
Pozorny paradoks łatwo rozszyfrować. Ze względu na ograniczenia zdrowotne anty-Covid-19 Norwegowie musieli ograniczyć zakupy zagraniczne i odwiedzanie stref bezcłowych. Musieli kupować alkohol w kraju, więc sprzedaż trunków pomimo wysokich cen, wzrosła do bezprecedensowego poziomu.
Sprzedaż napojów alkoholowych wzrosła w ciągu roku o 20,8%, osiągając 7,2 mln litrów czystego alkoholu w ciągu trzech miesięcy. To wszystko w kraju liczącym tylko 5,4 mln mieszkańców. Dane takie podał instytut statystyczny SSB.
Nie koniecznie oznacza to, że wzrosła konsumpcja. SSB precyzuje, że liczby te nie obejmują zakupów za granicą, gdzie alkohol jest tańszy, a takie zakupy się zmniejszyły. Norwegia drastycznie ograniczyła możliwości podróżowania swoich obywateli.
Stian Elisenberg z SSB mówi, że „statystyki zdrowotne pokazują, że nasze nawyki związane z piciem nie zmieniły się”. Sprzedaż alkoholu jest tu nadzorowana i odbywa się przez sieć sklepów państwowych Vinmonopolet.
Sieć ma monopol na dystrybucję alkoholu z wyjątkiem piwa z zawartością poniżej 4,7% alkoholu. To można kupić w konwencjonalnych supermarketach.
Źródło: Capital/ AFP