To on spoliczkował Macrona. Dostał 18 miesięcy więzienia

Damien T., który spoliczkował Macrona Fot. Twitter
REKLAMA

W 1997 roku miałem okazję uczestniczyć w procesie dwójki młodych Polaków, którzy w Paryżu zaatakowali jajkami ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Szybko stanęli przed sądem w Pałacu Sprawiedliwości na wyspie Cité i usłyszeli wyroki po 3 miesiące w zawieszeniu.

W czasie rozprawy sędzia dopytywał o motywy ich działania. Działacze Radykalnej Akcji Antykomunistycznej z Poznania, wyjaśniali, że wracali na kolację z zakupami i kiedy zobaczyli na ulicy Kwaśniewskiego nie wytrzymali i sięgnęli po kupione jajka. Sędzia dopytywał jeszcze, czy to normalne dla Polaków, że na widok swojego prezydenta sięgają po nabiał? W odpowiedzi usłyszał, że… tak. Rzeczywiście w tamtym czasie miało miejsce klika „tortowych zamachów”. Teraz to zjawisko dotarło do Francji.

Historyjka przypomina się, kiedy francuska prokuratura szuka motywów działania 28-letniego Damiena Terela, który spoliczkował francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. On sam stwierdził w trakcie przesłuchania, że nie umie wyjaśnić motywów swojego działania i był to impuls.

REKLAMA

Wygląda na, że Macron dochrapał się podobnej niechęci społecznej jak w Polsce pod koniec XX wieku Kwaśniewski. W niektórych budzi „imperatyw” działania. Mężczyzna, który go spoliczkował był związany z ruchem „żółtych kamizelek”, a zapewne wielu jego aktywistów chętnie by ten czyn powtórzyło…

„Zamachowcowi” groziła kara do 45 tys. euro i do 3 lat więzienia. W normalnych czasach, sądy traktowały autorów rzucania tortami, jajkami, czy obsypywania mąką (przydarzyło się to Hollandowi) dość łagodnie. Teraz mamy czasy napięć społecznych, wzrostu agresji społecznej, kampanii wyborczej i sąd może podejść do tematu poważniej. Damien Terel zasiadł na ławie oskarżonych już 10 czerwca i dostał 1,5 roku więzienia, z czego 14 miesięcy w zawieszeniu. Macron nie wniósł osobnej skargi i nazwał swojego agresora „imbecylem”.

Jego profil jest niejednoznaczny. Jest niekarany. Usiłowano mu przypisać związki ze „skrajną prawicą”. U zatrzymanego razem z nim kolegi znaleziono „Mein Kampf” i broń. On sam uprawia sztuki walki i jest rekonstruktorem wydarzeń ze średniowiecza. W mediach społecznościowych umieścił zdjęcie w rycerskiej zbroi, a wymierzając policzek Macronowi wzniósł okrzyk bojowy Kapetyngów – „Montojoie Saint Denis” i dopiero później – „Precz z Macronią!”. Teoria o jego powiązaniach ze „skrajną prawicą„ i „sferą faszystowską” jednak upadła.

Media rządowe piszą jednak o „intrygującym profilu” młodego człowieka. Jest bezrobotny, nie ma wyuczonego zawodu. Udzielał chętnie zeznań, ale według źródeł żandarmerii „nie rozpoznaje znamion swojego czynu”. Teza o nagłym impulsie i „imperatywie działania” wydaje się więc prawdopodobna.

Na sucho mu za to zapewne nie ujdzie. Macron należy do ludzi pamiętliwych. Zresztą, jak opowiadano po „jajecznym zamachu” na Kwaśniewskiego, przy dodatkowym ściganiu „zamachowców” z dodatkowego powództwa (skorupka w uchu pracownika ambasady) miała się uprzeć pani Jolanta. Chociaż jajka nie wyrządziły większej krzywdy nikomu, to zanieczyściły jej kreację i musiała pożyczać sukienkę. Francuski prezydent zwany Jupiterem też wizerunkowo ucierpiał…

Znajomi biorą Damiena w obronę. Tłumaczyli dziennikarzom, że był to „desperacki gest, wynikający z kilkuletniej frustracji”. „Są rzeczy, które chcielibyśmy powiedzieć, ale których nie możemy powiedzieć” mówił jeden z nich, wspominając przy tym o „upadku Francji”. „Żyjemy w szalonym świecie” – mówił jeden z mieszkańców Saint-Vallier, skąd oskarżony pochodzi.

Źródło: Le Figaro/ France Info

REKLAMA