
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stanowczo potępiła organizację finału Euro 2020. Dlaczego? Kibice zbyt dobrze się bawili i zapomnieli, że przecież wszędzie w powietrzu może czaić się straszny koronawirus. – Do rozprzestrzeniania wirusa dochodziło w błysku fleszy, na oczach setek tysięcy telewidzów – oceniła epidemiolog Maria Van Kerkhove.
W niedziele w Londynie, stolicy Anglii i Wielkiej Brytanii, odbył się finał Euro 2020. Ku uciesze fanów futbolu na całym świecie, którzy byli zdegustowani zachowaniem angielskich kiboli – wygrali Włosi. Długie starcie obu drużyn zakończyło się rzutami karnymi.
Trybuny może i nie były pełne, ale ludzie bawili się wyśmienicie. Gdy ich drużyna zdobywała gola – tulili się i całowali, gdy traciła bramkę – krzyczeli i dopingowali. Czuć było emocje.
Emocją, którą odczuwali w tym czasie eksperci z WHO było… przerażenie. Oglądanie meczu było dla nich torturą.
– Mam cieszyć się oglądaniem tego, jak koronawirus rozprzestrzenia się na moich oczach? – napisała w mediach społecznościowych epidemiolog Maria Van Kerkhove.
Ekspertkę naprawdę bolało to, że ludzie świętują na trybunach, zamiast siedzieć w domach i separować się.
– Pandemia COVID-19 nie robi sobie dzisiaj przerwy. SARS-CoV-2 wykorzysta niezaszczepionych ludzi w zatłoczonych miejscach, śpiewających, krzyczących i chodzących bez maseczek. Druzgocące sceny – oceniła ekspertka WHO.
Am I supposed to be enjoying watching transmission happening in front of my eyes?
The #COVID19 pandemic is not taking a break tonight… #SARSCoV2 #DeltaVariant will take advantage of unvaccinated people, in crowded settings, unmasked, screaming/shouting/singing. Devastating.
— Maria Van Kerkhove (@mvankerkhove) July 11, 2021