Dramat rządowych propagandystów. Drastycznie spada liczba chętnych na szczepienia. Segregacja sanitarna, loteryjki i kwarantanny nie działają

Punkt szczepień. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr
Punkt szczepień. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr
REKLAMA

Punkty szczepień pustoszeją, a rząd staje na głowie, jak „przekonać” nieprzekonanych. Pracownicy wielu punktów w Polsce przyznają, że zainteresowanie drastycznie spada, a sens ich funkcjonowania jest coraz bardziej wątpliwy.

Wielkie szprycowanie Polaków rozpoczęło się 27. grudnia 2020 roku. Do tej pory w pełni zaszczepione dwiema dawkami preparatów od firm Pfizer/BioNTech, Moderna i AstraZeneca, a także jednodawkową szczepionką Johnson & Johnson, są 13 034 402 osoby.

Dzienna liczba szczepień wyniosła 277 476. Trend mocno zaczął jednak wygasać.

REKLAMA

Rząd wzmógł starania, żeby „przekonać” nieprzekonanych do „dobrowolnych szczepień”. W konsekwencji mamy już zaawansowaną segregację sanitarną. Od dawna istnieją limity w restauracjach, kinach czy teatrach, w które nie są wliczani zaszczepieni.

Od 1. lipca w UE swobodnie podróżować mogą tylko, ci którzy przeszli pełny „kurs szczepień”. Rozpoczęła się też infantylna i uwłaczająca inteligencji świadomego obywatela loteryjka dla zaszczepionych.

Ale to nic. W ostatnim czasie PiS intensyfikował różnego rodzaju zabiegi, żeby „przekonać” do szczepień. Przede wszystkim nałożył kwarantannę na niezaszczepionych, którzy wracają spoza strefy Schengen. Teraz niezależnie od tego jaka jest sytuacja epidemiczna w kraju, z jakiego się wraca, obligatoryjnie nakładana jest 10-dniowa kwarantanna. Budzi to ogromne kontrowersje, jak bowiem można zamknąć zdrowego człowieka w areszcie domowym?

Bardzo źle brzmią też w ostatnim czasie słowa członków rządu. Słyszymy już o straszeniu czwartą falą i kolejnym lockdownem. Zamykaniem gmin z najmniejszą frekwencją szczepień, a nawet o tym, że szczepienia będą obowiązkowe.

Mimo tych zabiegów popularność szczepień z każdym dniem maleje. Zdaje się, że powoli zaczynają się ostawać sami nieprzekonani, których przekonać będzie trudno, szczególnie w tak prostacki, nachalny i kontrowersyjny sposób na jaki zaczynają pozwalać sobie rządzący.

„Wirtualna Polska” odwiedziła kilka punktów szczepień w Polsce. Wiele wskazuje na to, że czas ich oblężenia dobiegł końca, a istnienie wielu z nich przestaje mieć sens.

– Od początku maja widzimy znaczący spadek liczby pacjentów, którzy przyjęli pierwszą dawkę. W czerwcu ten trend jeszcze bardziej się pogłębił – mówił dla „WP” Łukasz Pietrzak, farmaceuta, wykonujący szczepienia na stadionie Legii. Na Twitterze opublikował wykres, z którego wynika, że zainteresowanie szczepieniami mocno zmalało.

– Aktualnie przychodzą do nas pacjenci przede wszystkim na drugą dawkę. We wtorek z 2500 osób, które się zgłosiły do punktu szczepień, tylko 400 przyjęło pierwszą. Mamy również do czynienia z sytuacjami, w których pacjenci nie zgłaszają się na drugą dawkę. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że od 1 lipca wprowadzona jest możliwość przyjęcia drugiej dawki w dowolnym punkcie – dodał.

Powiedział też, że masowe punkty szczepień w ostatnim czasie zaczęły ograniczać liczbę personelu i powoli szykują się do zamknięć. Jedenastego lipca swoją działalność ma zakończyć ten, w którym szczepi on sam. – Rzeczywistość pokazuje, że nie ma potrzeby ich utrzymywania – stwierdził.

Podobna sytuacja jest w Sochaczewie. – W ostatnich dniach szczepimy wyłącznie drugą dawką. Można powiedzieć, że punkty umierają śmiercią naturalną. Przez brak zainteresowania właściwie wygaszany jest punkt przy Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji – powiedziała „WP’ Wiesława Załuska, wicedyrektor szpitala powiatowego w Sochaczewie.

– W ostatnich dniach odmówiliśmy przyjęcia 2,5 tysiąca dawek, bo prostu nie mielibyśmy kogo nimi zaszczepić – dodała. – Osoby, które wchodzą do budynku, mogą się szczepić od ręki, ale to nie pomaga – przyznała.

Zainteresowania szczepionkami nie ma też w Łodzi.

– Widzimy trend spadkowy i bardzo nas to martwi. To miejsce, w którym pojawia się dużo osób, chcieliśmy wyjść do pacjentów, jednak zainteresowanie jest coraz mniejsze. W ubiegłym tygodniu – od piątku do niedzieli – zaszczepiliśmy 615 osób. Podczas pierwszej odsłony akcji weekendowej mieliśmy niemal 2000 osób – powiedziała Adam Stępka, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego.

Polscy pacjenci otrzymują szczepionkę przeciw COVID-19 jednej z czterech firm. Tylko szczepionka Jannsen (Johnson & Johnson) jest jednodawkowa. Pozostałe wymagają powtórzenia dawki. Preparatami firm Moderna, AstraZeneca i Jannsen szczepione są osoby od 18. roku życia. Od 7 czerwca preparatem firmy Pfizer/BioNTech, obok osób pełnoletnich i w wieku 16-18 lat, mogą być szczepione także dzieci w wieku 12-15 lat.

Źródła: NCzas.com, PAP, WP.pl

REKLAMA