
Dziennik „Tagesspiegel” dotarł do nieopublikowanego dotąd dokumentu niemieckiego ministerstwa zdrowia. Wynika z niego, że „bezpłatne” testy na koronawirusa mają zostać zniesione w październiku.
Dlaczego akurat w październiku? Ponieważ do tego czasu wszyscy obywatele niemieccy będą mogli się zaszczepić.
Jedynie osoby, dla których nie ma zaleceń dotyczących szczepień, takie jak dzieci lub kobiety w ciąży, mają być nadal uprawnione do co najmniej jednego bezpłatnego szybkiego testu w tygodniu.
Jeden z niemieckich, niezatwierdzonych jeszcze, planów zakłada, że od października (gdy każdy będzie miał możliwość się zaszczepić) będzie luzowane większość koronaobostrzeń. W korzystaniu z życia publicznego uprzywilejowani mają być zaszczepieni – ich nie będzie obowiązywać większość restrykcji.
Ci, którzy się nie zaszczepią, będą mogli również korzystać z kin, restauracji, siłowni itp., ale najpierw będą musieli okazać negatywny wynik testu na koronawirusa.
Z dokumentu wynika, że za te testy będą musieli płacić. Dotychczas były one „darmowe”, to znaczy płacili za nie wszyscy podatnicy.
„Rheinische Post” podaje z kolei, że tylko w tym roku na testy z publicznych pieniędzy wydano ponad 3 miliardy euro.
Plany niemieckiego ministra zdrowia Jensa Spahna spotkały się z ostrą krytyką. Nie tylko ze strony opozycji, ale także koalicyjnego partnera SPD – pisze dziennik „Tagesspiegel”.
Uważają, że pomysł jest „antyspołeczny”. Wskazują, że wykluczenie osób nieszczepionych z życia publicznego jest błędem i prawnie niedopuszczalne. Niektórzy dodają, że tak długo, jak istnieją obowiązkowe testy, muszą istnieć również „bezpłatne” badania. W przeciwnym razie osoby, których nie stać na testy, zostaną wykluczone z życia publicznego.
Powyższe plany, jeśli wejdą w życie, to nic innego, jak pośrednie przymuszanie ludzi do szczepień. Czy z niemieckich wzorców będą czerpać w kolejnych miesiącach także inne państwa?