
Kanadyjski dziennikarz z Ontario, David Menzies, na własnej skórze odczuł skutki nowej normalności. Został oskarżony o wykroczenia przeciwko reżimowi sanitarnemu. Wszystko dlatego, że odważył się m.in. podawać rękę swoim rozmówcom podczas protestu przeciw koronarestrykcjom.
Manifestacja odbyła się 24 kwietnia w Peterborough w Ontario. Menzies nagrywał kilkunastominutowy materiał z demonstracji dla stacji Rebel News. Niedługo po proteście został wezwany przez policję na przesłuchanie. Teraz dziennikarz usłyszał formalne zarzuty.
Menzies dopuścił się bowiem „zbrodni” przeciwko koronareżimowi. Podał rękę czterem osobom, dwa razy stanął zbyt blisko innej osoby – nie zachowując dystansu społecznego – a także raz zaśmiał się będąc obok drugiego człowieka oraz nie nosił maski.
– Policjo, jestem dziennikarzem. Wywiadami zarabiam na życie. Jak miałem skomunikować się z panem Bernierem i panią Hillier – używając języka migowego? Gdy idzie o podanie ręki, to jest to obowiązkowe pozdrowienie w świecie zachodnim. Być może mógłbym się ukłonić, ale czy nie otrzymałbym wtedy zarzutów przywłaszczania sobie japońskiej kultury? – pytał dziennikarz.
W Ontario obowiązują rygorystyczne przepisy koronawirusowe. Nie można się bowiem kontaktować fizycznie z innymi osobami – oprócz tych, które zamieszkują w tym samym gospodarstwie domowym. Absurdalne przepisy stanowią, że podanie komuś ręki, dotknięcie ramienia lub zbliżenie się na odległość mniejszą niż 2 metry jest zagrożone grzywną do 100 tys. dolarów lub nawet rokiem więzienia.
Apparently, non-mainstream members of the media are verboten in the People’s Republic of Peterborough. I was recently served with a summons for… covering an anti-lockdown rally!?Please make a donation to cover my legal fees at https://t.co/lcaTRwROW9 https://t.co/vXSJLI2YKq
— David Menzies (@TheMenzoid) June 6, 2021
Źródło: lifesitenews.com