W programie „Studio Dziki Zachód” na antenie Radio Wnet znany podróżnik Wojciech Cejrowski odniósł się do apartheidu.
Segregacja sanitarna, która jeszcze niedawno była zaliczana do kategorii teorii spiskowych teraz staje się praktyką i zaszczepieni traktowani są lepiej, gdyż nie wlicza się ich do ciągle obowiązujących, w ramach reżimu sanitarnego, limitów.
– Każdą z tych zasad musimy i chcemy uzupełnić o jedną zasadniczą regułę. A mianowicie, że te limity nie obowiązują dla osób, które są zaszczepione. Osoby zaszczepione nie będą wliczane do tych limitów – podkreślił, podczas ogłaszania kolejnych etapów luzowania obostrzeń, premier Mateusz Morawiecki.
Apartheid wcielony w życie
– Apartheid mnie denerwuje – zaczął Cejrowski. – Został wcielony w życie.
Znany podróżnik przypomniał przykład apartheidu, który obowiązywał w Republice Południowej Afryki, gdzie obowiązywał podział na lepszych i gorszych, na czarnych i białych. Wspomniał także czasy okupacyjne i napisy nur fur deutsche w tramwajach.
– Teraz mamy apartheid, bo w restauracjach – już do 150 osób może być w restauracji, ale nie wliczamy w to zaszczepionych, czyli oni są lepsi, bo nie mają ograniczeń. Na basenie nie mają ograniczeń, na koncerty plenerowe do 250 osób – i zaszczepionych nie wlicza się – kontynuował.
– To w ogóle są bezzębne przepisy, bo nie sposób jest w trakcie koncertu stwierdzić. Co będzie chodził jakiś urząd i sprawdzał: zaszczepionych i niezaszczepionych i rozsadzał ich jakoś? To bez sensu – stwierdził podróżnik.
Następnie Cejrowski przytoczył przykład koncertu na 20 tysięcy ludzi, z czego 250 osób może być niezaszczepionych, a reszta zaszczepionych, gdyż ich się nie wlicza do limitu.
– No bezsensowne przepisy, ale apartheid jako istota został dopuszczony do naszego europejskiego myślenia. Ten apartheid, który zwalczaliśmy – podsumował Cejrowski.
