Artur Dziambor: Współpraca z PiS-em? W tym Sejmie jest wykluczona! [WYWIAD]

Poseł Artur Dziambor, Konfederacja. (Fot. PAP)
Poseł Artur Dziambor. (Fot. PAP)
REKLAMA
W tym Sejmie jakakolwiek współpraca z PiS-em jest wykluczona. To jest partia, która przez ostatnie sześć lat zajmuje się psuciem państwa. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z nas chciał przyłożyć rękę do tego, żeby ten rząd trwał. Jesteśmy skrajnie po drugiej stronie, jeżeli chodzi o kwestie gospodarcze – mówi w rozmowie z „Najwyższym Czasem!” poseł Konfederacji Artur Dziambor.

Dziambor o Lex TVN i poprawce Konfederacji, tzw. Lex TVP

Rafał Pazio: Jak postrzegaliście, jako posłowie Konfederacji, swoją rolę wokół tzw. ustawy anty-TVN?

Artur Dziambor: Sytuacja jest dosyć trudna, ponieważ przy okazji tej ustawy scena polityczna spolaryzowała się i albo lubimy TVN, albo jesteśmy po stronie nielubiących TVN-u. Te strony rzeczywiście zostały przypisane do znanych nam partii politycznych, tych dwóch głównych. Problem polegał na tym, że wszelkie ruchy z naszej strony – albo za tą ustawą, albo przeciwko tej ustawie – wrzucały nas do worka, w którym albo jesteśmy przystawką PiS-u, albo przystawką Platformy. Sytuacja, w której w ten sposób buduje się retorykę, jest dla nas skrajnie niekorzystna i absolutnie nieakceptowalna. Wielokrotnie powtarzałem, w różnych wywiadach że my nie jesteśmy przedmiotem, tylko podmiotem w dyskusji politycznej. Konfederacja ma zawsze swoje zdanie i nie dyskutuje ani z PiS-em, ani z Platformą o tym, co dzieje się na scenie politycznej. Nie pozwolimy sobie na to, żeby nas przerzucać jak worek kartofli w zależności od tego, z kim się rozmawia i jaki ma pójść przekaz. Zdecydowaliśmy wspólnie, że nie będziemy grać ani z jednymi, ani z drugimi. Wstrzymamy się, ale zaproponujemy swoje poprawki do tej ustawy, które mogą naprawdę wiele zmienić, gdyby weszły.

REKLAMA

Jedna z tych poprawek została przedstawiona jako wielki sukces Konfederacji. Co ta poprawka wnosi do świata mediów? Co daje Konfederacji?

Trzeba się trochę cofnąć w czasie. PiS stworzył Radę Mediów Narodowych po to, żeby ominąć konstytucję. To Rada Mediów Narodowych zajęła ustawową kompetencję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, podczas gdy prezesa TVP mianuje właśnie zgodnie z konstytucją KRRiT. Jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2016 roku, który mówi, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma odzyskać swoje kompetencje i wybierać prezesa TVP. Wtedy, przypominam, była podejmowana kwestia mianowania Jacka Kurskiego. Ten wyrok do dziś nie został wykonany. A my tą poprawką wprowadzamy nowy stan rzeczy, w którym właśnie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odzyskuje swoje kompetencje w mianowaniu członków zarządu telewizji polskiej, radia itd.

Wtedy Rada Mediów Narodowych traci swoje kompetencje?

Właściwie nie wiadomo, po co jest. Można w skrócie powiedzieć, że faktycznie ta poprawka prowadzi do likwidacji Rady Mediów Narodowych. Po odebraniu kompetencji staje się ona de facto kółkiem dyskusyjnym, które nie ma nic do gadania. Jest to poprawka idąca chyba w najlepszą możliwą stronę, bo pani poseł Lichocka, pani europosłanka Kruk nie będą decydowały już więcej o tym, że pan Jacek Kurski zostaje prezesem TVP. Druga część tej poprawki, która została wprowadzona i przez nas zaproponowana, podejmuje kwestię wybierania członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Dzisiaj jest tak, że dwóch członków mianuje Sejm, dwóch Senat i jednego prezydent. My zaproponowaliśmy, żeby członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie byli mianowani. Zaproponowaliśmy, żeby tryb wyboru członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji był podobny do tego, który mamy w przypadku Rzecznika Praw Obywatelskich. Kandydat do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji musi być zatwierdzony przez Sejm, przez Senat i dodaliśmy, że musi być zatwierdzony przez prezydenta.

Jaki z tego pożytek?

Powstaje zabezpieczenie, żeby jak najmniej było tam profesjonalnych polityków, którzy będą ku chwale swojej partii realizowali jej program, siedząc w Radzie Mediów Narodowych czy w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Tym samym doprowadzamy do sytuacji, w której w 2022 roku odbędą się wybory nowych członków Krajowej Rady, bo mija kadencja. Myślę, że gdyby ta poprawka pozostała w mocy, to jest duża szansa, że w Krajowej Radzie nie będzie posłów Prawa i Sprawiedliwości. PiS będzie musiał zrobić krok do tyłu i wybrać ludzi, którzy rzeczywiście mają coś wspólnego z mediami i niekoniecznie mają legitymację partyjną. Co za tym idzie, może w 2022 roku będzie szansa na to, że Jacek Kurski przestanie być prezesem TVP. To, że prezesem TVP jest dawny czynny polityk, zajmujący się jeszcze w dodatku propagandą, jest w oczywisty sposób nie do zaakceptowania. Zresztą myślę, że każdy myślący normalnie człowiek może to zaobserwować, włączając na chwilę TVP Info.

Dziambor o (niemożliwości) współpracy z PiS i odejściu z rządu Gowina

Czy był taki moment, że w kuluarach między PiS-em a Konfederacją doszło do jakiegoś ustalenia dotyczącego tej kwestii? Konfederacja ma szansę na powalczenie o kandydata do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji?

Niczego takiego absolutnie nie było. Wręcz przeciwnie. Przekonywaliśmy wszystkich pozostałych posłów, żeby zagłosowali za naszymi poprawkami, ponieważ odrzucili je podczas obrad komisji. Na komisji jedyną osobą, która za nimi zagłosowała, był nasz poseł Michał Urbaniak. Natomiast reszta opozycji nie chciała, ponieważ jesteśmy w ogóle w Sejmie traktowani zarówno przez PiS, jak i przez centrolewicową opozycję w taki sposób, że jeżeli Konfederacja coś proponuje, to trzeba być przeciwko. Dostrzegliśmy dwugłosową większość na sali sejmowej. Wiedzieliśmy, że PiS może przepchnąć to na siłę. Przekonaliśmy całą tę centrolewicową stronę sceny, że jeżeli chcą pomóc, to PiS może przynajmniej oberwać. W ustawie w tym momencie jest rzeczywiście bardzo duża blokada dla TVN-u. Jest zapis mówiący o tym, że Discovery będzie musiało pozbyć się pakietu większościowego. Ale w tej samej ustawie, w tym momencie, jest praktyczna likwidacja Rady Mediów Narodowych, natomiast Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji będzie musiała mieć inne władze. Co za tym idzie, inne będą władze TVP. Myślę, że w tym momencie, w takim kształcie ustawy władze Prawa i Sprawiedliwości będą miały dużo większe opory, żeby pchać ją na siłę. Zobaczymy.

Jak w tym całym zamieszaniu odczytywaliście to, co robił Jarosław Gowin i posłowie Porozumienia?

O tym, że Jarosław Gowin odejdzie z rządu albo zostanie z niego wyrzucony, mówiło się miesiącami. Ten serial trwał tyle czasu, że nikt nie wierzył w zakończenie do momentu, aż je zobaczy. Nagle zobaczyliśmy. Gruchnęła informacja o tym, że Gowin zostaje usunięty z rządu, co oznacza zerwanie koalicji z Porozumieniem, które stawiało jeszcze jakieś swoje warunki. Te warunki nie zostały spełnione. Teraz pozostawała kwestia, czy Porozumienie ma nadal dziewięciu posłów, czy może pięciu. To jest dosyć ważne, jeżeli większość sejmowa oparta jest na jednym, dwóch głosach. W ciągu dnia dowiadywaliśmy się o tym, że albo jakiś poseł deklarował, że zostaje z Gowinem, odchodzi z PiS-u, albo jakiś poseł odchodzi od Gowina. To było bardzo dynamiczne. Gowiniści mieli pewność, że zostają z nimi wszyscy. W ciągu dnia okazało się, że ten odszedł, tamten odszedł. Największym dla nich zawodem był chyba pan Ociepa. Dosyć długo deklarował, że z nimi jest, aż do ostatniej chwili, kiedy dowiedzieli się, że odchodzi.

Czy ci odchodzący posłowie szukają miejsca w Konfederacji?

Nie mamy takiego doświadczenia, ale to też jest kwestia tego, że mamy swoje wewnętrzne ustalenia mówiące o tym, że niekoniecznie chcemy. Jesteśmy połączeniem trzech środowisk, dosyć ideowych, które były dotychczas przez kilkadziesiąt lat poza Sejmem. Nie mamy żadnego interesu w tym, żeby w przyszłości być jakimś wehikułem wyborczym dla ludzi, którzy niekoniecznie mają z nami dużo wspólnego, jeżeli chodzi o kwestie ideowe. Nie są po prostu naszymi ludźmi. Nasi ludzie czekają poza Sejmem na następne wybory i będą mieli szansę się dostać. U nas jest troszkę inaczej niż w innych partiach, gdzie odbywają się jakieś targi polityczne. Tutaj ktoś wchodzi, tu dostaje jedynkę. U nas się to nie odbywa w ten sposób. Swoje w tym gronie ideowym trzeba przepracować. Pokazać się z dobrej strony. Udowodnić swoją przynależność do nas głosowaniami, a nie tym, że ktoś chciałby. W obecnym Sejmie ciężko jest znaleźć posła, o którym możemy powiedzieć, że to nasz człowiek. Nie tylko deklaruje, ale też głosuje tak jak my. Nie ma takich. Dlatego wszelkie tego typu dyskusje są akademickimi dyskusjami. Scena polityczna została poukładana do końca tego Sejmu, czyli do 2023 roku. Konfederacja będzie spokojnie się rozwijać w swoim tempie i będzie mogła wprowadzić silniejszą reprezentację w przyszłości. Reprezentację złożoną z ludzi, którzy mają polityczne pochodzenie, że tak powiem, albo ze środowiska partii KORWiN, albo ze środowiska Ruchu Narodowego, albo Grzegorza Brauna i jego Korony.

W słynnej reasumpcji głosowania obóz rządzący też nie miał większości. Czy posłowie Konfederacji rozważają możliwość zawiązania koalicji rządowej? Jeśli tak, to na jakich warunkach?

W tym Sejmie jakakolwiek współpraca z PiS-em jest wykluczona. To jest partia, która przez ostatnie sześć lat zajmuje się psuciem państwa. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z nas chciał przyłożyć rękę do tego, żeby ten rząd trwał. Jesteśmy skrajnie po drugiej stronie, jeżeli chodzi o kwestie gospodarcze. Nie wyobrażam sobie, żeby Prawo i Sprawiedliwość zaczęło nagle być partią wolnościową, podczas gdy są partią skrajnie socjalistyczną. Poza tym wchodzą także w grę kwestie społeczne. To, co Prawo i Sprawiedliwość zrobiło ze społeczeństwem, też jest nie do zaakceptowania z naszej strony. Nie ma takiej możliwości.

Czyli przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości nie przychodził, nie zachęcał, nie proponował wspólnego działania?

Oczywiście prywatne rozmowy, żarciki mają miejsce, ale to nie są tego typu dyskusje, o których tu mówimy. Żadnej współpracy w tym Sejmie nie ma i nie będzie pomiędzy nami a Prawem i Sprawiedliwością.

A jeżeli przyszedłby przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości i zaprosił do wzięcia współodpowiedzialności za państwo w zakresie objęcia np. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, służb, zarządzania telewizją, wtedy byście się zastanawiali?

Gdyby ktoś przyszedł do mnie w tym momencie i powiedział, że zostanę ministrem edukacji, podziękowałbym. Czekam, aż będzie to miało ręce i nogi, ponieważ wiem, że z tym rządem nie da się w normalny sposób zmieniać państwa. Zmieniać w taki sposób, żeby to było dla ludzi, a nie przeciwko ludziom.

Ale jeżeli po kolejnych wyborach Konfederacja będzie miała więcej posłów, może trzeba będzie rozmawiać z Prawem i Sprawiedliwością?

Nie jestem w stanie tego teraz powiedzieć. Bardzo nie lubię w taki sposób rozmawiać. Oczywiście każdy z nas ma z tyłu głowy, że jeżeli powiększymy swoje grono, będziemy silniejsi, zobaczymy, czy będziemy mogli podyskutować o jakichś koalicjach. Nie lubię w ten sposób prognozować, bo potem to się źle kończy. Zostawmy tak, jak jest. Robimy swoje. Walczymy o to, żeby mieć jak największe poparcie, a reszta niech też robi swoje, jak potrafi. Zobaczymy, co będzie po następnych wyborach. Jestem przekonany, że ten Sejm dotrwa do końca, czyli do 2023 roku. Ale po rozwaleniu koalicji z Gowinem panowie z PiS-u będą musieli o wszystkie głosowania zabiegać u pojedynczych posłów, którym coś będą musieli oferować, ponieważ nie mają samodzielnej większości. I to jest bardzo ciekawe.

Rozmawiał Rafał Pazio


REKLAMA