
Ciężkie chwilę przechodzi spółka Agora. W ciągu kwartału w grupie kapitałowej ubyło 30 etatów, a wynagrodzenia zmalały o prawie 12 proc. Na dodatek dwaj dziennikarzy śledczy z innych redakcji zarzucają autorom „Zatoki świń” zmyślanie i zamiecenie sprawy pod dywan.
„W ciągu roku stałe zatrudnienie w grupie Agora zmniejszyło się o 198 etatów (czyli 8,1 proc.), z 2 445 do 2 247” – podaje portal „Wirtualne Media”.
– W największym stopniu na ten spadek wpłynęło zmniejszenie zatrudnienia etatowego w działalności prasowej Spółki oraz w segmencie Internet. Było ono niższe również w większości pozostałych obszarów działalności Grupy – opisano w sprawozdaniu firmy.
Przypomnijmy, że wiosną ub.r. Agora zapowiedziała zwolnienia grupowe w spółce zależnej Goldenline. Po konsultacjach z pracownikami zamieniono „zwolnienia grupowe” na „dobrowolne odejścia”. Tak czy inaczej efekt był ten same – z Goldenline pożegnało się 26 pracowników, czyli 80 proc. zespołu spółki.
Zmniejszyły się też wynagrodzenia pracowników Agory. „Łączne wydatki grupy Agora na wynagrodzenia (także dla współpracowników) i inne świadczenia pracownicze wyniosły w zeszłym kwartale 72,3 mln zł, po spadku o 11,8 proc. z 82 mln zł rok wcześniej” – podają „Wirtualne Media”.
Większość „Zatoki Świń” to bajki?
Na domiar złego dziennikarze śledczy – Mikołaj Podolski z Onetu i Tomasz Patora z „Uwaga TVN” – zarzucają Piotrowi Głuchowskiemu, że zmyślił „kilkadziesiąt procent fabuły” książki „Zatoka świń”, którą wydała Agora.
W książce opisano sprawę sopockich klubów nocnych. W kaszubskim kurorcie miało dochodzić do wykorzystywania nieletnich – bogatym mężczyznom oferowano ponoć seks z młodymi dziewczynami.
Dziennikarz Onetu, Mikołaj Podolski, który również zajmował się sprawą klubów (m.in. napisał książkę „Łowca nastolatek”), w mailu do redakcji „Wirtualnych Mediów” twierdzi, że „autorzy (…) książki zmyślili kilkadziesiąt procent fabuły i firmowali to potem jako »non fiction«”.
– Przez wiele miesięcy nie mogłem pisać o sprawie, byłem bezprawnie zakneblowany przez sąd – dodaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
– Chciałem, żeby sprawa poszła do przodu, więc część materiałów udostępniłem „Wyborczej”. Oni pomieszali je ze swoimi wymysłami, fikcją, reklamowali to jako „non fiction” i nigdy za to nie przeprosili. Jarosław Kurski wie o tym od co najmniej czterech lat. Wie o tym też HBO. Wygląda na to, że świadomie chcą przekłamać tę historię. Są ludzie na tyle bezczelni, że mogą dalej rozpowszechniać wymyślone bzdury. Nie mieści mi się w głowie, jak można to robić ofiarom zgwałceń – dodaje.
Obiekcje co do książki ma wielu dziennikarzy śledczych. – Powstała inicjatywa napisania listu do Agory. Może oni faktycznie nie wiedzieli, co wyprawia Głuchowski? W Agorze przepracowałem 18 lat, mam do niej wielki sentyment. Uznałem, że trzeba dać szansę, żeby sprawę uczciwie wyjaśnili, wyprostowali sytuację – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Tomasz Patora.
W książce ma znajdować się m.in. zmyślony gwałt, a autorzy mieli złamać zasady etycznego dziennikarstwa jedną z podstawowych zasad dziennikarskich, dając matce Anaid (jedna z bohaterek książki, popełniła samobójstwo – przyp. red.) ekspres do kawy.
Samą Agorę oskarża się o zamiatanie tej sprawy pod dywan. Spółka co prawda powołała komisję dot. tej sprawy – dziennikarze nie są jednak zadowoleni z wyniku jej prac.
Dziennikarze śledczy są tym bardziej wściekli, że prawa do książki wykupiło HBO. Uważają, że firma dołączyła do „żerowania” na sprawie.
Cały ten konflikt może się fatalnie odbić na wizerunku spółki.
Źródło: „Wirtualne Media”