
Ugandyjski sztangista Julius Ssekitoleko został zgłoszony jako zaginiony. Nie zgłosił się na test PCR, ale wcześniej nie zakwalifikował się do zawodów i miał wrócić do kraju we wtorek 29 lipca. Tymczasem zniknął z wioski olimpijskiej. Okazuje się, że postanowił rozejrzeć się w Japonii za pracą…
W pokoju zostawił list, że nie chce wracać do Ugandy i woli znaleźć pracę w Japonii. Po raz ostatni był widziany w pobliżu swojego hotelu w Izumano (prefektura Osaka).
Ustalono, że 20-letni sztangista kupił sobie bilet na pociąg do Nagoi, miasta oddalonego o 200 kilometrów.
Salim Musoke, prezes Ugandyjskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów, powiedział, że był zaskoczony, że on Julius Ssekitoleko zniknął. Sportowcy, trenerzy i działacze zdeponowali bowiem swoje paszporty w hotelu.
Reuters podaje, że Julius Ssekitoleko w końcu został odnaleziony i prawdopodobnie do Ugandy będzie musiał jednak wrócić. Pewnie zwracał na siebie w Nagoi zbytnią uwagę.
Internauci z Ugandy kpią, że sportowiec „poddał się kilka godzin po tym, jak rząd ogłosił, że minister sportu Hamson Obua uda się do Japonii w celu koordynowania śledztwa i wytropienia go”.
Roboty w Japonii nie będzie, a i w Ugandzie pewnie przyjdzie mu zakończyć karierę sportowca. Zwłaszcza, że popsuł w końcu podróż ministra, który już miał się wybrać na wycieczkę do Japonii…
UPDATE: Ugandan weightlifter Julius Ssekitoleko who had vanished in Japan, has been found, reports indicate. He had missed an @Olympics slot in the 67kg category for the #Tokyo2020 Games and was meant to leave the Izumisano camp back home by July 20#MonitorSport via @AllanDarren pic.twitter.com/Xp9Z4aKmRO
— Daily Monitor (@DailyMonitor) July 20, 2021