
Prokuratura bada przyczyny śmierci prof. dra hab. Tadeusza Łapińskiego i jego żony, pielęgniarki, dr Małgorzaty Michalewicz. Ciała małżonków znaleziono przy przydomowym basenie. Początkowo pojawiły się pogłoski, że zginęli porażeni prądem.
Do tragedii doszło w środę w Zajeziercach niedaleko Białegostoku. Prokuratura wykluczyła, że przyczyną śmierci mogło być porażenie prądem. Ciała małżonków znaleziono przy przydomowym basenie.
Prof. Łapiński, który był specjalistą chorób zakaźnych. W dniu śmierci miał dyżur w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Wtedy próbował dodzwonić się do żony. Ta nie odbierała. Miał złe przeczucia, więc postanowił podjechać do domu. Tam zastał kobietę w basenie, ale bez oznak życia. Wtedy zadzwonił po pomoc. Kiedy na miejsce dotarła karetka, ratownicy zastali martwych małżonków.
Po niespełna tygodniu od tragedii wiadomo, że początkowe spekulacje na temat porażenia prądem okazały się nieprawdziwe. Z doniesień „Faktu” wynika, że prokuratura wykluczyła taką możliwość. Śledczy wykluczyli też udział osób trzecich.
Co zatem się stało? „Do tragedii doszło najprawdopodobniej na skutek ciągu nieszczęśliwych wypadków. Dr Michalewicz mogła się poślizgnąć i wpaść przypadkiem do basenu. Gdy mąż ją znalazł, ze stresu podczas próby reanimacji mógł dostać zawału” – czytamy.
„Fakt” spekuluje też, że doktor mógł mieć niewykryte choroby, które ujawniły się w sytuacji ekstremalnie stresowej.
Dokładna przyczyna ma być znana po badaniach. W tym po otrzymaniu wyników sekcji zwłok.