Szamotanina na wsi! Sołtys zwrócił uwagę policji i zaczęła się draka, o której mówi cała okolica

Policja
Policja. Obrazek ilustracyjny. Foto: PAP/Marcin Bielecki
REKLAMA
Do wielkiej awantury doszło w małej wiosce Karaś na Mazurach. Sołtys, nieco podchmielony, zwrócił uwagę policjantom. I się zaczęło.

Takich scen nie ogląda się zbyt często na wsi. Tutaj mieliśmy do czynienia z szarpaniną, użyciem gazu, wezwaniem posiłków, skuciem w kajdanki i nocą na dołku.

Zaczęło się od tego, że policjanci z drogówki zatrzymali do kontroli rowerzystę. Do interwencji wmieszał się, nieco podchmielony, sołtys wsi Karaś. Zażądał, by funkcjonariusze się wylegitymowali, bo nie mieli identyfikatorów. Ponadto zasugerował, by zajęli się poważniejszymi rzeczami – np. łapaniem złodziei.

REKLAMA

Policjanci zaczęli interwencję nagrywać. Sołtys, który na miejscu zdarzenia znajdował się ze swoją żoną oraz malutką córeczką, nie chciał, by funkcjonariusze nagrywali jego dziecko. Przyznaje, że odwrócił policjantom telefon. I to był jego błąd.

Sołtys tak stanowczej reakcji policjantów na pewno się nie spodziewał. Funkcjonariusze obezwładnili włodarza wsi i rzucili na ziemię jak workiem ziemniaków. Wobec sołtysa użyli też gazu łzawiącego, potem wezwali posiłki – dwa dodatkowe patrole z Iławy – a finalnie skuli obu mężczyzn w kajdanki.

W pewnym momencie siedziało na mnie czterech policjantów. Jeden butem dociskał mnie do ziemi. Błagałem, żeby mnie puścili. Bałem się o własne życie. Myślałem, że mnie uduszą. Nikt mi takiej krzywdy w życiu nie zrobił, jak policja. Nie stawiałem oporu – przekonuje 29-letni sołtys Adam Pokojski.

Wskazuje, że rowerzysta, za którym się wstawił, to jego kumpel. Jest opalony i ma długą brodę, więc policjanci wzięli go za obcokrajowca i stąd interwencja. Policja przekonuje natomiast, że rowerzysta po zatrzymaniu nie chciał podać swoich danych osobowych ani poddać się badaniu alkomatem.

Po wielkiej szamotaninie zarówno sołtys, jak i rowerzysta wylądowali na dołku. Z celi wyszli dopiero następnego dnia.

Sołtys przyznaje, że był nieco wstawiony, ale – jak twierdzi – to nie usprawiedliwia agresywnej postawy policji.

Kajdanki tak mi zaciśnięto, że do dziś mam zdrętwiałe palce. Na komendzie prosiłem o wodę i nawet jej nikt mi nie podał. Miałem we krwi niecały promil alkoholu. Wiadomo, niedziela, wypiłem trzy piwa. Mam naderwany bark, cały jestem pobijany. Złośliwie mnie potraktowali. Nie jestem bandytą, spotkamy się z policją w sądzie – żali się sołtys.

Policja przyznaje, że użyła gazu łzawiącego, ale zaznacza, że innej możliwości nie było. W oficjalnym komunikacie przedstawia także swoją wersję wydarzeń.

Sołtys przeszkadzał policjantom w czynnościach prowadzonych wobec rowerzysty. Znieważył funkcjonariuszy, używał wobec nich wulgarnych słów, groził policjantom i naruszył ich nietykalność cielesną. Z kolei rowerzysta usłyszał zarzut wywierania wpływu na czynności urzędowe – mówi aspirant Joanna Kwiatkowska z policji w Iławie.

Sprawa będzie miała swój finał w sądzie. Z jednej strony policjantów będzie skarżył sołtys, z drugiej – policjanci sołtysa i jego kumpla rowerzystę.

Źródło: Fakt/NCzas

REKLAMA