Belgia ustępuje przed szantażem nielegalnych migrantów

Prawie 90 procent przyrostu mieszkańców Belgii to imigranci. Dzielnica Brukseli Molenbeek. Zdjęcie: Dostawca: PAP/DPA.
Prawie 90 procent przyrostu mieszkańców Belgii to imigranci. Dzielnica Brukseli Molenbeek. Zdjęcie: Dostawca: PAP/DPA.
REKLAMA

Strajk głodowy 450 nielegalnych imigrantów, który trwał od dwóch miesięcy w Brukseli, został „tymczasowo zawieszony”. Groził rozpadem koalicji rządowej. Dwie partie lewicy (Zieloni i walońscy socjaliści)) zagroziły wyjściem z rządu, jeśli „dojdzie do tragedii”.

Kolektyw wsparcia migrantów „z zadowoleniem przyjął pomocną dłoń” ze strony rządu. Ten zaproponował rozważenie „wyjątkowych okoliczności” celem uregulowanie pobytu głodujących migrantów.

Premier Belgii Alexander De Croo tłumaczył, że „rząd nigdy nie zaakceptuje szantażu”, ale jednocześnie to zrobił. Strajk głodowy rozpoczął się 23 maja w trzech miejscach w Brukseli: w kościele katolickim i dwóch salach uniwersytetu. Ostatnio głodujący zagrozili dodatkowo wstrzymaniem się od picia.

REKLAMA

Krucha koalicja siedmiu partii zadrżała w posadach. Teraz szef Belgijskiej Partii Socjalistycznej Paul Magnette pochwalił na Twitterze „otwarcie dialogu”. Na rząd naciskały też ONZ i rozmaite organizacje humanitarne w rodzaju Amnesty International.

Nielegalni imigranci, głównie Marokańczycy i Algierczycy, postawili na swoim. Rząd podejdzie do ich żądań pozytywnie i weźmie pod uwagę różne czynniki, jak np. długość ich dotychczasowego nielegalnego pobytu w Belgii. Stawką tego strajku nie jest jednak tylko los 450 migrantów, ale pojawiające się na lewicy żądanie uregulowanie pobytu wszystkim „nielegalnikom”, których liczba idzie w tysiące, a co z kolei zachęci do przyjazdu kolejnych…

Źródło: AFP/ France Info

REKLAMA