
Od 2019 roku w Kanadzie nastąpiła eksplozja incydentów antysemickich. Ma to na ogół związek z wydarzeniami i wzrostem napięcia wokół kolejnych faz konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Podobnie dzieje się i w innych krajach, gdzie w imię „różnorodności” społecznej otwarto się na imigrację muzułmanów, a wraz z nią zaimportowano sobie problemy… Bliskiego Wschodu.
Tradycyjny immunitet Żydów po holocauście z czasów II wojny w obliczu współczesnych animozji przestaje być wystarczającą tarczą ochronną dla tej diaspory. Do aktów antysemickich dochodzi coraz częściej nawet w „postępowej” Kanadzie jeszcze bardziej „postępowego” premiera Trudeau.
Ekspert od tego typu incydentów specjalnie zatrudniony przez miasto Ottawa, mówił na łamach TV CNews, że skala zjawiska jest bezprecedensowa właśnie „od czasów II wojny światowej”. Kanadyjski oddział stowarzyszenia B’nai Brith, międzynarodowej żydowskiej organizacji pozarządowej założonej w 1843 r., odnotowuje wzrost liczby incydentów antysemickich o 18,3% w 2020 roku w porównaniu z rokiem poprzednim.
Prognozuje, żę rok 2021 będzie pod tym względem jeszcze gorszy. Najczęstsze incydenty to antysemickie obelgi rzucane na ulicy, ataki na sklepy, rzadziej napaści fizyczne. Po prostu konflikt izraelsko-palestyński nabiera coraz bardziej międzynarodowego charakteru, a diaspory stają się zakładnikami polityki Jerozolimy.
W maju tego roku, podczas głównej fazy otwartego konfliktu między Tel Awiwem a Hamasem, liczba takich incydentów w Kanadzie eksplodowała. Stąd i prognozy, że statystki za rok 2021 będą jeszcze bardziej niepokojące. Zjawisko dotyczy wszystkich większych miast w kraju, w tym Montrealu, Vancouver i Toronto.
Źródło: CNews