Sobota protestów przeciw segregacji sanitarnej we Francji [WIDEO]

Manifestacja anty-paszportowa w Paryżu Fot. screen Twitter
REKLAMA

Odpowiedzią dla prezydenta Macrona, który zapowiada stopniowy przymus szczepień i politykę apartheidu społecznego wobec niezaszczepionych, jest ogłoszenie soboty 17 lipca dniem protestów. Nie wszędzie się one odbędą, ponieważ np. w Tuluzie miejscowy prefekt wydał zakaz demonstrowania.

Prefekt Etienne Guyot wydał w piątek 16 lipca oświadczenie, w który stwierdza, że 14 lipca w centrum Tuluzy doszło do „zaburzenia porządku publicznego w czasie niezadeklarowanych zgromadzeń, podczas których stosowana była przemoc, w szczególności wobec osób sprawujących władzę publiczną”, więc obawia się powtórzenia tego typu aktów.

Każdemu uczestnikowi manifestacji grozi kara grzywny w wysokości 135 euro. Jeśli chodzi o organizatorów, kara jest wyższa i może wynieść 7500 euro grzywny oraz sześć miesięcy pozbawienia wolności. To nowe formy „demokracji pandemicznej”.

REKLAMA

Szef MSW Gérald Darmanin zalecił innym prefektom „wzmocnienie ochrony” polityków. Napisał, że „w ostatnich dniach mnożą się groźby pod adresem parlamentarzystów”. Notatkę skierował także do szefów policji i żandarmerii.

Media donoszą, że groźby Macrona przyniosły pewien skutek i wielu Francuzów się na szczepienia zapisało. Jednak nie wszyscy, a część przeciwników przymusowych zastrzyków nawet się zradykalizowała. Według sondaży 59% zostało „przekonanych” przez prezydenta. 14% nawet „mocno podziela” jego wizję walki z czwartą falą pandemii.

Sondaż dla France Info i Le Parisien twierdzi, że 69% Francuzów opowiada się za obowiązkowymi szczepieniami dla pracowników służby zdrowia, podobnie jak za przeprowadzeniem kampanii szczepień dla uczniów gimnazjów i liceów oraz studentów na początku roku szkolnego. 63% opowiada się za zakończeniem refundacji od jesieni testów PCR, 62% za rozszerzeniem „przepustek zdrowotnych”. 60% uważa, że ​​szczepienia powinny stać się obowiązkowe.

Dochodzą tu jednak tematy społeczne. 72% ankietowanych Francuzów uważa, że ​np. zapowiedziana ​reforma emerytalna powinna nastąpić po pandemii, a 61% sprzeciwia się podniesieniu ustawowego wieku emerytalnego z 62 do 64 lat.

W wielu miastach do demonstracji jednak doszło. W departamencie Iseré zdewastowano np. centrum szczepień. Budynek pokryto hasłami – „szczepienia=ludobójstwo”. Było też o apartheidzie, stalinizmie, dyktaturze. Organizatorami manifestacji są dawne „żółte kamizelki”, ale też politycy, od niektórych ekologów, po prawicę. Odbywają się one w sumie w całej Francji.

Na sprzeciwie wobec przymusowi szczepień mocno skorzystała np. partia Patrioci Floriana Philippota, dawniej we Froncie Narodowym. Dołączyli do tego zwolennicy prawicowego polityka François Asselineau, ale także skrajnie lewicowego Jean-Luca Mélenchona, czy Françoisa Ruffina. Sami siebie nazywają nawet „ruchem oporu”. Nic dziwnego, że pojawiły się tagi z krzyżem lotaryńskim, symbolem przyjętym przez zwolenników de Gaulle w czasie II wojny.

We francuskie święto narodowe 14 lipca policja doliczyła się oficjalnie ponad 17 tys. protestujących. W sobotę 17 lipca spodziewa się koło 50 tys. W Paryżu zgłoszono dwie demonstracje. „Patrioci” zaczynają o 15 na placu du Palais Royal. „Żółte kamizelki” zbierały się przy stacji metra Plaisance (14 dzielnica) i obok Jussieu (dzielnica 5).

 

REKLAMA