
Rządzący mogą być z siebie dumni. Po lockdownach eksperci mówią nawet o 8 mln Polaków z depresją. Ta choroba, często bagatelizowana, może prowadzić do prawdziwych tragedii – w tym śmierci.
Według ekspertów depresja jest jedną z najpoważniejszych chorób z jakimi zmaga się obecnie świat. Obecnie cierpi na nią oficjalnie 350 mln chorych.
W Polsce oficjalne statystyki mówią o 2 milionach, ale najprawdopodobniej możemy tę liczbę włożyć między bajki. Szczególnie teraz – po lockdownach wprowadzonych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Zamknięcie w domach, długotrwałe kwarantanny, odcięcie od bliskich za granicą, abo utrata pracy – to wszystko pogorszyło zdrowie psychiczne polskich obywateli.
Naukowcy szacują, że obecnie na depresję cierpi ok. 8 mln Polaków. To ogromna liczba jak na niespełna 40 mln państwo.
Objawy depresji to: obniżony nastrój, brak energii, utrata zainteresowań, bezsenność, brak apetytu, problemy z koncentracją i pamięcią.
Nie trzeba mieć wszystkich objawów – chorobę stwierdza się przy występowaniu czterech, które utrzymują się przez minimum dwa tygodnie. Po takim czasie warto skontaktować się z lekarzem.
Tutaj jednak rząd wprowadził kolejne utrudnienie – bardzo długo chorzy mogli korzystać jedynie z porad online, które nigdy nie zastąpią prawdziwej wizyty u lekarza.
Dodatkowo polska psychiatria od wielu lat znajduje się w zapaści i na wizytę u lekarza NFZ trzeba czekać nawet kilka miesięcy. To często o wiele za długo.
Źródło: money.pl