Pratasiewicz szokuje. Łukaszenka wykiwał wszystkich?

Raman Pratasiewicz.
Raman Pratasiewicz. (screen/YT)
REKLAMA

Czy Raman Pratasiewicz od początku był podwójnym agentem Aleksandra Łukaszenki? Konferencja prasowa porwanego „opozycyjnego dziennikarza” ośmieszyła jego obrońców.

Raman Pratasiewicz został zatrzymany 23 maja, gdy lecący z Aten do Wilna samolot pasażerski Ryanair został sprowadzony na lotnisko w Mińsku. Za opozycyjnym dziennikarzem wstawili się przeciwnicy Aleksandra Łukaszenki m.in. z Polski.

Jednak od tego wydarzenia Pratasiewicz zaczął wygłaszać tezy, które mogą szokować. Opozycyjny dziennikarz nagle stał się orędownikiem Łukaszenki i jego reżimu.

REKLAMA

Wstawiający się za nim poplecznicy opozycji na Białorusi zaczęli tłumaczyć, że dziennikarz jest najpewniej szantażowany. Niektórzy twierdzili, że musi mówić pochlebstwa na cześć prezydenta Białorusi, bo inaczej zostanie zabity.

Najnowsze wydarzenia mogą jednak sugerować, że Pratasiewicz od początku był podstawionym człowiekiem Mińska. W poniedziałek Pratasiewicz wystąpił na konferencji prasowej w Mińsku, zorganizowanej przez MSZ Białorusi.

„Mamo, tato, nie martwcie się, u mnie jest wszystko dobrze, naprawdę” – powiedział Pratasiewicz.

Podczas transmitowanej na żywo konferencji zaprzeczył doniesieniom, jakoby był torturowany. Mało tego, oświadczył, że głośnego wywiadu w rządowej stacji ONT udzielił dobrowolnie.

Natomiast ślady na rękach, które przeciwnicy Łukaszenki wskazywali jako dowód tortur, wyjaśnił jako efekt plastikowych opasek, którymi ściśnięto mu ręce podczas zatrzymania.

„Współpracuje ze śledczymi, pomagam mojemu krajowi” – stwierdził dziennikarz i zapewniał, że nie czuje się zdrajcą. Pratasiewicz przekonywał rodziców (przebywają w Polsce), że mogą wrócić na Białoruś i że nic im nie grozi.

„Nie rozpowszechniajcie plotek” – zwrócił się do innych dziennikarzy. Natomiast opozycyjnych dziennikarzy, z którymi współpracował w Wilnie i w Warszawie nazwał „byłymi kolegami”.

W konferencji prasowej udział biorą przedstawiciele białoruskich sił zbrojnych, lotnictwa, straży granicznej i MSZ. Podczas konferencji poruszono temat uwolnienia trzech działaczek mniejszości polskiej.

Białoruskie władze przekonują, że opuściły Białoruś dobrowolnie. Jako dowód przedstawiono nagrania rozmów polskiego konsula z uwolnionymi niedawno Polkami.

Źródło: Rzeczpospolita

REKLAMA