Pierwszy budżet obronny Bidena. Stany Zjednoczone ustępują Chinom

Prezydent USA Józio Biden. Foto: PAP/EPA
Prezydent USA Joe Biden. Foto: PAP/EPA
REKLAMA
Zgodnie z utartym poglądem, demokratyczni prezydenci cieli wydatki obronne USA, zaś Republikanie odwrotnie – zwiększali je. Niestety w przypadku prezydenta Bidena to się sprawdza. Amerykańscy eksperci obronni oceniają, że może to poważnie ograniczyć amerykańskie możliwości obronne, zwłaszcza w konfrontacji z Chińską Republiką Ludową.

Można zrozumieć, że priorytetem prezydenta Joe Bidena jest odbudowa państwa po spustoszeniach poczynionych przez światową pandemię. Na ten cel administracja Bidena przeznaczyła niewiarygodną sumę 1,9 biliona $. Biliona – to nie błędne tłumaczenie z angielskiego, gdzie billion znaczy miliard. Inaczej mówiąc: 1900 miliardów dolarów.

Cały budżet obronny na FY2022 (rok fiskalny; od października 2021 do października  2022 r.), o jaki poprosił prezydent Biden, to 753 miliardy $, co oznacza wzrost o 1,68% w stosunku do ostatniego budżetu prezydenta Trumpa, wynoszącego 740,5 mld $. Ponieważ część tego budżetu przeznaczona na utrzymanie i rozwój broni jądrowej trafia poza Departament Obrony, to sam DoD ma otrzymać 715 mld $, co stanowi wzrost o 1,41% w stosunku do 705 mld $ prezydenta Trumpa z FY2021. Dodajmy jeszcze, że budżet obronny USA jest większy niż łączny budżet obronny kolejnych dziesięciu krajów razem wziętych.

REKLAMA

To w czym rzecz? Przecież budżet jest większy, prawda? Nie, nieprawda. Trzeba bowiem uwzględnić wskaźnik inflacji, który w ciągu ostatnich dziesięciu lat wynosił w USA średnio 1,8%, czyli, jak widać, więcej niż wzrost tego budżetu. W dodatku ocenia się, że w bieżącym roku z powodu pandemii inflacja w USA skoczy do poziomu 2,2% (można im zazdrościć – w Polsce, wg Eurostatu, właśnie przekroczyła 5%…), czyli sytuacja jest jeszcze gorsza. Eksperci oceniają, że wobec rosnących kosztów utrzymania personelu i sprzętu, ze względu na podwyżki pensji żołnierzy oraz wojskowych emerytur, aby utrzymać bieżący stan sił zbrojnych USA, wymagany jest aż 3-procentowy wzrost budżetu obronnego i Pentagonu, czyli co najmniej do 778 mld $. By jednak zdecydowanie poprawić słabnące zdolności militarne USA w porównaniu z Chinami na przykład, należałoby zastosować aż 5-procentowy wzrost tego budżetu, bo 1/3 wydatków na obronność to koszty osobowe i bieżącego utrzymania infrastruktury. Pozostała część jest wykorzystywana na prowadzenie operacji zamorskich, na remonty i modernizację posiadanego sprzętu, zakup amunicji, która jest zużywana do szkolenia, w operacjach za granicą lub musi zostać zutylizowana z powodu upływu terminu przydatności do użycia, na zakup paliwa i innych materiałów zużywalnych. Na zakupy nowego sprzętu i prowadzenie rozwoju nowych technologii militarnych pozostaje tylko mniejsza część tego budżetu. Ile dokładnie – to się okaże, gdy budżet zostanie zatwierdzony przez Kongres, a jego struktura oficjalnie opublikowana.

Co prawda chiński budżet obronny na 2021 rok wynosi oficjalnie „tylko” 208 mld $, co nota bene stanowi 6,5-procentowy wzrost w stosunku do roku poprzedniego (w liczbach bezwzględnych chiński budżet obronny wzrósł trzykrotnie w ciągu ostatniej dekady), ale w istocie sytuacja jest nieco inna.

Chiński żołnierz zarabia bowiem dużo mniej od amerykańskiego. I oficer w ChRL też zarabia dużo mniej niż oficer amerykański. A także generał. Emerytury też są wyraźnie niższe. A ponadto paliwo jest tańsze, amunicja jest znacznie tańsza, utrzymanie baz również. Badania i rozwój też są zdecydowanie tańsze, bo chińscy naukowcy, inżynierowie i pomagający im technicy też mają dużo niższe pensje. A wydajność ich pracy wcale nie jest mniejsza. Podobnie jest z jakością. Czasy, w których chińskie wyroby kojarzyły się z tanią tandetą, należą do przeszłości. Rozwój chińskich sił zbrojnych to przede wszystkim rozwój jakościowy, pojawiają się nowe możliwości bojowe, a Chiny wytwarzają sprzęt i uzbrojenie światowej klasy. No i mogą sobie pozwolić na kupno całkiem przyzwoitej ilości nowego uzbrojenia, które tam jest znacznie tańsze, a Amerykanie najwyraźniej mogą mieć z tym problem.

Ambitne założenia

Przygotowując budżet obronny, administracja prezydenta Bidena złożyła oświadczenie co do celów, jakie tym budżetem zamierza osiągnąć. Po pierwsze – budżet ma służyć bezpośredniej obronie USA, a jako główne zagrożenia dla bezpieczeństwa USA uznano obecnie niebezpieczeństwo konfrontacji z ChRL oraz zagrożenia pojawiające się ze strony Rosji, Iranu i Korei Północnej. W związku z czym należy inwestować w zdolności do głębokich uderzeń na ważne obiekty przeciwnika, wzrost efektywności odstraszania przed agresją i zwiększenie przeżywalności sił w walce. Ni z gruszki, ni z pietruszki dorzucono do tego punktu ochronę klimatu i efektywność energetyczną. Jaki to ma związek z zagrożeniami ze strony tych krajów, trudno powiedzieć. Co ciekawe, nie ma tu natomiast mowy o zagrożeniu terrorystycznym. I tu trzeba przyznać Amerykanom rację, bowiem po dwudziestu latach walk z terrorystami islamskimi chyba uszła z nich energia, poza pospolitymi przestępstwami typu ślepy atak z nożem, żadnego groźnego zamachu nie przeprowadzili oni już od kilku ładnych lat.

Kolejną pozycję stanowią „innowacje i unowocześnianie”. Zakłada się tu prace nad nowymi technologiami, modernizację sił zbrojnych, w tym potencjału nuklearnego, a także inwestycje w nowe technologie, takie jak pociski hipersoniczne, sztuczna inteligencja, cyberbezpieczeństwo, mikroelektronika oraz informatyka kwantowa. Wygląda na to, że Joe Biden chce nadgonić pewne opóźnienia w wymienionych obszarach. W dziedzinie pocisków hipersonicznych niekwestionowanym liderem jest Rosja, a Chiny zajmują drugie miejsce, w dziedzinie cyberwojny oba te kraje idą łeb w łeb, a co do komputerów kwantowych, to Chiny niespodziewanie dogoniły USA i wydają się nawet wyprzedzać je pod względem rozwoju i dojrzałości technologii. Wydaje się też, że i w sztucznej inteligencji Chiny odnoszą znaczące sukcesy…

Kolejnym celem budżetu jest utrzymanie gotowości bojowej i poziomu wyszkolenia personelu sił zbrojnych USA. Tego nie trzeba wyjaśniać, choć ciekawostką jest wtrącenie zdania o silnym przeciwdziałaniu molestowaniu i dyskryminacji.

Czwartym celem budżetu jest cała otoczka socjalna personelu i jego rodzin, infrastruktura baz pod kątem zakwaterowania, edukacji, zaopatrzenia, opieka medyczna itp.

W czasach prezydentury Donalda Trumpa liczebność personelu wojskowego wzrosła o 80 tys. ludzi. To oczywiście powiększyło koszty osobowe, także związane z zabezpieczeniem socjalnym jego rodzin. Nadal jednak około 1/5 infrastruktury baz wojskowych pozostaje niewykorzystana, ale Kongres nie chce się zgodzić na zamykanie baz i garnizonów, bowiem w okresie od zakończenia zimnej wojny zniknęło już ich bardzo wiele. W razie konieczności rozbudowy sił zbrojnych w przyszłości byłby problem – trzeba by budować nowe bazy, a znając realia USA, byłyby to niewyobrażalne koszty.

Trudne wyzwania

Cele, zwłaszcza w zakresie poprawy możliwości sił zbrojnych i utrzymania zdolności przeciwstawienia się Chinom czy Rosji, są przy założonym budżecie dość ambitne. W dodatku okazuje się, że niedługo trzeba będzie podjąć kluczowe decyzje dotyczące dalszego rozwoju amerykańskich Sił Zbrojnych.

Pierwszym wyzwaniem jest podział środków pomiędzy poszczególne rodzaje sił zbrojnych. W okresie wojny z islamskim terroryzmem największą rolę odgrywał komponent wojsk lądowych i sił specjalnych, bo to one ponosiły główny ciężar działań bojowych i operacyjnych. Jednak w przypadku otwartej konfrontacji z Chinami, Rosją czy Iranem lub Koreą Północną główną siłą do prowadzenia wojny na poziomie konwencjonalnym będą komponenty powietrzny i morski. Natomiast w czasie pokoju najważniejszą rolę odgrywają służby rozpoznania i wywiadu, siły kosmiczne (odpowiedzialne za sieć sztucznych satelitów – rozpoznawczych, łączności i ostrzegania przed atakiem) oraz wojska cybernetyczne (te ostatnie stanowią część Sił Powietrznych). Spodziewając się możliwej restrukturyzacji sił zbrojnych i przeniesienia wysiłku szkoleniowego i modernizacyjnego, prezydent Biden chce zredukować podwyżki dla żołnierzy w FY2022 z planowanych 3% do 2,2%, czyli w zasadzie zrekompensować inflację.

Kolejnym wyzwaniem są strategiczne siły jądrowe. Partia Demokratyczna nawołuje do zmniejszenia poziomu polegania na nich w systemie obrony państwa, cokolwiek miałoby to znaczyć. Proponuje się też zmniejszenie nakładów na modernizację tych sił. Sprawa jest bardzo problematyczna, bowiem Rosja po raz kolejny wprowadza do uzbrojenia nowe strategiczne pociski rakietowe, mobilne i „silosowe” RS-12M1 Topol M, nowsze ich odmiany mobilne (na wyrzutniach kołowych) RS-24 Jars, ciężkie startujące z silosów RS-28 Sarmat, a także będące w opracowaniu, umieszczone na platformach kolejowych Barguzin czy nowe na wyrzutniach kołowych RS-26 Rubież. Tymczasem w USA od pierwszej połowy lat siedemdziesiątych w służbie wciąż pozostają nieśmiertelne LGM-30 Minuteman III, które choć modernizowane, to są jednak dość przestarzałe. Nie mają takiej zdolności pokonywania obrony przeciwrakietowej jak pociski rosyjskie. Amerykanie podjęli ambitny program opracowania nowego, międzykontynentalnego pocisku rakietowego, a kontrakt na jego opracowanie otrzymała firma Northrop-Grumman. Ale czy administracja Joe Bidena ten program utrzyma i będzie on kontynuowany?


PRZEDSPRZEDAŻ: JEDWABNE. HISTORIA PRAWDZIWA SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY


Tymczasem wojsko domaga się też nowych skrzydlatych pocisków manewrujących odpalanych z bombowców, wyposażonych w głowice jądrowe, a także nowej taktycznej bomby jądrowej małej mocy W76-2. Mówi się też o nowych lekkich rakietach balistycznych odpalanych z okrętów podwodnych z głowicami jądrowymi małej mocy, które wyraźnie są ukierunkowane na dokonywanie ewentualnych ataków na Chiny. Jednak Partia Demokratyczna zdecydowanie sprzeciwia się rozwojowi taktycznej broni jądrowej o małym zasięgu i małych mocach głowic, bowiem uznaje się tego rodzaju broń za zachętę do obniżenia progu użycia broni masowego rażenia w konflikcie zbrojnym. Trzeba przyznać, że nie bez racji, ale z drugiej strony taka broń jest rozwijana przez głównych przeciwników, a zwłaszcza przez ChRL…

Co do działań wojennych poza granicami USA, czyli tzw. OCO (Overseas Contingency Operations), to tu jest szansa na znaczne zmniejszenie nakładów w związku z wygaszaniem wojny z terroryzmem. Amerykanie mają się niedługo wycofać z Afganistanu, pozostaje kontyngent bojowy walczący z Państwem Islamskim w Syrii i w północnym Iraku, a także obecność wojskowa na wschodniej flance NATO w Europie. Pozwoli to na zmniejszenie nakładów na OCO.

Następna sprawa to ponowna rozbudowa marynarki wojennej. Istnieje plan rozbudowy US Navy z 296 okrętów do 358 w 2030 roku i do ok. 500 w 2045 roku. Zakłada się utrzymanie 11 dużych lotniskowców w służbie, a to wymaga zbudowania w najbliższych latach czterech nowych lotniskowców typu Ford, na miejsce wycofywanych jednostek. Konieczne jest zatem co najmniej 33-procentowe zwiększenie nakładów na budowę okrętów.

Kolejnym wielkim wyzwaniem jest przyszłość niezbyt udanego samolotu bojowego F-35 Lightning II, który nie spełnia oczekiwań wojskowych, głównie z powodu wciąż nie usuniętych wad konstrukcji, niskiej sprawności technicznej, kulejącej logistyki oraz bardzo wysokich kosztów eksploatacji. Z tego powodu reaktywowano produkcję starszych F-15 w nowej wersji F-15EX Eagle II, a ponadto planuje się opracowanie nowego taniego myśliwca wielozadaniowego, mającego uzupełnić flotę F-35. Z kolei mówi się o ograniczeniu zakupu tych ostatnich.

Podsumowanie

Mimo horrendalnych nakładów na zbrojenia w USA, amerykańskie Siły Zbrojne po prostu się starzeją. Kupowane uzbrojenie z powodów biurokratycznych, nadmiernego nadzoru nad kontrahentami, zawyżonych kosztów opracowania i produkcji, staje się nieprawdopodobnie drogie, a zatem (na przykład w przeciwieństwie do Chin) ponoszone wydatki nie przekładają się na proporcjonalnie wysokie możliwości bojowe. Symbolem tej biurokratycznej machiny jest fakt, że różne audyty, w tym GAO, stwierdziły – o czym mówi się już dziś całkiem otwarcie – że co roku Pentagon marnuje ok. 25 miliardów $. Tak, marnuje! Co to znaczy?

Chodzi o niepotrzebne wydatki, przeszacowane zakupy itd. Nowa podsekretarz obrony Bidena, Kathleen Hicks, uważa, że odpowiednia dyscyplina działania departamentu może zapewnić uratowanie od 20 do 30 miliardów $ rocznie. Cóż, za to należą się administracji Bidena punkty – za przyznanie faktu, że państwowa administracja może być tak skuteczna – jeden tylko departament przewala gdzieś rocznie ok. 25 miliardów dolarów! To mniej więcej 26 razy tyle, ile zarobił PKN Orlen w 2020 roku…

Michał i Jacek Fiszer


Najwyższy Czas, tygodnik, okładka.

REKLAMA