Tresura okołocovidowa ludzi daje nadzwyczajne wyniki. Przykład USA

Joe Biden i Jill Biden. Zakładają maski na pokaz po wyjściu od byłego prezydenta Jimmy Cartera. Zdjęcie: EPA/SHAWN THEW Dostawca: PAP/EPA.
Joe Biden i Jill Biden. Zakładają maski na pokaz po wyjściu od byłego prezydenta Jimmy Cartera. Zdjęcie: EPA/SHAWN THEW Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA
Miesiąc po zniesieniu obowiązku noszenia masek, wielu Amerykanów nadal je nosi, co z niejakim zdumieniem konstatują nawet zwolennicy ostrych zasad sanitarnych. Podobne przypadki można znaleźć i na ulicach Polski, ale to widok raczej marginalny. W dodatku może dotyczyć osób szczególnie narażonych na infekcję, chorych, lub po prostu pewnego procentu hipochondryków.

Tymczasem w USA, miesiąc po tym, jak amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) ogłosiły, że zaszczepione osoby nie muszą już nosić masek w zamkniętych pomieszczeniach, wielu Amerykanów nadal je zakłada. W niektórych rejonach kraju robią to niemal wszyscy – stwierdza korespondent PAP z tego kraju.

Opisuje, że przy wejściu do Walmart Supercenter, gigantycznego supermarketu w Manassas na przedmieściach Waszyngtonu, widnieje wyraźny komunikat: „W pełni zaszczepieni klienci nie są już zobowiązani do noszenia masek w tym sklepie”.

REKLAMA

Ale gdyby nie ten znak, trudno byłoby poznać, że w tej kwestii cokolwiek się zmieniło. Wewnątrz niezamaskowane twarze można policzyć na palcach jednej ręki – nie licząc dzieci, choć te również.

Ci, którzy wejdą bez maski, muszą się liczyć z podejrzliwymi spojrzeniami niektórych kupujących. Nie muszą natomiast martwić się, że ktoś poprosi ich o dowód zaszczepienia. Obowiązuje system oparty na zaufaniu.

Walmart, największa i jedna z najtańszych sieci supermarketów w Ameryce, nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Podobne widoki zamaskowanych tłumów można zobaczyć niemal w każdym lokalu, czy sklepie w całym regionie wokół stolicy USA. Na drzwiach części sklepów, a nawet restauracji, nadal można zobaczyć znaki kategorycznie nakazujące zakrycie nosa i twarzy”.

Tresura przyniosła nadzwyczajne efekty. Media tłumaczą to ostrożnością ludzi i ograniczonym zaufaniem do komunikatów… CDC. Centra wielokrotnie zmieniały wytyczne sanitarne i teraz mało kto im już ufa. „Odmaskowienie” ludzi i powrót do normalności, pomimo masowych przecież szczepień, okazuje się trudniejsze, niż myślano. Wystarczył rok pandemii i ludzie zaczęli uważać maski za coś normalnego.

„Jeśli te szczepionki miałyby nas nie chronić, to po jaką cholerę się szczepiliśmy?” – pyta retorycznie cytowany przez PAP kierowca ciężarówki Tom, jeden z nielicznych klientów „Walmarta” bez maski. „Mówili nam, by ufać nauce, no więc ufam” – dodaje.

Masek nie trzeba nosić od 13 maja. W teorii zmiana wytycznych dotyczyła jedynie zaszczepionych, ale obawiano się, że już nikt nie będzie w praktyce chciał ich nosić. Okazuje się, że jest odwrotnie, a ludzi łatwiej jest wytresować, niż zwierzęta.

„Socjalistyczne” stany, jak np. Kalifornia, która obawiała się, że ludzie maski odrzucą i w związku z tym postanowiła wdrożyć taką swobodę dopiero od 15 czerwca, nie potrzebnie się troskała. Jeszcze jeden dowód na to, że ludzi do pewnych zachować nie trzeba zmuszać siłą, jak w komunizmie, bo znacznie lepsze efekty przynosi samo „oduraczanie”. I kolejna ciekawostka. Maski zdejmowano z twarzy najszybciej w stanach i okręgach uważanych za… konserwatywne.

Obecnie odsetek w pełni zaszczepionych dorosłych mieszkańców USA wynosi ok. 54 proc. Jeszcze w maju notowano średnio w USA ponad 33 tys. infekcji dziennie, dziś jest to 14 tys.

(PAP)

REKLAMA