
„Podział Wschód-Zachód znów stał się ważny” – komentował szczyt w Brukseli francuski europeista prof. Lequesne. Dodajmy, że przyczyny podziału znowu okazują się ideologiczne. Kraje dawnego obozu sowieckiego uciekły od marksistowskiej ideologii, ale teraz dostały się pod ideologiczny prysznic neomarksizmu, który zgotowano im już z Zachodu.
Christian Lequesne, profesor Science Po w Paryżu Paris, specjalizujący się w polityce europejskiej, podkreśla, że ”podział Wschód-Zachód znów stał się ważny”. Zarzuca naszemu regionowi homofobię i przypomina, że z wyjątkiem krajów bałtyckich żaden z krajów Europy Środkowo-Wschodniej nie poparł deklaracji skierowanej przeciwko Węgrom.
Przynajmniej zachowaliśmy się jak trzeba, bo 17 przywódców państw UE starało się jeszcze przed szczytem wywrzeć nacisk na Viktora Orbana publikacją wspólnego listu. 10 krajów nie wzięło w tym udziału, pomimo silnej presji Berlina, czy Paryża. Przypomnijmy, że Budapeszt podpadł ustawą zakazującą propagowania ideologii LGBT w szkołach. Media zachodnie wciąż jednak piszą o ustawie rzekomo „dyskryminującej mniejszości seksualne”. Tyle w tym prawdy, co w tablicach tęczowego aktywisty Staszewskiego w Polsce.
Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej umieścił „kwestię węgierską” w porządku obrad. Dla Francuzów to „permanentna prowokacja ze strony Orbana” i „początek prawdziwej reakcyjnej kontrrewolucji”. Jej celem ma być „zakwestionowanie wszystkich postępów i liberalnych wartości, które są ogłaszane przez Unię Europejską” – twierdził francuski ekspert ze Science Po.
Spotkanie na szczycie było burzliwe. Premier Holandii Rutte miał powiedzieć premierowi Viktorowi Orbanowi, że… musi opuścić Unię Europejską. Premier Węgier wstał i nie tylko bronił swojej ustawy, ale starał się wyjaśnić jej założenia. To nie była dyskusja, ale konfrontacja – twierdził belgijski premier. Francja i Niemcy ostro potępiały Budapeszt. Zwłaszcza umieszczenie nowego prawa w kontekście ustawy o walce pedofilią. Była wręcz mowa o rzuceniu Węgier na kolana. Był to niemal spór podstawowy, bo dotyczył „wartości UE”, do których pozatraktatowo zaliczono już też ideologię LGBT.
Dopiero w nocy dyskusja koncentrowała się na Rosji i propozycjach Francji i Niemczech dotyczących „wznowienia bezpośredniego dialogu”. O tej sprawie w Polsce informowano przede wszystkim. Macron i Merkel swoich pomysłów nie przeforsowali. Oliwy do ognia dolewa tu Moskwa. Rosyjskie MSZ oświadczyło 25 czerwca, że Unia Europejska stała się „zakładniczką agresywnej mniejszości”.
Francuski politolog mówił, że przyjście do władzy w USA Joe Bidena, paradoksalnie poszerzyło różnice między Wschodem i Zachodem Europy. Zmiana polityki transatlantyckiej Stanów Zjednoczonych pozwoliła znowu podnieść głowy „europejskim liderom”, czyli Francji i Niemcom.
Podziałów było więcej i nie koniecznie już tak mocno obarczonych podziałami historyczno-geograficznymi. Wspomniany Lequesne wymieniał jako problemy „wspólne świadectwa zdrowia”, „rozwiązanie problemu dodatkowej migracji do Włoch”, „plan naprawczy”, czy relacje z Turcją.
Éric Zemmour sur la polémique entre l’Union Européen et la Hongrie sur la communauté LGBT : «Ce ne sont pas les valeurs européennes que défend l’Union mais les valeurs de l’idéologie diversitaire» #Facealinfo pic.twitter.com/g8nhK5uKo7
— CNEWS (@CNEWS) June 23, 2021
Źródło: France Info/ PAP/ le Figaro