
Okazuje się, że posłowie PiS, mimo obniżki pensji, nie narzekają. Masowo dorabiają bowiem w ministerstwach, pobierając tym samym dwie pensje!
W 2018 roku wybuchła afera z nagrodami dla ministrów w rządzie PiS. Aby obłaskawić wyborców Jarosław Kaczyński nakazał obniżenie pensji posłów i senatorów o 20 proc.
Projekt obniżenia pensji przeszedł przez Sejm i Senat, który wówczas należał do PiS. Teraz okazuje się, dlaczego parlamentarzyści PiS nie mieli problemu z przegłosowaniem obniżek dla siebie.
Jak wyjaśnia „Rzeczpospolita” posłowie PiS masowo dorabiają w ministerstwach. W efekcie pobierają jednocześnie pensje posła i te z tytułu pracy w ministerstwach.
„Patologia władzy objawia się nie tylko w posadach dla rodzin. Posłowie PiS masowo 'zaciągają się’ do pracy w rządzie jako wiceministrowie i pełnomocnicy, zachowując przy tym poselski mandat (i dodatkowo do pensji 30 tys. zł rocznej diety)” – wskazuje reporterka Izabela Kacprzak.
Efekt? W nieco ponad 100-osobowym składzie rządu jest obecnie 56 posłów i trzech senatorów.
Jak wskazuje „Rzeczpospolita” te rozwiązanie nie jest nowe, ale nigdy nie było wykorzystywane na taką skalę. W rządzie Ewy Kopacz (PO) było tylko 16 pełnomocników, a w rządzie Mateusza Morawieckiego jest ich ponad 40.
„Obecnie 79 posłów nie pobiera uposażenia za pracę – to m.in. rolnicy, przedsiębiorcy. Ale zdecydowana większość z nich to właśnie posłowie-ministrowie i pełnomocnicy rządu” – wskazuje reporterka.
Źródło: Rzeczpospolita