W czasach postpolityki rządzi się sondażami i strategiami medialnymi. Miliony euro na sondaże

Matignon
Hotel Matignon. Siedziba rządu Francji Fot. Wikipedia
REKLAMA

Rządy i politycy kierują się nie poglądami, czy ideami, ale sondażami. To smutna rzeczywistość czasów postpolityki. Wiadomo, że łatwiej jest schlebiać gustom, niż je kształtować, a polityk coraz częściej nie zajmuje się działaniami dla wspólnego dobra, ale słupkami poparcia.

Czasami można jednak przesadzić. Dziennikarze francuskiego tygodnika „L’Obs” ujawnili, że prezydent i rząd wydają na sondaże miliony. Fakt ten sporo mówi o polityce Emmanuela Macrona, którego poglądy zdają się być niczym chorągiewka wiejąca raz w lewo, raz w prawo. To jednak nie poszukiwanie „złotego środka”, ale po prostu wpływ sondaży i chęć uzyskania reelekcji.

Francuski rząd bardzo hojnie wydaje pieniądze na kampanię informacyjną, a władza wydaje się wręcz „uzależniona” od sondaży, których koszt już poważnie obciąża budżet. Widać to zwłaszcza w polityce „zarządzania kryzysem pandemii”.

REKLAMA

Od momentu pierwszego „społecznego zamknięcia” z powodu koronawirusa, sondaże zamawiano niemal codziennie. Zjawisko trwa i spekuluje się, że przeciągnie się co najmniej do wyborów w przyszłym roku. Ankiety zamawiano za czasów prezydenta Nicolasa Sarkozyego, czy Francois Hollande’a, ale „Emmanuel Macron wrzucił wyższy bieg” – opisuje zjawisko tygodnik „Valeurs”.

Duża część sondaży ma charakter niepubliczny i jest przeznaczona do „użytku wewnętrznego”. W budżecie zaplanowano w 2020 r. dla rządowej Służby Informacyjnej na takie działania 14 milionów euro. W ubiegłym roku wydano dwa razy więcej, bo 28 milionów.

Dziennikarze „L’Obs” odkryli, że dla sondowania Francuzów w sprawie koronawirusa, tylko w przedziale czasowym od 5 marca do 28 maja, zamówiono nie mniej niż… 33 badania opinii publicznej.

Liczba zamawianych sondaży wzrasta zwłaszcza przed każdym kierowanym do prac projektem reform i w momentach kryzysowych. Tak się dzieje od początku kadencji Macrona. 20 ankiet przeprowadzono w ciągu niecałych 2 miesięcy, by badać opinie w sprawie reformy kolejnictwa SNCF w 2018 roku. Kiedy wybuchły protesty „żółtych kamizelek” zamawiano ankiety co drugi dzień. 7 sondaży zrealizowano w 20 dni, kiedy w grudniu 2019 r. prezentowano reformę emerytalną.

W 2018 roku wydatki na badania opinii wyniosły jeszcze tylko 1,4 mln euro. Rok później już 3,3 mln. Deputowana centroprawicowych Republikanów Marie-Christine Dalloz z komisji finansów parlamentu krytykowała owe „nieproporcjonalne” wydatki, ale usłyszała w odpowiedzi, że były konieczne do opracowania „niezbędnych narzędzi reagowania na obawy współobywateli”.

Sondaże stały się sposobem na „dialog społeczny” i stanowią wytyczne do kampanii społecznych. Rządowe służby informacyjne (SIG) podpisały pod koniec 2018 roku umowę o wartości ponad 300 mln euro z firmą doradczą na strategie medialne i reklamę. Są też osobne umowy z think tankami czy „konsultantami”. Technokracja zastępuje demokrację i powiedzenie o tym, że gdyby ta druga mogła coś naprawdę zmienić, to by jej zakazali, nabiera prawdziwego sensu.

REKLAMA