Władze uniwersytetu w Wisconsin usunęły z terenu kampusu ogromny głaz. Powodem były oskarżenia o rasizm, które studenci kierowali pod adresem kamienia.
Głaz Chamberlina (nazwany tak na cześć byłego prezydenta uczelni i geologa – Thomasa Crowdera Chamberlina) nie został przyniesiony do Wisconsin przez żadnych rasistów – tylko przez naturę, a konkretnie przez lodowiec, który przetransportował go tu aż z Kanady.
Kamień ma mieć ponad 2 miliardy lat. W 1925 roku władze uczelni sfinansowały jego wykopanie i umieściły go na szczycie wzgórza Observatory Hill na terenie kampusu.
Gdy w ubiegłym roku po śmierci przestępcy George’a Floyda wybuchły zamieszki i młodzi ludzie zaczęli obalać pomniki – studenci Wisconsin zażądali, by z ich kampusu usunięto pomnik Abrahama Lincolna.
W tym przypadku władze uczelni wykazały się rozsądkiem – stwierdziły, że obalenie pomnika prezydenta, który skończył w USA z niewolnictwem to głupi pomysł na uhonorowanie śmierci Murzyna.
Studenci nie dali jednak za wygraną. Widzieli, że na innych kampusach obala się pomniki i nie chcieli być gorsi. Swoją złość skierowali więc przeciwko wielkiemu kamieniowi.
Szperali, szperali i doszukali się w końcu, że prawie sto lat temu jakaś gazeta określiła głaz mianem „n*gger” (czarn*ch – red.) – nawiązując do ciemnego koloru głazu.
Już odtrąbiono zwycięstwo nad rasistowskim kamieniem, ale pojawiła się kolejna przeszkoda. Okazało się, że głaz leży w zasadzie na cmentarzu Indian – 5 metrów od pochowanych ciał.
Uczucia autochtonów niespecjalnie jednak obchodziły studentów, którzy już napalili się na walkę o równość rasową.
W końcu po wielu bataliach wszyscy zainteresowani ustąpili młodym. Kamień usunięto – trafi nad brzeg pobliskiego jeziora Kegonsa.