
Konrad Popławski, ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, w wywiadzie dla PAP mówi wprost, że „plan cięcia emisji CO2 przedstawiony w lipcu przez Komisję Europejską może doprowadzić do spadku konkurencyjności przemysłu i ponadproporcjonalnie obciążyć budżety domowe konsumentów w krajach Europy Środkowej”.
Polityka klimatyczna technokratów z Brukseli doprowadzi kraje naszego regionu do ruiny? Według eksperta „12 propozycji zmian legislacyjnych przedstawionych 14 lipca przez Komisję Europejską, które mają jeszcze bardziej zaostrzyć politykę klimatyczną w stosunkowo krótkim czasie, bo do 2030 r., rodzi więcej pytań niż odpowiedzi”.
Projekt nie tylko nie zlikwiduje żadnego z istniejących problemów, jak rozwarstwienie społeczne, systemowy kryzys strefy euro czy napięcia geopolityczne, lecz prawdopodobnie stworzy nowe – przewiduje Popławski.
To już nie tylko obciążanie dodatkowymi kosztami w ramach „polityki klimatycznej” przemysłu, ale narzucenie dodatkowego „podatku” bezpośrednio na konsumentów. Zostaną oni obłożeni kosztami emisji sektora budownictwa i transportu.
Tymczasem dodatkowe opłaty bynajmniej nie poprawią nam klimatu. „Efekt może być wręcz odwrotny” – dodaje analityk. Najmniej dbają o klimat państwa mniej rozwinięte, więc jeśli działania Komisji „doprowadzą do zubożenia społeczeństwa, to sytuacja klimatyczna i ekologiczna może się pogorszyć” – ostrzega ekspert.
Pada tu przykład Niemiec, które w wyniku transformacji energetycznej stały się krajem z najwyższymi kosztami elektryczności w UE. To, co udźwigną jeszcze bogaci Niemcy, dla obywateli z krajów Europy Środkowej może już oznaczać po prostu biedę.
„Już dzisiaj wśród gorzej sytuowanych obywateli Europy Zachodniej koszt energii stanowi 8 proc. kosztów utrzymania gospodarstwa domowego. W Europie Środkowej to przynajmniej dwukrotnie więcej, ale w niektórych krajach sięga aż 22 proc.” – tłumaczy Popławski.
Konsekwencje społeczne dalszego wzrostów cen związanych z „transformacją ekologiczną” widać we Francji, która doświadczyła protestu „żółtych kamizelek” po podniesieniu cen paliw w związku z wprowadzeniem podatku ekologicznego od benzyny.
Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego koszt wzrostu cen energii w związku z pakietem KE może sięgnąć 1,1 biliona euro. Natomiast państwa członkowskie mogą liczyć zaledwie na około 72 mld euro dopłat ze społecznego funduszu klimatycznego.
Pakiet propozycji legislacyjnych KE dodatkowo osłabia potencjalnie pozycję UE w konkurencji geopolitycznej z Chinami, czy Rosją. Ekspert dodaje, że UE będzie jeszcze bardziej podatna na „szantaż energetyczny”. „Sedno niebezpieczeństwa polega na tym, że Unia chce zrezygnować z węgla i stawia na niestabilne źródła, jakimi są OZE (odnawialne źródła energii), nie mając technologii magazynowania” – wyjaśnia.
W czasach, kiedy politycy UE wolą słuchać Grety Thunberg, niż zdrowego rozsądku, katastrofa będzie nieunikniona. Popławski słusznie zauważa, że „polityka klimatyczna, zamiast być jednym z kilku priorytetów, staje się jedynym, któremu podporządkowane stają się inne cele”.
Analityk dodaje, że stoi za tym ideologia propagująca hipotezy o przeludnieniu Ziemi i potrzebie redukcji konsumpcji. W rzeczywistości w Europie realnym problemem jest kryzys demograficzny, zbyt mała liczba ludzi (stąd ściąganie migrantów, które problemy pogłębia dodatkowo) i brak zastępowalności pokoleń. „Wzrost kosztów życia m.in. dla rodzin może tę sytuację tylko pogorszyć” – puentuje Popławski.
Źródło: PAP