
Właściciele stoków narciarskich podliczyli straty, których doznali w wyniku zakazu działalności wprowadzonego w imię walki z koronawirusem. Domagają się od rządu jakiegoś stanowiska, gdyż tarcze antykryzysowe są jedynie kroplą w morzu potrzeb.
Miniony sezon zimowy dla górskiej branży turystycznej był katastrofalny. Rząd zakazał działalności stokom narciarskim (a także hotelom) w trakcie Świąt Bożego Narodzenia i ferii, które na dodatek wyjątkowo zrobił w jednym terminie i wprowadził wówczas tzw. twardy lockdown.
„Każdy dzień zamknięcia stoków narciarskich w tym sezonie to ok. 5 mln zł strat dla całej branży. Samo przygotowanie do sezonu pochłonęło 32 mln zł, a koszty przygotowania do działania w reżimie sanitarnym to kolejne 600 tys. zł. Do tego dochodzą raty leasingowe i kredytowe oraz podatki” – podaje agencja Newseria.
– Kondycja branży jest słaba, ponieważ sytuacja, w której polskie stacje narciarskie były zamknięte, kiedy nie mogły funkcjonować przy tak pięknej zimie, doprowadziła do tego, że wszystkie ośrodki straciły pieniądze. Okresem, w którym zarabia się pieniądze i kiedy turyści korzystają z tych ośrodków, są święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok i ferie. W tym roku cały ten okres, do którego stacje się przygotowują cały rok, był zamknięty. To spowodowało, że stacje uzyskały może 30 proc. dochodu, który uzyskują normalnie – informuje w rozmowie z Newserią Piotr Rzetelski, wiceprezes stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne.
Jak wyliczyło Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, realne przychody za miniony sezon narciarski to ok. 90 mln zł. Przed lockdownem, uwzględniając średnią z ostatnich lat, liczono na ok. 450 mln zł.
Dziurawe tarcze antykryzysowe
Z tarcz antykryzysowych do przedsiębiorców trafiło ledwie 70 mln zł. Nie wszystkie firmy mogły liczyć na pomoc. Część nie załapała się ze względu na profil prowadzonej działalności (kody PKD). Inni, bo nie zatrudniają pracowników przez cały rok, a jedynie w sezonie narciarskim. W takich sytuacjach rząd pomocy za zakaz działalności nie przewidział.
Ci, którzy rekompensatę finansową otrzymali, również nie są zadowoleni. Jak przekonują, podobne kwoty mogli uzyskać w ciągu jednego „dobrego” weekendu.
Przedstawiciele PSNiT domagają się odszkodowania za utracone zyski w czasie sezonu 2020/2021 w granicach 60 proc. przychodu, jaki uzyskiwano w poprzednich sezonach.
– W naszym odczuciu byliśmy narzędziem polskiego rządu – zamknięto stacje, więc ludzie nie pojechali w góry w czasie świat czy ferii. W związku z tym – jako narzędzie, które służyło do pewnego celu – uważamy, że należy nam się rekompensata i te 60 proc. przychodu z poprzednich sezonów powinniśmy otrzymać i o to do rządu apelujemy – mówi Rzetelski.
Źródło: Newseria/NCzas