Zalążek totalnej inwigilacji. Wielka kontrola nadciąga

Inwigilacja Źródło: Pixabay
Inwigilacja Źródło: Pixabay
REKLAMA
Pod pozorem walki z pedofilią Unia Europejska będzie kontrolować korespondencję między obywatelami państw członkowskich.

Zajrzeli do kufrów, zajrzeli do waliz,
nie zajrzeli do dupy, a tam miałem socjalizm.

Czesław Miłosz

– Wykorzystywanie seksualne dzieci to okropna zbrodnia i naruszenie praw człowieka. Musimy jej skuteczniej zapobiegać, ścigać przestępców i zapewniać ofiarom lepsze wsparcie. To porozumienie stanowi kompromis między wykrywaniem wykorzystywania seksualnego dzieci online a ochroną prywatności użytkowników. Być może jest dalekie od ideału, ale jest wykonalnym rozwiązaniem tymczasowym na następne trzy lata. Chcemy teraz, aby Komisja niezwłocznie przedstawiła rozwiązanie długoterminowe wzorowane na zabezpieczeniach ochrony danych, które przewidują przepisy tymczasowe. Chcemy też, by możliwe było bardziej ukierunkowane skanowanie komunikacji prywatnej – tymi słowami Brigit Sippel – eurodeputowana z frakcji Socjalistów i Demokratów – uzasadniała projekt nowego prawa zezwalającego urzędom na przeglądanie komunikacji między obywatelami.

Za obowiązkową kontrolą wiadomości przesyłanych przez pocztę internetową i komunikatory zagłosowało w Europarlamencie 537 europosłów (w tym z Prawa i Sprawiedliwości), przy sprzeciwie 133 i 20 głosach wstrzymujących się. Ta zmiana o ogromnym ciężarze gatunkowym weszła w życie, pomimo iż sondaż YouGov wykazał, że aż 71 proc. obywateli państw UE jest przeciwnych nowemu prawu. Po raz kolejny więc demokraci zlekceważyli obowiązkową w demokracji wolę większości.

REKLAMA

Wielka kontrola

Nowe prawo zakłada, że organy państw UE będą kontrolować całą korespondencję odbywającą się drogą elektroniczną, aby wychwytywać treści pedofilskie lub dialogi między osobami zaangażowanymi w pedofilię. Komunikacja elektroniczna oznacza maile, telefony oraz rozmowy prowadzone za pomocą komunikatorów internetowych. A więc de facto wszystkie rozmowy prowadzone między obywatelami. Tradycyjne listy odeszły dziś bowiem do lamusa, a rozmowy telefoniczne często ustępują miejsca komunikatorom internetowym, które pozwalają na grupowe połączenia oraz załączanie obrazków, zdjęć i dźwięków, a przy tym są całkowicie bezpłatne, co jest istotną zaletą np. przy kosztownych połączeniach zagranicznych.

Jak będzie wyglądała ta kontrola? Z informacji z Europarlamentu wynika, że wprowadzone prawo ma zmusić operatorów poczty internetowej do wprowadzenia takich rozwiązań, które umożliwią euroinwigilatorom czytanie korespondencji zarówno archiwalnej, jak i wysyłanej na bieżąco. Operatorzy, w tym dostawcy skrzynek internetowych, mogą teoretycznie się zbuntować i nie podporządkować się zaleceniom (zwłaszcza jeśli zarejestrowani są poza obszarem UE). Jednak taki bunt będzie mógł pociągnąć reakcję Eurosojuza. Unia będzie mogła odgórnie zablokować strony, przez które można się logować do zagranicznych serwerów pocztowych. Wówczas na terenie wszystkich państw UE nie można będzie zalogować się na pocztę internetową (lub będzie to utrudnione i wymagało większej wiedzy informatycznej), co w praktyce uniemożliwi korzystanie z niej. Tak więc wszyscy dostawcy poczty, aby nie znaleźć się na czarnej liście, nie stracić tysięcy użytkowników (i milionów z reklam) będą musieli poddać się oczekiwaniom UE…

Wścibskie algorytmy

Czy nowe prawo oznacza, że każdy e-mail, jaki wyślemy, zostanie przez kogoś przeczytany? 27 państw Unii to kilkaset milionów obywateli, każdy z nich wysyła po kilka, a nawet kilkadziesiąt maili dziennie. Daje to więc nawet ponad miliard listów internetowych dziennie, i kilka razy więcej SMS-ów czy rozmów prowadzonych przez komunikatory. Czytanie i analizowanie tego na bieżąco nie jest możliwe, trzeba byłoby zatrudnić do tego kilkadziesiąt milionów ludzi. Czyli w państwie o wielkości Polski każdy musiałby pracować jako kontroler treści internetowych. Takie rozwiązanie nie jest możliwe. Pracę milionów ludzi zastąpią więc gigantyczne serwery i algorytmy informatyczne, czyli rozwiązania informatyczne zaprogramowane w taki sposób, aby wychwytywać konkretne treści. Algorytm ustawiony np. na hasło „dziecko” może wychwytywać wszelką korespondencję zawierającą to słowo, a potem analizować ją. Jeśli znajdzie coś, co wskazuje na to, że list elektroniczny może dotyczyć pedofilii, przekaże informację do odpowiednich służb. Te uruchomią stosowne działania sprawdzające.

Aby taki algorytm mógł zadziałać, będzie musiał najpierw przeczytać korespondencję. To zaś oznacza, iż każdy wysłany e-mail będzie musiał najpierw przejść przez filtr różnych algorytmów, aby mógł dotrzeć do adresata. Takie rozwiązanie będzie miało istotne wady.

Przede wszystkim możliwość błędu. To, że algorytmy zostaną zaprojektowane tak, aby wychwytywać podejrzane treści, wcale nie oznacza, że będą wychwytywać tylko podejrzane treści. Ktoś może np. wysyłać znajomemu zdjęcia kilkunastoletnich dzieci bawiących się na plaży podczas wakacji. Algorytmy zareagują, człowiek zostanie zgłoszony i będzie musiał tłumaczyć się z tego, co pisze i do kogo.

Inna wada to utrata prywatności. Jeśli chcemy, aby o czymś dowiedzieć się mógł cały świat, zamieszczamy to na swoim profilu na portalu społecznościowym. Wówczas godzimy się na to, że przeczyta to nieograniczona ilość osób. Jeśli jednak chodzi o konkretny materiał wysyłany pocztą, to chcemy, aby dotarł on wyłącznie do adresata, bez innych osób. Jeśli chcemy dodatkowo zabezpieczyć się przed ingerencją osób trzecich, to załączane pliki zabezpieczamy hasłem, które w dyskretny sposób przekazujemy odbiorcy. Nowe prawo sprawi, że nasza wiadomość nie będzie bezpieczna. Jej treść zostanie bowiem przeskanowana przez algorytmy, a potem, być może, odczytana przez eurourzędników. Nie ma więc tajemnicy korespondencji.

Taki mechanizm stwarza jednak jeszcze jeden rodzaj ryzyka. Otóż algorytmy będą mogły skanować pocztę niezależnie od tego, czy znajduje się ona w folderze „wychodzące”, czy „przychodzące”; bardzo prawdopodobne jest to, że w obu tych miejscach – zarówno u nadawcy, jak i odbiorcy. Trudno sobie wyobrazić, aby algorytm czytał tylko pocztę. Prawdopodobne jest, iż kwestią czasu jest rozszerzenie prawa tak, aby algorytmy nie tylko czytały pocztę, lecz również infiltrowały całą zawartość urządzenia, z którego poczta wychodzi: np. smartfona lub laptopa. Tak więc bardzo możliwe, że z czasem algorytm nie tylko przeczyta to, co wysyłamy mailem, lecz również spenetruje nasze urządzenia, aby upewnić się, czy nie posiadamy na nich treści pedofilskich. Penetrując, może zabezpieczyć inną zawartość pamięci naszego komputera – np. foldery ze zdjęciami z wakacji.

Jawne bezprawie

Co ciekawe, nowa unijna dyrektywa jest sprzeczna z obowiązującym dotychczas prawem, gwarantującym poufność korespondencji. Weźmy przykład z mojej dziedziny, z dziennikarstwa. Informator X chce za moim pośrednictwem powiadomić opinię publiczną o konkretnym skandalu, więc nawiązuje ze mną kontakt za pomocą poczty elektronicznej. Zgodnie z prawem prasowym, zobowiązany jestem do zachowania w tajemnicy zarówno jego danych, faktu rozmowy z nim, jak i informacji na temat tego, co mi przekazuje. Tymczasem algorytmy, o których wspominałem wyżej, pod pozorem wychwytywania treści pedofilskich, mogą wykraść informacje objęte tajemnicą dziennikarską. Nie tylko dziennikarską. Nie ma żadnej gwarancji, że algorytmy i nowy unijny aparat inwigilacji szanować będą tajemnicę lekarską czy tajemnicę adwokacką (korespondencję prawnika z jego klientem). Można zakładać, że nie będą.

To zaś oznacza powstanie europejski system inwigilacji każdego, zawsze i wszędzie. Po jego wprowadzeniu nie będziemy mieli gwarancji, że jakiekolwiek nasze poufne dane nie stracą swojej poufności. Co gorsza: kwestią czasu jest skanowanie nie tylko treści wysyłanego listu, lecz również budowa systemu, który będzie odzyskiwał i przeglądał archiwalną korespondencję. Wówczas jawne stanie się nie tylko to, co kiedy i komu wysyłamy, ale również to, co wysyłaliśmy w przeszłości.

Jaki będzie następny krok? Piekłoszczyk Karol Marks mówił, że w razie wątpliwości należy analizować tendencje. Tutaj tendencje są bardzo niepokojące. Następnym krokiem będzie bowiem zaprogramowanie algorytmów w taki sposób, aby poprzez skanowanie korespondencji identyfikowały ludzi o nieprawomyślnych poglądach – np. homofobów. Potem kolejne algorytmy będą wykluczać ich z możliwości korzystania z sieci. Będzie to więc rzeczywistość, której nie przewidział nawet Orwell.

Leszek Szymowski


REKLAMA