie jest zobowiązana w badaniach bezpieczeństwa do używania żeńskich manekinów.

Przypomina, że ​​mężczyźni jeżdżą więcej, szybciej i częściej bywają pod wpływem narkotyków i alkoholu, ale to odsetek kobiet zabitych w wypadkach samochodowych jest o 17% wyższy.

Jednak pani Norton ubrała ten postulat w otoczkę „równości płci za kierownicą aut”. Z drugiej strony, kiedy mówi, że „ciała kobiet są zbudowane inaczej”, to chociaż ma rację, popiera teorię biologicznych różnic płci i sprzeciwia się teorii gender o płci społecznej.

Problem jednak jest. Obecnie używane w testach manekiny przez NHTSA ważą 77 kilogramów i mają 179 cm „wzrostu”. Te parametry odpowiadały przeciętnemu Amerykaninowi z lat 70. Dziś przeciętny Amerykanin waży prawie 12 kilogramów więcej.

Federalny organ odpowiedzialny za bezpieczeństwo na drogach ma w zasobach dwa „żeńskie” manekiny, ale te także nie reprezentują rzeczywistości, bo ważą 43 i 48 kilogramów. W dodatku są często umieszczane podczas badań na miejscach pasażerów.

Mizoginizm, machyzm i szowinizm w crash-testach zostanie pewnie szybko wyeliminowany, ale przyznanie się do różnic płci to jednak przy okazji niemal „krok wstecz na ścieżkach postępu”.

Źródło: Daily Caller

REKLAMA