Upadek „Wyborczej” i Agory. Dziennikarze gazety namawiani do kłamstw przez pracowników spółki Agora

Spotkanie
Spotkanie "Gazety Wyborczej" z czytelnikami. Zdjęcie: Fb/Gazeta Wyborcza
REKLAMA

Szefowie „Gazety Wyborczej” zorganizowali kolejne spotkania – z pracownikami i czytelnikami. Adam Michnik poinformował, że pracownicy Agory namawiają dziennikarzy do kłamstw. To kolejna odsłona trwającego od dłuższego czasu otwartego konfliktu miedzy upadającą gazetą, a jej upadającym właścicielem spółką Agora.

Szefowie „Gazety Wyborczej” z redaktorem naczelnym Adamem Michnikiem zorganizowali w środę dwa spotkania. Pierwsze dla pracowników dziennika, drugie także dla jego czytelników. Transmitowano je na Facebooku.

Seans był kolejna odsłoną konfliktu pomiędzy dziennikiem, aa zarządem spółki Agora, która jest wydawcą, właścicielem „Wyborczej”.

REKLAMA

I tak okazuje się, że w gazecie panuje nadal mentalność sekty i pełne pychy przekonanie o jakimś nadzwyczajnym , epokowym znaczeniu gazet dla losów świata.

– Jeżeli nasi koledzy z zarządu nie chcą zapisać się w historii jako ci, co zamordowali najważniejszy dziennik w tej części świata, to powinni zrozumieć, że tak jak dotąd rządzić się „Gazetą” nie da – mówił Adam Michnik. Nie sprecyzował jednak o jakączęśc swiata chodzi. Czy np. o całąpółnocna półkule, czy o Europę, czy tylko o jej wschodnią i srodkowa część

Naczelny gazety zdradził też, że dziennikarze „Wyborczej” byli nakłaniani do kłamstw i manipulacji przez innych pracowników spółki Agora.

– Troska o prawdę jest wypierana przez to, co przynosi zysk, jest nacisk reklamodawców, żebyśmy pisali o nich tylko dobrze. Dla nas argument, który słyszymy czasami od pionu biznesowego, żeby nie pisać krytycznie o jakimś filmie, dlatego że to uderzy nas po kieszeni w warstwie reklamowej, albo żeby koniecznie pisać pozytywnie o innym filmie, który się tym cechuje, że jest beznadziejny artystycznie i historycznie zakłamany, generuje konflikt, którego pewne elementy obserwujemy w relacjach między zarządem Agory a redakcją „Gazety Wyborczej” – mówił Michnik do pracowników i czytelników.

Nie powiedział jednak jaki skutek odnoszą naciski pracowników spółki – tzn. czy dziennikarze „Wyborczej” zgadzają się kłamać, czy nie.

Otwarty, publiczny konflikt pomiędzy kierownictwem „Gazety Wyborczej”, a szefostwem spółki Agora, które wobec katastrofalnych wyników finansowych rozpaczliwie szuka oszczędności trwa od dłuższego czasu. W pierwszym kwartale br. przychody sprzedażowe grupy Agora zmalały rok do roku o 49,6 proc. do 146 mln zł, a strata netto pogłębiła się z 47,1 do 59,4 mln zł.

Agora chce połączenia pionu gazety z pionem internetowym. Na to nie zgadzają się szefowie „Gazety Wyborczej”. Konflikt prowadzony jest publicznie. Obydwie strony donoszą na siebie, oskarżają o niecne sprawki, niekompetencję, czy zwykła głupotę.

To pokazuje jak nędzna jest kultura pracy w środowisku, które umyśliło sobie, że będzie decydować o całej Polsce. Tymczasem nie potrafi poradzić sobie z własna katastrofa finansową i wizerunkową. Mimo to ludzie z dwóch sekt – Agory i „Gazety Wyborczej nadal żyją w przeświadczeniu o swej unikalnej wartości. Biedacy.

Nic złego w Polsce się nie wydarzy, gdy „Gazeta Wyborcza” i Agora upadną. Poza członkami sekt i wyznawcami nikt tego nawet nie zauważy.

REKLAMA