W odmętach lewackiego postępu. Lalki „różnorodności” rasowych

Fot. ilustracyjne screen Brut
Fot. ilustracyjne screen Brut
REKLAMA
Światowe media pochwaliły panie Caroline Hlahla i Khulile Vilakazi-Ofosu, które zaprojektowały lalki na podobieństwo bawiących się nimi w RPA dzieci. Dzieci są różnorodne, więc takie mają być i ich lalki. Czy jednak nie jest to czasami „utrwalanie stereotypów” i swoisty „apartheid zabawkowy”?

Caroline Hlahla i Khulile Vilakazi-Ofosu twierdzą, że ich produktu to lalki, z którymi dzieci mogą się po prostu identyfikować. Przedsiębiorcze panie dodają, że takie kolorowe zabawki, które można dobrać do pochodzenia rasowego rodziny, mogą pomóc do bycia dumnym ze swojego koloru skóry i „powiązać piękno z własnym wizerunkiem”.

„Różnorodność” jest starannie przemyślana. W przypadku czarnoskórej lalki zadbano o podobieństwo tekstury włosów, by były jak najbardziej zbliżone do Afro – opowiada Caroline Hlahla. Jest jednak pełna różnorodność modeli, a nawet strojów. Są kolorowe sukienki noszone przez Afrykanki, ale i stroje innych nacji, różnorodne są fryzury, istnieje wiele odcieni skóry…

REKLAMA

Pierwsza kolekcja powstała w 2016 roku i otrzymała nazwę Sibahle, co w języku Zulu oznacza „jesteśmy piękni”. Teraz są lalki afrykańskie, Mulatów, ale też hinduskie, albinoskie, a nawet osób dotkniętych chorobą bielactwa (białe plamy na skórze).

Jest Neha (Hinduska), Zuri (albinos), Ndanaka (dotknięta bielactwem), itp. Przy okazji ubiory lalek zawierają też elementy zaspakajające roszczenia środowiska „tęczowych”. Niszczenie stereotypu, czy tworzenie, a nawet utrwalanie nowych podziałów?

Źródło: France Info

REKLAMA