
We wtorek 8 czerwca przed sądem w Tuluzie stanął pechowy złodziej. Ukradł telefon ale zachciało mu się robić nim selfie i wkrótce… wpadł.
Początek historii sięga ubiegłorocznego Bożego Narodzenia. 25 grudnia w metrze w Tuluzie późnym wieczorem, mężczyzna wyrwał telefon pasażera i uciekł. Przebiegł peron, wyszedł i tyle go widziano.
Poszkodowany bez większej nadziei na odnalezienie złodzieja, złożył jednak zawiadomienie na policji. Wydarzył się jednak bożonarodzeniowy cud.
Okradziony mężczyzna zauważył kilka dni później, że na jego Chmurze pojawiają się zdjęcia osoby, która nie była mu całkiem nieznana. Była to twarz złodzieja jego telefonu z metra. Pofatygował się więc znowu na policję.
Ta ustaliła, że to znany już w jej kartotekach 21-latek. Był nawet zamieszany w inną, bardzo podobną kradzież dwa lata wcześniej. Nie trzeba go też było specjalnie szukać, bo akurat przebywał w więzieniu za inne wyczyny.
Co prawda zaprzeczył, że to on ukradł telefon, ale konfrontacja z poszkodowanym okazała się kolejnym dowodem. Stanął przed sądem 8 czerwca, co wydłuży mu nieco pobyt. Zdradziło go selfie i aplikacja Cloud.
Źródło: Actu Toulouse