Ratowniczka ujawnia prawdę o państwowej służbie zdrowia. „Jeśli jesteś nasz – dostaniesz pomoc. Jeśli jesteś obcy – bój się”

Ambulans. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP
Ambulans. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP
REKLAMA
Ratowniczka medyczna opublikowała w mediach społecznościowych relację ze swojego pobytu na SOR, gdy sama potrzebowała pomocy. „Jeśli jesteś 'nasz’ – dostaniesz szybką pomoc, życzliwość i zaangażowanie. Jeśli jesteś obcy, nie zasługujesz na 'dzień dobry’. Siedź na ławce i się bój” – konkluduje.

Ane Piżl, która na co dzień pracuje jako ratowniczka medyczna, trafiła w środku nocy na SOR z podejrzeniem zawału serca.

To, jak została potraktowana, autentycznie ją zasmuciło i postanowiła podzielić się swoją historią z polskimi pacjentami.

REKLAMA

Ratowniczka medyczna początkowo nie przyznała się lekarzom, że pracuje w zawodzie medycznym. Chciała być traktowana jak inni, zwykli szarzy pacjenci. Spotkała się jednak ze „ścianą” i bezdusznością. Wreszcie ujawniła, że jest medykiem. Wówczas stosunek personelu z SOR-u do niej zmienił się o 180 stopni.

Ane Piżl – ratowniczka medyczna opisuje swoje perypetie na SOR

„Obudził mnie silny ból za mostkiem, z promieniowaniem do żuchwy, drętwieniem rąk i nudnościami. Zabrała mnie karetka. Nie chciałam mówić, że jestem ratownikiem, nie chciałam korzystać z przywileju i znajomości. Karetką wjechałam na SOR” – czytamy we wpisie ratowniczki.

Kobieta przekonuje, że SOR był właściwie pusty, ale lekarze specjalnie nie spieszyli się do pomocy.

„Czekam. Oddział kompletnie pusty, spokojna noc, nic się nie dzieje. Z zabiegowego dochodzi smalltalk pielęgniarek, kilka medyków leniwie przechodzi korytarzem, ktoś z personelu wychodzi na papierosa na podjazd dla karetek. Boli mnie. Boję się. Po jakimś czasie przychodzi ratownik zmierzyć mi ciśnienie. Nie przedstawia się, nie informuje co robi, nie wygłasza żadnej, nawet czysto grzecznościowej formułki. Jestem meblem. Gdy sugeruję, żeby zrobić troponiny, jest ironiczny i pokrzykuje na mnie „pani jest lekarzem”? Nic nie mówię. Siedzę dalej” – opisuje Ane Pilż.

Sytuacja zmieniła się, gdy kobieta ujawniła, że pracuje jako ratownik medyczny.

„Ból jest inny niż kiedykolwiek w życiu, mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję na własne buty. Chce mi się płakać – trochę ze strachu, trochę ze wstydu, że należę do tej samej ochrony zdrowia (…) W końcu – ze strachu – łamię się i mówię, że jestem medykiem. Troponiny, EKG i rozmowa jak się czuję, dzieją się w kolejnych dwóch minutach, wszystko toczy się jak w filmie. Zajmują się mną profesjonalnie dwie osoby, są miłe, skuteczne, przepraszają za niedogodności” – opisuje ratowniczka.

Jak państwowy system służby ochrony zdrowia podsumowuje ratowniczka?

„Troponiny wyszły ujemne, więc wzięłam kurtkę i wyszłam. Rozpłakałam się, wracając do domu. Jeśli jesteś 'nasz’ – dostaniesz szybką pomoc, życzliwość i zaangażowanie. Jeśli jesteś obcy, nie zasługujesz na „dzień dobry”. Siedź na ławce i się bój” – nie ma wątpliwości Ane Pilż.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Ane Piżl (@ane_ratownica)

REKLAMA