Prokuratura w Gdańsku prowadzi śledztwo ws. handlu podrabianymi dyplomami akademickimi. Główny podejrzany, naukowiec Zbigniew D. przyznał się do winy. W jego telefonie odnaleziono zdjęcia dyplomów, wystawionych na nazwiska… czołowych polskich piłkarzy.
Zbigniew D. był kanclerzem prywatnej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi. Z tą szkołą są także związani bliscy krewni dr. D. „Rektorem uczelni jest jego żona Urszula, zaś w szkole pracują także jego dwaj synowie — Piotr jest kanclerzem, a Karol, w przeszłości bramkarz piłkarski, pracuje w uczelnianej administracji” – podał Onet.pl.
Zaznaczono, że Zbigniew D. jest człowiekiem znanym w Łodzi i zapalonym kibicem piłkarskim. „W przeszłości był dyrektorem Łódzkiego Klubu Sportowego (ŁKS), klubu z wieloletnimi tradycjami” – poinformował Onet.pl.
Jak przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, „mężczyzna został zatrzymany bezpośrednio po przyjęciu pieniędzy w zamian za przekazanie podrobionego świadectwa ukończenia studiów podyplomowych osobie, która w nich nie uczestniczyła”. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Według Onetu, policja przeszukując telefon Zbigniewa D., znalazła korespondencję doktora ze znanymi sportowcami i ich rodzinami o dyplomach i wystawianiu fałszywych świadectw. „Z materiałów zabezpieczonych przez śledczych wynika, że D. miał przygotowany dyplom magisterski z 2018 r. dla Roberta Lewandowskiego z pieczątką Uczelni Nauk Społecznych oraz podpisem żony doktora D. Proponował także piłkarzowi i jego żonie uzyskanie dyplomu MBA bez uczestnictwa w zajęciach” – twierdzi portal.
Menadżerka Lewandowskich Monika Bondarowicz powiedziała Onetowi, że „ani Robert Lewandowski, ani Anna Lewandowska nie mają żadnej wiedzy na temat postępowania prokuratorskiego”. „Trudno się w tej sytuacji odnosić do sprawy” — napisała Bondarowicz.
„W materiałach śledztwa są zdjęcia świadectwa maturalnego dla napastnika reprezentacji narodowej Arkadiusza Milika, rozmowy o dyplomach dla rodziny byłego reprezentanta Polski Piotra Świerczewskiego oraz kopia licencjatu dla pomocnika reprezentacji Jacka Góralskiego, który w dniu meczu polskiej kadry miał bronić dyplom z teologii adwentystycznej” – przekazano.
Onet.pl ustalił, że w materiałach znalezionych u Zbigniewa D. jest również jego korespondencja z dziennikarzem sportowym Mateuszem Borkiem. Portal informuje, że „ani policja, ani prokuratura nie przesłuchały dotąd nikogo z piłkarzy ani żadnej znanej postaci spośród osób przewijających się w korespondencji dr. D.”
Kiedyś uważano, że nie matura, a chęć szczera… jest wystarczająca. Teraz pęd do dyplomu piłkarzy można by pochwalić, z tym, że to jednak oszustwo.
Źródło: PAP/ Onet.pl