Kostka domina przewrócona. Nadchodzą obowiązkowe szczepienia

Szczepionka/szczepionki
Szczepionka - zdj. ilustracyjne. (Fot. PAP)
REKLAMA
Do niedawna mówiło się, że przymus szczepień to tylko kwestia czasu. Decyzja niepopularna, ale chętnie widziana przez wszystkie rządy, bo niemal we wszystkich krajach władze borykają się obecnie z problemem odmowy przyjmowania szczepionek przez duże grupy społeczeństwa. Czekano więc tylko na sygnał i kraj, który pierwszy się wychyli i przewróci pierwszą kostkę domina. Tym krajem okazała się Francja.

Co prawda prezydent Macron robiąc milowy krok w kierunku przymusu szczepień, powoływał się na… Tadżykistan, ale palma pierwszeństwa należy się właśnie jemu.

Francja daje „przykład”

Francja dała przykład i np. w Polsce minister Dworczyk od razu stwierdził, że „w tej chwili nie ma takiego planu, ale warto czerpać z doświadczenia naszych partnerów”. Z kolei dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, gen. dyw. prof. Grzegorz Gielerak, o obowiązkowym szczepieniu medyków mówił, że „ten temat jest absolutnie otwarty”. Dał nam przykład Emmanuel, jak szczepić się mamy…?

REKLAMA

Emmanuel Macron wygłosił orędzie telewizyjne do rodaków z informacjami o tzw. „czwartej fali” pandemii. Jej nadejście ogłoszono na przełom lipca i sierpnia. Prezydent wywołał bardzo silną presję na masowe szczepienia i mocno wszystkich postraszył. Efekt? Aplikacja na zapisy szczepionkowe zatkała się niemal natychmiast. Macron przemawiał 12 lipca w poniedziałek, a we wtorek premier Castex ogłosił rekord zaszczepienia Francuzów.

W ciągu ok. doby wykonano 792.339 zastrzyków, a 1,7 miliona się na „pigułę” zapisało. Łącznie 36.213.362 osób otrzymało przynajmniej jedną szczepionkę, co stanowi 53,7% całej populacji (28.438.478 osób miało już dwie dawki). Wystarczyło jedno przemówienie prezydenta i groźba zepchnięcia niezaszczepionych do drugiej kategorii obywateli…

Od rzemyczka do koziczka

Macron zapowiedział przymus szczepień dla pracowników służby zdrowia, medyków i pracowników placówek opiekuńczych. Osoby te mają czas na zaszczepienie się do 15 września, a po tej dacie prezydent zapowiedział „kontrole i sankcje”. Niezaszczepieni muszą się liczyć nawet z utratą pracy. Kolejny element presji to tzw. przepustka zdrowotna, czyli rodzaj koronawirusowego „paszportu”. Od lipca bez świadectwa szczepienia, zaświadczenia o przebytej chorobie lub aktualnego testu Francuzi powyżej 12 roku życia nie wejdą do „miejsc wypoczynku i kultury”, na baseny, stadiony, do wesołych miasteczek, teatrów, na koncerty, festiwale. W dodatku jeśli się nie zaszczepią, to od jesieni za darmowe dotąd testy PCR będą musieli płacić.

W sierpniu „przepustka zdrowotna” będzie obowiązywała również przy wstępie do kawiarni, restauracji, centrów handlowych, samolotów, pociągów dalekobieżnych i placówek medycznych. Te przepisy oznaczają niemal całkowite wykluczenie osób niezaszczepionych z normalnego życia. To już jednak nawet nie presja, ale praktyczny podział obywateli w aspekcie szczepień na „równych i równiejszych”. Macron mówił wprost, że rozszerzenie zakresu „przepustek zdrowotnych” ma zmusić „jak najwięcej z was do zaszczepienia się”. Oznajmił także, że ma „zaufanie” do Francuzów, ale jeśli zostanie ono nadwyrężone, to możliwy jest ogólnokrajowy przymus szczepień.

Prezydent dodatkowo oznajmił, że w związku z pandemią oraz wariantem Delta na Martynice i Réunionie wprowadzony zostaje od 13 lipca stan wyjątkowy i godzina policyjna. Zapowiedział także kampanie promocji szczepień dla młodzieży od września w szkołach i „trzecią” dawkę dla emerytów zaszczepionych na początku tego roku.

Opór polityków i akcenty antysemickie?

Rzecz jasna, zapowiedzi prezydenta wzbudziły wiele wątpliwości. Florian Philippot, prezydent partii Les Patriotes, który należy do czołowych przeciwników obostrzeń sanitarnych, wezwał natychmiast do manifestacji w obronie wolności w Paryżu. Mówił o totalitarnych zapędach państwa i przyrównał działania Macrona do sytuacji w Korei Północnej. Politycy prawicy mówili o „dyktaturze” czy wręcz o „szczepionkowym apartheidzie” (vide ekonomista Philippe Herlin). Padły porównania rozróżnienia zaszczepionych i niezaszczepionych do segregacji instytucjonalnej w RPA w latach 1948-1991. „To apartheid w kraju praw człowieka” – mówiła nawet eurodeputowana Zielonych Michèle Rivasi.

Niektórzy poszli tak daleko, że przyrównali przymus do czasów holokaustu. Wiceszefowa rady departamentu Isabelle Balkany, żona Patricka, długoletniego deputowanego i mera Levallois-Perret (skazanego za korupcję), umieściła wpis: „byłam szczepiona dwa razy… i będę musiała przedstawić paszport, żeby wejść do restauracji z przyjacielem… Tato, dlaczego nagle przypominam sobie, co mi opowiadałeś o pewnej żółtej gwieździe?”. Isabelle Balkany szybko wpis z Twittera usunęła i przeprosiła… Wyjaśniała, że sama jest Żydówką i „jest z tego dumna”. Dodała, że może nieudolnie, ale chciała wyrazić w ten sposób brak akceptacji dla jakichkolwiek form dyskryminacji i swoje przywiązanie do wolności jednostki.

Co ciekawe, polityk narodowej prawicy i mer Béziers Robert Menard uznał „porównywanie Karnetu Zdrowotnego z Holokaustem czy żółtą gwiazdą za całkowicie obrzydliwe”. Dodał, że używanie „żółtej gwiazdy” Dawida, „symbolu straszliwego cierpienia Żydów, dyskwalifikuje argumenty antyszczepionkowców”.

Wśród centroprawicowych Republikanów deputowany Julien Aubert uznał, że „rozszerzenie karnetu zdrowotnego jest równoznaczne z wprowadzeniem przymusowego szczepienia, chociaż nie użyto tej nazwy. Oznacza tworzenie dwóch kategorii obywateli”. Marine Le Pen, przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego, potępiła „poważne ograniczenia zakresu wolności jednostki, dekonstrukcję państwa i likwidację naszego systemu zabezpieczenia społecznego”, odnosząc się tu do wprowadzenia reformy emerytalnej, co w swoim orędziu także zapowiedział Macron.

Prawicowy polityk Jean-Frédéric Poisson pojechał jeszcze mocniej i mówił o „wolnościobójczym delirium”. Lewica w recepcji prezydenckich zapowiedzi była bardziej podzielona, ale i tu niektórzy mówili o dyskryminacji.

Taktyka wyborcza?

Macron nastraszył Francuzów w środku wakacji. W „Le Figaro” oceniono, że „zaskoczył” Francuzów, pokazał, że odważnie „zarządza” krajem i chce pokazać się w kampanii wyborczej jako przywódca nadający ton wydarzeniom w kraju. Stwierdzono nawet, że jego krytycy „nie grają na tym samym korcie” i jest to inna kategoria polityków. Ewentualne straty wizerunkowe mogą być mniejsze niż korzyści.

Wydaje się, że niektóre groźby Macrona będzie trudno wyegzekwować. Restauratorzy np. już teraz mówią, że nie będą wobec klientów „policjantami”. „Nie ma obowiązkowych szczepień, istnieje maksymalna zachęta” – wyjaśniał rzecznik rządu Gabriel Attal. Jednak niektóre przepisy wymagają ustaw, możliwe są też skargi do Rady Stanu. Warto dodać, że po prezydenckiej alokucji Francuzi nie tylko rzucili się zapisywać na szczepienia, ale też jednym z najpopularniejszych wyszukiwań internetowych stały się hasła „fałszywa szczepionka”, „fałszywa przepustka zdrowotna” czy „fałszywy test na COVID”. Podobno jest i spora podaż… Najwyraźniej totalne zapędy władzy uczą po prostu ludzi kombinować. Jest to co prawda margines, ale pokazuje, że postępuje psucie państwa.

Media musiały nawet przypominać, że „przestępstwo fałszerstwa lub wykorzystanie fałszerstwa podlega karze do trzech lat więzienia i grzywnie do wysokości 45 tys. euro”. 1,7 miliona Francuzów zapisało się „na wizytę” w aplikacji Doctolib i jest to „zysk” Macrona, ale niektórzy wybierają opcje nawet zagrożone karami. Przed przemówieniem Prezydenta Republiki liczba wyszukiwań w temacie „fałszywe zaświadczenie” na Google wynosiła około 500 zapytań. „Dzień po”, wzrosła ośmiokrotnie. Falsyfikaty zaświadczeń z kodem QR można podobno kupić za około 400 euro. Cena wolności wyboru?

Bogdan Dobosz


REKLAMA