Miałeś, Kukiz, złoty róg. Jak „antysystemowiec” stał się tym, kogo miał zwalczać

Paweł Kukiz. / foto: PAP
Paweł Kukiz. / foto: PAP
REKLAMA
Zawierając koalicję z PiS, Paweł Kukiz stał się tym, kogo miał zwalczać: wyrachowanym politykiem, dla którego liczy się tylko koryto z publicznymi pieniędzmi i wpływy.

Jak zostanę politykiem, to naplujcie mi w ryj i mówcie do mnie szmato

Tak Paweł Kukiz zwracał się do wyborców kilka lat temu, gdy zaczynał karierę polityczną. Życie lubi ironię.

Wbrew własnym zapewnieniom, z symbolu walki z partyjniactwem i układami w ciągu zaledwie sześciu lat Kukiz zmienił się w rasowego polityka krytykowanej przez niego III RP, człowieka, który dla posady w Sejmie i wpływów jest gotów paktować nawet z diabłem. Kukiz zawarł bowiem sojusz z PiS, bo Kaczyński traci obecnie większość w Sejmie. Już wcześniej do Sejmu dostał się na plecach polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego – Koalicji Polskiej, partii, którą wcześniej odsądzał od czci i wiary.

REKLAMA

Kukiz bowiem jeszcze kilka lat temu nazywał PSL „zorganizowaną grupą przestępczą” i złośliwie sugerował, że powinno wrócić do komunistycznej nazwy Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. Fakt zawarcia teraz sojuszu rzekomo antysystemowego Kukiza z Jarosławem Kaczyńskim można porównać do koalicji, którą próbowaliby razem utworzyć Adrian Zandberg, lider komunizującej partyjki Razem, z Januszem Korwin-Mikkem, który jest radykalnym zwolennikiem wolnego rynku. PiS i Kukiz’15 mają tylko jeden wspólny cel – jest nim koryto władzy, gdzie leżą pieniądze podatników i wpływy. PiS je obecnie ma, a Kukiz chce się dołączyć do konsumpcji. Zawierając sojusz z najbardziej destrukcyjną władzą w Polsce po 1989 roku, Kukiz wykazał się po prostu cynizmem.

Paweł Kukiz – od zera do bohatera i z powrotem

Kukiz (24 czerwca skończy 58 lat) przez lata był znany jako popularny muzyk rockowy z rogatą duszą i niewyparzonym językiem. Głośno było także o jego słabości do alkoholu. Sam muzyk zapewniał, że ten etap życia ma już dawno za sobą. Ale gdy w 2017 roku zamieścił w internecie w późnych godzinach nocnych kompromitujące i obsceniczne komentarze, to stało się jasne, że wciąż trwa przy grzechach młodości. Opowieści o tym, że porzucił alkohol, okazały się takim samym chwytem wyborczym jak pozowanie na antysystemowca.

Jego olbrzymi sukces w 2015 roku, gdy zajął trzecie miejsce w wyborach prezydenckich z poparciem co piątego głosującego Polaka, wydawał się zapowiedzią wielkich zmian. W pierwszych tygodniach po tych wyborach na nieistniejące wówczas jeszcze ugrupowanie Kukiza gotowych było głosować nawet 30 proc. Polaków. I wówczas włączyła się w Kukizie autodestrukcja. Uwierzył w to, że jest wybrańcem, nowym królem, człowiekiem, który odmieni Polskę. Zaczął obrażać ludzi, którzy pomagali mu w kampanii prezydenckiej, a także poniewierać potencjalnych współpracowników z ugrupowań antysystemowych. Na próby mitygowania go miał tylko jedną odpowiedź: król jest jeden i jestem nim ja. Nic więc dziwnego, że do wyborów Kukiz dowiózł już tylko niespełna 9-procentowe poparcie. Pozwoliło mu to wprowadzić w 2015 roku do Sejmu 42 posłów. PiS uzyskało samodzielną większość i Kukiz powinien był zdecydować się, co chce robić ze swoją siłą.

Nastąpił jednak okres czterech lat bez planu i pomysłu. Kolejni posłowie odchodzili z jego klubu lub byli wyrzucani przez samego Kukiza. Ważne było to, że ugrupowanie Kukiz’15 nie było partią polityczną, a to oznaczało, że nie przysługują mu budżetowe dotacje. Pieniędzy z tego źródła, które są najsilniejszym integratorem partii w Polsce, zabrakło. Innego pomysłu, co chce robić ze swoją siłą, Kukiz nie miał. W 2019 roku do Sejmu weszło z list PSL już tylko pięciu posłów Kukiza. Teraz przehandlował ich głosy Kaczyńskiemu, któremu to poparcie daje możliwość utrzymywania władzy.

Za, a nawet przeciw

Kukiz wchodził w doraźne układy z PiS już od pierwszej kadencji – jak np. przy przejmowaniu mediów publicznych. Ale z drugiej strony pozwalał sobie na ostrą krytykę PiS, z którym po cichu współpracował. Trudno było zrozumieć, jakie są poglądy Kukiza. Chwilami przypominał Lecha Wałęsę, który nawet w latach świetności swojej kariery politycznej „był za, a nawet przeciw”. Brak konsekwencji, brak wizji, wreszcie arogancja – to najkrótsza recenzja czterech lat Kukiz’15 w parlamencie. Sam Kukiz wydawał się spokojny o swój byt. Dziennikarzom tłumaczył, że znajduje się w takiej samej sytuacji jak Jarosław Kaczyński i PiS w 2001 roku, gdy byli w opozycji do rządów SLD. Wówczas też sporo posłów odeszło z ław PiS, a to kolejne wybory wygrało. Im bliżej było jednak wyborów, tym bardziej było widać, że Paweł Kukiz – mówiąc językiem młodzieżowym – „odleciał”. Po drodze zaliczył też etap, w którym przekonywał bliskich sobie polityków, że wszystko, co musi robić, to czekać, aż 70-letni Jarosław Kaczyński odejdzie z polityki, wówczas bowiem to on – Kukiz – będzie jedynym i naturalnym liderem dla sierot po nim. Ta pycha w połączeniu z brakiem woli ciężkiej pracy politycznej (jeżdżenia po Polsce, rozmawiania z ludźmi, zajmowania się ich sprawami w Sejmie) źle wróżyła.

Kukiz swoim zachowaniem przypominał konika polnego ze słynnej bajki Ezopa. Gdy mrówka pracowała, to konik polny harcował i ją wyśmiewał. Gdy przyszła zima, to mrówka miała co jeść, a konik był skazany na głód. „W nocy miałem dość dramatyczny telefon od jednego z posłów Kukiz’15. Prosił on o to, by prezes Jarosław Kaczyński odebrał telefon od Pawła Kukiza i PiS usiadło do rozmów. Jest jednak już na to za późno. Były cztery lata na myślenie o tym, że w 2019 r. będą wybory” – zdradził na początku sierpnia Marek Suski, wpływowy polityk PiS. Wszystko wskazuje na to, że spanikowany, iż straci „koryto” Kukiz wykonywał desperackie próby budowania politycznych mariaży. Zanim podpisał porozumienie z PSL, dogadywał się też z antysystemową Konfederacją. Jak poinformował Grzegorz Braun, znany reżyser i publicysta, a także jeden z liderów Konfederacji, Kukiz otrzymał od Konfederacji wszystko, co chciał, a nawet więcej. Ugrupowanie było bowiem gotowe nawet zmienić nazwę na Kukiz i Konfederacja, byle by tylko doprowadzić do powstania wspólnej listy. Stosowny wniosek o zmianę nazwy partii Kukiz nawet podpisał i trafił on do sądu. W ostatniej chwili Kukiz stwierdził, że woli towarzystwo PSL – partii, która po 1989 roku najdłużej rządziła w Polsce (była częścią rządów w III RP przez 15 lat, zarówno z postkomunistami z SLD, jak i z Platformą Obywatelską) – niż konserwatywną prawicę w sojuszu z narodowcami. Ta wolta pokazuje prawdę o Kukizie. Wolał pójść na listy tych, których nazywał przestępcami, niż dogadać się z tymi, którzy – gdyby poważnie traktować głoszony przez Kukiza program – mieli z nim najwięcej wspólnego. Kukiz nie mógł Januszowi Korwin-Mikkemu, Krzysztofowi Bosakowi czy Grzegorzowi Braunowi darować, że stworzyli silniejszą organizację niż jego sypiący się Kukiz’15. Dziś Kukiz to taki generał bez armii.

Wydaje się, że Kukiz jest niewolnikiem własnych emocji. Nie rozumie także specjalnie polityki, w której sumowanie elektoratów nie jest prostym działaniem matematycznym. W 2019 roku, po podpisaniu przez niego sojuszu z PSL, z internetowych profili partii wypisało się ok. 1000 osób – największy taki spadek w historii. Pięciu posłów partii łącznie z Kukizem dostało się do Sejmu właśnie dzięki cichemu wsparciu ze strony PiS. Politycy tej partii są lansowani na „opozycję” w rządowych mediach.

Duża część wyborców Kukiza – ta, która mu została po PSL – nie zagłosuje na niego za wejście w koalicję z PiS. Zapewne Kukiz wynegocjował sobie już start z listy PiS do Sejmu. Kaczyński wiele mu nie da, bo nie powtórzy już błędu z wyborów w 2019 roku, gdy wypromował partię Jarosława Gowina i Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry na samodzielne i znaczące siły polityczne. Kukiz będzie u Kaczyńskiego robił za „kwiatek do kożucha”. Taki, który rządowej propagandzie pozwoli ogłosić, iż oto powstał sojusz patriotyczny dla obrony Polski. Taki wariant Kaczyński rozpatrywał też w 2019 roku. Ale wykorzystać chciał potencjał Kukiza do zaszkodzenia Konfederacji. Kukiz na listach PiS nie był i nie jest w stanie wiele głosów Konfederacji odebrać.

Nie ma już antysystemowca Kukiza. Jest starszy rockmen, który od ganiania po scenie i dawania koncertów woli regularne przelewy z kancelarii Sejmu. Parafrazując słynny utwór zespołu „Perfekt”, Kukiz jest prorokiem z gniewnych lat, który zwyczajnie obrósł w tłuszcz. Bycie w Sejmie to nie czas pracy dla Polaków, ale sposób dla Kukiza na względnie wygodne życie. Teraz też Kaczyński dorzuci mu trochę państwowych posadek, więc wegetacja Kukiz’15 stanie się znośniejsza. PO swoimi ośmioletnimi rządami skompromitowało słowo „liberalizm”, PiS swoimi sześcioma latami „uczciwość”, a Kukiz skompromitował „antysystemowość”. Idealne podsumowanie wzlotu i upadku Kukiza zawarte jest w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego, wciąż aktualnego, chociaż już prawie zapomnianego przez nowe pokolenia. „Miałeś, chamie, złoty róg…” – śpiewał Chochoł (stąd taniec chocholi), nawiązując do zgubienia rogu, który miał obudzić uśpione społeczeństwo do walki o wolność. Szkoda.

Jan Piński


Okładka Najwyższego Czasu!

REKLAMA